Artykuły

Jestem szczęściarą

- Nigdy nie uczyłam się śpiewu. Nie sądziłam, że będzie on tak ważny w moim życiu. W szkole aktorskiej trafiłam pod opiekę pani prof. Marty Stebnickiej i to ona mnie kształtowała. A później pan Piotr Skrzynecki zaprosił mnie do Piwnicy Pod Baranami. I tak to się zaczęło - opowiada BEATA RYBOTYCKA, krakowska aktorka i pieśniarka.

Ile aktorki zostaje w Beacie Rybotyckiej po zakończeniu spektaklu?

- To zależy jaką gram rolę... Teraz to Maria Lebiadkin w "Biesach". Jestem tam kulawa i garbata. Trudno mówić, że ta rola bardzo na mnie wpływa prywatnie (śmiech). Aktor budując role, daje z siebie to, co ma najlepszego. Czasem jednak musi sobie wyobrazić pewne złe rzeczy czy sytuacje. Nie trzeba przecież zabić człowieka, aby zagrać mordercę.

Umie pani "grać" w życiu prywatnym?

- Nie wykorzystuję swojego talentu prywatnie. Nie trzeba być aktorem, żeby trochę poudawać (śmiech).

Często gra pani w przedstawieniach reżyserowanych przez męża - Krzysztofa Jasińskiego. Jak to wpływa na atmosferę w domu?

- Jesteśmy z Krzysztofem małżeństwem od osiemnastu lat i przez długi okres w ogóle nie grałam w jego przedstawieniach. Wcześniej nie było awantur, że nie gram i teraz nie ma euforii, że gram. Nie unikamy rozmów o teatrze i próbach - podobnie o swojej pracy rozmawiają w domach lekarze i architekci. Pamiętam taką zabawną sytuację podczas prób "Szczęśliwych dni" Becketta, gdzie gram Winnie. To trudna sztuka, niemal monodramat. Wróciliśmy z mężem do domu, zaczęliśmy przygotowywać kolację i wtedy usłyszałam pytanie: "I jak było dziś na próbie?"

"Przepiękna barwa z delikatnym vibracio mająca w sobie coś metafizycznego" - tak określa się pani głos. Zawsze była pani świadoma swoich możliwości wokalnych?

- Moi rodzice pięknie śpiewają i myślę, że to od nich dostałam głos w darze. Przez wiele lat tańczyłam, później zaczęłam śpiewać przy akompaniamencie gitary, na której opanowałam cztery podstawowe akordy. Na repertuar składały się piosenki harcerskie i ballady "Wolnej Grupy Bukowiny" czy "Starego Dobrego Małżeństwa". Włóczyłam się z gitarą, w długich spódnicach i z rozwianym włosem po górach i śpiewałam, śpiewałam... Jednak nigdy nie uczyłam się śpiewu. Nie sądziłam, że będzie on tak ważny w moim życiu. W szkole aktorskiej trafiłam pod opiekę pani prof. Marty Stebnickiej i to ona mnie kształtowała. A później pan Piotr Skrzynecki zaprosił mnie do "Piwnicy Pod Baranami". I tak to się zaczęło.

Nagrała pani dwie płyty. Można liczyć na następną?

- Nagrywanie płyt w Polsce nie jest łatwa rzeczą. Choć pracę nad pieśniami Jana Kantego Pawluśkiewicza oraz "Szurum burum" wspominam bardzo dobrze. Gram teraz w sztuce "Na końcu tęczy" [w Teatrze Stu w Krakowie] z piosenkami Judy Garland i są plany, aby nagrać i wydać ten materiał. Więc, kto wie?

Nie kusi panią telewizja, castingi, seriale, udział w reklamach?

- Kusi bardzo! Jeśli dostałabym propozycję zagrania w jakimś teatrze telewizji lub ciekawej produkcji muzycznej, nie wahałabym się ani chwili. Seriale?

Cóż, są te lepsze i te gorsze. Zastanowiłabym się. Reklama -oczywiście. Najchętniej dobrych perfum lub drogich samochodów (śmiech),

Kraków to pani "miejsce na świecie" czy tymczasowy adres?

- Do Krakowa przyjeżdżałam bardzo często jako licealistka. Chodziłam tu do teatru. Nie śmiałam nawet marzyć, że kiedykolwiek będę tu mieszkać. Był dla mnie miejscem zupełnie nieosiągalnym. Kocham to miasto i nie zamieniłabym go na żadne inne. Mam jedynie poczucie winy, że za mało Kraków znam, za mało po nim spaceruję.

Aktorstwo to zawód czy pasja?

- Zawód z pasją. Traktuję aktorstwo jako zawód, ale właściwie całe życie mam takie poczucie, jakbym była na wakacjach. Nawet kiedy ciężko pracuję, myślę sobie, że jestem szczęściarą, bo robię to, co lubię.

Czy są pasje, których jeszcze nie udało się pani zrealizować?

- Cóż, nie przypuszczam, abym miała jeździć na łyżwach w telewizji lub występować w cyrku (śmiech). Moje pasje dotyczą niespełnionych marzeń: podróżowania i zwiedzania, np. Indii czy Tybetu. Jeśli będę miała wystarczająco dużo czasu, na pewno się tam wybiorę.

**

Znak zodiaku:

Rak

Ulubiona pora roku:

ciepła wiosna, lato

Ulubiony napój:

czerwone, "ciężkie" wytrawne wino, kawa świeżo mielona przed zaparzeniem

Ulubiony sposób spędzania

wolnego czasu:

lato, hamak, kawa, zwierzęta wokół

Gdybym nie była tym kim jestem, to byłabym:

nie mam pojęcia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji