Artykuły

Trzy pokolenia na jednej scenie zagrały "Eden"

Emerytka Aleksandra nauczyła się od 11-letniej Julki pewności siebie, a Julka od Aleksandry pewności w posługiwaniu się rekwizytami. Spotkały się w spektaklu na podstawie opowiadania Stanisława Lema. I nie tylko one, bo również 27 innych osób. To był wyjątkowy projekt - łączenie pokoleń - pisze Renata Radłowska w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Sztuka jest i prosta i trudna. Prosta, bo opowiada o spotkaniu dwóch cywilizacji, które bardzo się od siebie różnią. Trudna, bo podszyta filozofią, z mnóstwem symboli. Wojciech Terechowicz, reżyser, wybrał opowiadanie Stanisława Lema "Eden" i na jego postawie skomponował swoją opowieść. Zaangażował do niej amatorów w różnym wieku. Chciał, żeby w sztuce o spotkaniu spotkały się trzy pokolenia.

Na planecie Eden rozbija się statek z ziemską załogą. Ludzie spotykają Dubletów, czyli mieszkańców Edenu. Pierwsi są przedstawicielami cywilizacji, która osiągnęła wyżyny rozwoju materialnego; drudzy reprezentują cywilizację Ducha. Jedni i drudzy są w jakimś sensie ułomni.

- Są martwi - mówi Terechowicz. - Spektakl jest o tym, że skrajności uniemożliwiają jakiekolwiek porozumienie, że niszczą. Można się porozumieć tylko wtedy, jeżeli wyjdzie się poza własne przyzwyczajenia, poglądy. Jeżeli się ewoluuje.

Aktorów szukał w SCKM - to uczestnicy warsztatów teatralnych. Znalazł ich też w kółkach emerytów. Namawiał, prosił, tłumaczył. Młodsi nie mieli kłopotu z tym, żeby stanąć na scenie; starsi tak. Przekonywali, że na starość nie będą się wygłupiać, że nie dla nich zabawy w teatr, a już na pewno nie z dzieciakami, bo niby czym mają im zaimponować? Terechowicz podzielił aktorów na grupy, każda pracowała osobno. Kiedy oswoili się z tekstem, stanęli na jednej scenie.

Aleksandra, emerytka: - I wtedy wpadłam w panikę. Wydawało mi się, że ci młodzi rozniosą scenę, że jeszcze chwila i zawali się pod naszym ciężarem. Po paru próbach nabrałam jednak pewności siebie, i oczywiście luzu.

Julka, 11-latka: - A ja nauczyłam się, że teatr może być zabawą, ale powinien być też ciężką pracą. Poza tym Aleksandra pokazała mi, jak radzić sobie z niewygodnymi rekwizytami. Z tą ciężką lagą, to bym sobie nie poradziła...

Najpierw młodsi (kilkunastolatki, 20-latki) pracowali dla siebie, starsi (50-latki, 60-latki) dla siebie. Potem odkryli, że mają w sumie to samo zadanie. Zaczęli grać w jednej drużynie.

Klaudyna, studentka: - Był dystans i niepewność, cisza między nami. Ale kiedy się poznaliśmy, to pojawiły się różne emocje. Nawet złość, irytacja. To oznaczało, że jesteśmy już dla siebie partnerami, z wszystkimi konsekwencjami tego związku.

Ania, studentka: - Co mi zostanie z tej wspólnej pracy? Wiem, że kiedy spotkam na ulicy starszą kobietę, zupełnie inaczej na nią popatrzę. Bo starsza nie znaczy przecież inna.

Praca nad spektaklem trwała kilka miesięcy, premiera odbyła się kilka dni temu. Przed grupą z SCKM jeszcze tylko dwa spektakle. W październiku zabierają się za kolejne przedstawienie, w tym samym składzie. Lubią się. Myślą o tym, jak poradzą sobie bez siebie do października.

Skąd to im się wzięło? Po prostu spotkali się.

Spektakl "Ewolucja" można obejrzeć jeszcze w piątek i w niedzielę w Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży o godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji