Artykuły

Praska podróż

"Nawrotnik" w reż. Anki Jankowskiej i Rafała Dziemidoka Grupy Artystycznej Koncentrat w Studio Berlin w Warszawie. Pisze Bartłomiej Miernik w Teatrze.

Żeby trafić do wapienno białych, jasnych pomieszczeń Studia Berlin, należy przejść ciemne podwórko, minąć wilgotną klatkę schodową, drewnianymi schodami wdrapać się na drugie piętro. Najnowszy spektakl grupy Koncentrat grany jest na warszawskiej Pradze, w kamienicy przy ulicy Inżynierskiej 3, gdzie mieszczą się pracownie i galerie. Tam, o czym informuje tablica umieszczona na fasadzie, tworzy artysta i performer Paweł Althamer. Nieopodal znajdują się modne niszowe stołeczne puby, w ciemnych bramach rozbłyskują kolorowe kapliczki, a naprzeciwko, w szeregu starych kamienic, straszy przeszklony budynek "superstacji telewizyjnej".

Widzowie zasiadają na krzesłach ustawionych w różnych miejscach jasnej kuchni, w której, sądząc po scenografii, niedawno odbywała się mocno zakrapiana impreza. Po stojącym na środku stole walają się krakersy, paluszki, ciasteczka, a na stoliku pod ścianą puste butelki po szampanie. Brakuje tylko zamroczonych gości leżących na brudnej podłodze. Ze stosu ustawionych w kącie styropianowych kloców, który początkowo wydawał się stertą białych pustaków, jakby projektem pieca, wyskakuje młoda, zgrabna kobieta. Choreografowie Anka Jankowska i Rafał Dziemidok w tytułowej roli postanowili obsadzić, występującą na co dzień w Teatrze Wytwórnia i grupie Good Girl Killers, tancerkę. Magda Jędra, artystka o świetnej technice, mocnym ruchu, ubrana jest w skąpą, biało-srebrną sukienkę z cekinami. Nawrotnik rozpiera przestrzeń, wykonuje niekonwencjonalne ruchy i czynności. Prowokuje, nie dostrzega widzów, a dokładniej udaje, że ich nie widzi, bo już po chwili będzie ich wodzić, prowadzić przez kolejne pomieszczenia. Podchodzi do baru, odrywa z rolki kawałek papieru, smarka, czynność tę powtarzając automatycznie kilkanaście razy. Opiera się o ściany, rozbija grupki widzów. Próbuje wrócić do miejsca, skąd wyszedł, jednak sklejanie pękniętego "styropianowego jajka" już się nie udaje.

W programie spektaklu czytamy: "Nawrotniki nie są stadne. Żyją zazwyczaj pojedynczo i nie zdają sobie sprawy z istnienia swojego gatunku. [] Nie odbijają się w materii. Jedynie w przestrzeni. Co nie oznacza, że nie dbają o swój wygląd - bezustannie odzwierciedlają się i sprawdzają. Przemieszczają się z miejsca na miejsce, zastygają, analizując odzwierciedlanie". Przemieszczamy się więc za Nawrotnikiem do, tym razem, pustego, białego pomieszczenia. Tu bohater wolno idzie w kierunku ściany, zwrócony do widzów tyłem. Głowa i korpus starają się zachować pion, jednak nogi i biodra skręcają, wykręcają się. Nawrotnik uczy się ruchu. Widząc na ścianie swój cień, nieśpiesznie podąża w jego kierunku. Wnikliwie go obserwuje, próbuje wtopić się w biel ściany. To mu się jednak nie udaje, cień wyraźnie przeszkadza, rozprasza. Nawrotnik wraca, stara się coś wyartykułować, obserwujemy ruch wykrzywianych ust. Prowadzi nas na zaplecze techniczne Studia Berlin: mijamy stół z narzędziami, pudła, płytę ze sklejki. Wąskim przejściem kierujemy się do pomieszczenia z jednym, niewielkim, umieszczonym wysoko, tuż

przy suficie oknem. Nawrotnik już tam siedzi, skulony na niewielkim parapecie. W jaki sposób tam się dostał? Zapala się okrągły, rewiowy, delikatnie kolorowy reflektor, w którego świetle Nawrotnik próbuje zapełnić wnękę lufcika swoim ciałem. Stara się rozepchać tę mikroskopijną przestrzeń, zatkać ją. Zlać biel

własnego stroju z bielą otoczenia. Nie udaje mu się, więc przez wypełniony mgłą korytarz przechodzi do białego pomieszczenia, w którym akcja działa się już wcześniej. Tu napręża się, wygina, podpiera ścianę. Wydaje się, jakby chciał ją poruszyć, przesunąć, odepchnąć. Staje na jej tle, sięga po białą farbę stojącą w kubku i zaczyna ją rozsmarowywać po twarzy i rękach. W akcie desperacji stara się przybrać kolor otoczenia. Jak ciężki, a w zasadzie niemożliwy jest powrót do formy, do narodzin, do prapoczątku.

Nawrotnik stara się w różnoraki sposób stopić z otoczeniem, szuka akceptacji widzów. Kończy się to ruchem tyle makabrycznym, co ostatecznym, skazanym na porażkę. Przelanie białej farby na twarz i ręce staje się gestem poddania, gestem rozpaczy Aschenbacha ze "Śmierci w Wenecji", starającego się odmłodnieć, by zdobyć akceptację w oczach nastolatka. Czernienie siwych włosów, nakładanie na wargi różu, bielenie twarzy pudrem stają się pozorną pogonią za młodością.

"Dla Nawrotnika nie istnieje początek ani koniec jego podróży" - piszą twórcy. "Właściwie trudno nawet nazwać jego działanie podróżą. To nie nomadyczny instynkt porusza go z miejsca na miejsce. To jego istnienie. I jego próżność". Przedstawienie "Nawrotnik" to wyprawa bardzo udana, wymyślona, dopracowana w każdym drobiazgu. Kamienna twarz Nawrotnika, jego "nieludzkie", humanoidalne ruchy potęgują wrażenie niezwykłości. Każdy z etapów, każde pomieszczenie ma swój smak, w każdym z nich główny bohater porusza się inaczej.

Nawrotnik wychodzi, znika w przestrzeniach Studia Berlin. Dokąd się udał? Może krąży po zakamarkach warszawskiej Pragi, kryje się w cieniu kapliczek, w zaroślach pobliskiego skweru? A może po weekendowej balandze zaszedł do czyjegoś jasnego salonu? Może warto nad ranem siąść i tam na niego poczekać? A nuż wychynie gdzieś z kąta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji