Artykuły

Podcięte skrzydła młodych chętnych

Młodzi zebrali się, warsztatowali przez kilka miesięcy i wystawili niezły spektakl. I na tym koniec - o spektaklu "I było wolno" w reż. Agnieszki Kołodyńskiej i Jose E. Iglesiasa Vigila w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

Na scenie stoją drzwi, przez które wchodzą aktorzy. Grają Szekspira, ale nie Szekspirem. Mówią o sobie - o ludziach szukających sensu życia, a Szekspir świetnie do tego pasuje. Punktem wyjścia ich opowieści są wspólne sny. I tak jak sny nie bywają tradycyjne, tak też "I było wolno" to teatr eksperymentalny.

Scena Margines wedle artystycznego manifestu powstała "w wyniku tęsknoty za teatrem niezależnym od wszelkich rzeczy, które na teatr wpływać nie powinny". Powstała, by tworzyć spektakle inne, niż pojawiają się na scenie teatru instytucjonalnego. I tym sposobem zrodziła się Eksperymentalna Grupa Sceny Margines - GESM. To - jednym słowem - amatorzy, którzy chcą robić teatr... w prawdziwym teatrze.

"I było wolno" to spektakl naprawdę awangardowy - jeśli porównać z innymi realizacjami niezależnej sceny Margines. Przede wszystkim przedstawienie kipi od metafory. Agnieszka Kołodyńska i Jose E. Iglesias Vigil - reżyserzy - pozlepiali Szekspira w taki sposób, by jego słowom nadać nowy sens. Odcięli się od znanych cytatów, by wypowiadanym tekstom na scenie nie narzucać oklepanego już znaczenia. Przykładowo Hamlet nie mówi kwestii "Być albo nie być". Do tego dochodzi ruch - taniec na miarę zabieganego tłumu. Wszyscy ubrani są w czerń, ale każdy ma biały element - a to korale, a to czapka z daszkiem, a to identyfikator - wyznaczniki indywidualności i własnej codzienności.

Dzieciakom się udało, bo dali z siebie wszystko i to czuć. I prawie wszystko im wyszło. Prawie. Wybaczyć można niewyraźną dykcję, ale jako że to teatr amatorski, ma więc swój margines błędu. I tym większy plus dla grupy, że wystawili spektakl na miesiąc przed planowaną premierą (11 maja). Bo szykował im się czerwiec. Nie mieli wyjścia - termin wyznaczył im teatr Jaracza i musieli się wyrobić. Dali radę, bo widać, że połknęli bakcyla teatru. Jednak mają pecha, bo teatr najpierw pozwala im się realizować, a potem podcina skrzydła. Daje im scenę na pół roku, a potem w repertuarze ustawia dwa spektakle - nie licząc premiery. Plany były zupełnie inne, ale rzeczywistość jak zwykle okazuje się brutalna. A przedstawienie mówi o szukaniu siebie. O tym, że życie waha się pomiędzy snem, a tym, co rzeczywiste. O tym, że trzeba szukać szczęścia, mimo iż do końca nie wiadomo, czym ono jest. W przypadku GESM-u szczęściem byłoby kilkukrotne pojawienie się na scenie. Bo teatr jest wtedy teatrem - mimo iż brzmi to banalnie - gdy w uczestniczy w nim widz. Granie sobie a muzom na nic w tym przypadku się nie zda. Więc "być albo nie być"?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji