Artykuły

Natchniony raj Pendereckiego

"Raj utracony" w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.

Trzydzieści lat mija od prapremiery "Raju Utraconego", która odbyła się w Chicago. Wrocławska premiera to prezent na 75-urodziny kompozytora -Krzysztofa Pendereckiego. Prezent nie tyle dla twórcy, ile przede wszystkim dla publiczności.

Krzysztof Penderecki ciągle zapowiada nową operę. Ma to być "Fedra". Tymczasem pozostają nam cztery inne dzieła sceniczne mistrza: "Czarna maska", "Diabły z Loudun", "Ubu Król" i "Raj utracony". Ostatni tytuł to nie opera. To sacra rappresentazione, widowisko muzyczne o charakterze religijnym poprzedzające oratorium i operę. Kompozycja, w której napięcia dramaturgiczne schodzą na dalszy plan, a do przodu wysuwa się liryczna narracja. W sensie intelektualnym przypomina "traktat poetycki", w sensie muzycznym - poemat symfoniczny. "Raj utracony" nie ułatwia życia inscenizatorom. Waldemar Zawodziński - jak na scenografa i reżysera w jednej osobie przystało - potraktował utwór Pendereckiego i Miltona malarsko.

Wszyscy znają historię starotestamentowa o pierwszym grzechu Adama i Ewy, o ich wypędzeniu z raju... Zawodziński przynajmniej tak zakłada i na naszych oczach tworzy poetyckie a momentami wręcz natchnione obrazy, wysmakowane i piękne. Różnicuje świat zła, którego uosobieniem jest Szatan i jego świta od świata dobra - raju, w którym żyją Adam i Ewa. Żadnej oleodrukowej atmosfery biblijnego raju czy piekła. Świat dobra jest wysublimowany, nawiązuje do doświadczeń kolory zmu w malarstwie przepuszczonego przez doświadczenie minimalistów. Świat zła jest bardziej nasycony kolorami.

Malarskie myślenie Zawodzińskiego rymuje się z ilustracyjną muzyka Pendereckiego. Łączy je harmonijne zespolenie. Reżyser konsekwentnie też buduje charakter postaci. Adam i Ewa, Gabriel, Archanioł... są spokojni, bardziej powściągliwi (z wyjątkiem Ewy). Szatan i jego świta kipią energią. Rewelacyjny jest Nabil Suliman, który ma diaboliczność w oczach i głosie. Rozpiera go energia. Opuszczając teatr na pewno każdy zapamiętał scenę kuszenia Ewy, kiedy "energetycznego" śpiewaka wspomaga wąż - rewelacyjna pantomimicznie Zofia Knetki (tancerka). Drugą niezwykle przejmującą sceną - opartą na diametralnie innych środkach wyrazu jest drzewo, z którego Ewa zerwie biblijne jabłko. Scena zafascynowała mnie plastyczną abstrakcją; żadnych dosłowności. I właściwie taki jest cały "Raj utracony" Zawodzińskiego. Czytelny, ale pozbawiony atrybutów, które doskonale znamy z historii kultury. Stare i wyświechtane symbole scenograf zastąpił swoimi własnymi, nowymi. Wrocławski "Raj utracony" jest natchniony, bo taka jest muzyka Krzysztofa Pendereckiego, bo tak ją odczytał Andrzej Straszyński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji