Artykuły

Pan Zapasiewicz

"Zapasiewicz gra Becketta" w reż. Antoniego Libery w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Benefis Zbigniewa Zapasiewicza [na zdjęciu]. 70. urodziny znany aktor uczcił, grając w jednoaktówkach Becketta.

W krótkim filmie pokazanym podczas niedzielnego benefisu w Teatrze Powszechnym Stanisław Tym pytał przechodniów w Warszawie, czy znają aktora Zbigniewa Zapasiewicza, na co usłyszał różne odpowiedzi: jednym nazwisko kojarzyło się ze znanym zapaśnikiem, inni mylili go ze Zbigniewem Zamachowskim. W powietrzu wisiał skandal, wyglądało na to, że ludzie rzeczywiście zapomnieli o aktorze. Wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy Tym ujawnił, że to tylko inscenizacja, a rozmówcy byli podstawieni.

Ten filmowy żart powiedział coś ważnego o dzisiejszej pozycji Zapasiewicza, który obchodzi w tym roku 70. urodziny. Na scenie jest od pół wieku, zagrał grubo ponad sto ról, w tym Króla Leara, Stomila w "Tangu" i Pana w "Kubusiu Fataliście". Po przełomie 1989 roku nie poszedł drogą łatwego sukcesu w telenowelach, nie sprzedał swojej twarzy do reklam, trzymał się artystycznego teatru i ambitnego filmu. Wolał czytać w radiu poezje Herberta, jego głos jest dzisiaj głosem "Pana Cogito". W ten sposób być może zamknął sobie drogę na kolumny kolorowych pism i nie został megagwiazdą, ale obronił siebie jako artystę.

Rzemieślnik w służbie teatru

Żaden z komplementów, które Zapasiewicz usłyszał podczas benefisu (a tytułowano go przewodnikiem, mistrzem, a nawet latarnią morską), nie był przesadzony. Kiedy polska sztuka aktorska choruje na telewizję, gdy aktorzy teatralni zamiast grać role, grają siebie, zwykle z ostatniego występu w telenoweli, kiedy nadmiar emocji wypiera ze sceny myśl, zawsze można powiedzieć: ale jest przecież Zbigniew Zapasiewicz! Aktor, który tworzy postacie, rzeźbi w głosie i geście, z pokorą dawnych rzemieślników służy wielkiej sztuce teatru.

Wystarczy obejrzeć jego występ w jednoaktówkach Samuela Becketta, które na benefis wyreżyserował Antoni Libera, aby dostrzec różnice między tym, co uważa się dzisiaj za aktorstwo w Polsce, a tym, co uprawia Zapasiewicz. Która megagwiazda zgodziłaby się zagrać posąg w "Katastrofie"? Aktor stoi przez 15 minut nieruchomo, z zasłoniętą twarzą. Postać zwana Asystentką ustawia jego ciało, jakby był manekinem, odsłania nogi i tors, wykrzywia ręce, głowę. Aktor poddaje się bezwolnie tym działaniom, tworząc bez jednego słowa, bez jednego ruchu portret ludzkiej udręki.

Który z naszych ulubieńców potrafiłby zbudować rolę samym głosem, tak jak to robi Zapasiewicz w "Impromptu Ohio"? Siedzi przy stole jak kamień, jedynym gestem jest przewracanie kart w książce. Wszystko pozostałe - przemijanie i śmierć - rozgrywa się w głosie. Zapasiewicz mówi coraz wolniej i ciszej, aż wreszcie słowa umierają, a razem z nimi bohater.

Taśma aktora

Ale dopiero rolą w "Ostatniej taśmie Krappa" Zapasiewicz pokazuje w pełni swoją umiejętność aktorskiej przemiany. Jest jednocześnie 40-letnim mężczyzną, którego pełen energii głos słyszymy z taśmy, i zdziwaczałym starcem słuchającym magnetofonu.

W tych dwóch postaciach z trudem można rozpoznać jednego człowieka. Głos z taśmy drży z przejęcia, kiedy opisuje miłosną przygodę, głos starego Krappa jest skrzeczący i szyderczy, aktor dziwacznie akcentuje pojedyncze słowa. Zanim włączy nagranie, przechadza się po scenie i w obsceniczny sposób zjada banana, wydając groteskowe odgłosy ciamkania i mlaskania.

W ten sposób materializuje się temat sztuki, w której Beckett zderzył ze sobą wiele wcieleń jednego bohatera nagrywającego raz w roku w urodziny kronikę swojego życia na magnetofon. Zapasiewicz nie potrzebuje magnetofonu, żeby zapisać upływający czas. Potrafi odtworzyć z głowy emocje i sposób myślenia 40-latka i zderzyć go z przegranym człowiekiem 70-letnim, któremu z przyjemności życia pozostało ssanie banana. W pewnym momencie starzec obejmuje magnetofon, jakby chciał objąć siebie samego sprzed lat. Każdy komplement wobec takiego aktorstwa wydaje się banalny.

Rzetelność i nowoczesność

"Nie bądźcie, broń Boże, nowocześni, bądźcie rzetelni" - te słowa z listu od Zbigniewa Herberta, skierowanego przed laty do studentów Zapasiewicza ze szkoły teatralnej, mogłyby posłużyć za motto nie tylko wieczoru w Powszechnym, ale całej kariery aktora. Chodzi o to, że jego rzetelność zawodowa przemienia się w nowoczesność: Krapp, podobnie jak wcześniej Król Lear, to ludzie współcześni w emocjach i myśleniu, a przez to nam bliscy. Stara sztuka aktorska służy rozmowie o dzisiejszym człowieku, trzeba sobie życzyć, aby jak najdłużej trwała.

Teatr Powszechny w Warszawie: "Zapasiewicz gra Becketta" , przekład i reż. Antoni Libera, scen. Ewa Starowieyska, premiera 24 października.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji