Piękne śpiewanie Bernadetty Grabias we "Włoszce w Algierze"
"Włoszka w Algierze" w reż. Michała Znanieckiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Polsce Dzienniku Łódzkim.
Bernadetta Grabias, laureatka tegorocznej nagrody Brylant Polski Dziennika Łódzkiego, była w niedzielę bohaterką premiery drugiej obsady "Włoszki w Algierze" Gioacchina Rossiniego, którą na scenie łódzkiego Teatru Wielkiego wyreżyserował Michał Znaniecki.
W inscenizacji, w której reżyser za nic nie potrafił zachować umiaru (proporcje niech wyznaczy scenka wprowadzenia ośmiu "kelnerów" z ośmioma filiżankami kawy, przy zamówieniu dla trzech osób) i utrudniającej śpiewakom śpiewanie (tytułowa bohaterka, a później jej partner, duet wykonują w klatce, co źle wpływa na słyszalność głosów i odbiera możliwość oglądania gry - a jest co grać, bo tekst zabawny), Bernadetta Grabias poradziła sobie z przeciwnościami na scenie i znakomicie zaśpiewała.
Przed premierą artystka mówiła w jednym z wywiadów, że techniki koloraturowej uczyła się długie trzy lata... I warto było, warto! Dźwięk piękny, szlachetne i stylowe brzmienie, lekkość, finezja, dobrze brzmące "góry" i solidne "doły" - słowem rewelacja.
Sukces z pierwszej premiery powtórzyli dwaj soliści: Robert Ulatowski (Mustafa) i Pablo Cameselle (Lindor) oraz dyrygujący dobrze przygotowaną i starannie grającą orkiestrą Antoni Wicherek.
Jako Elwira w niedzielnym przedstawieniu występowała Patrycja Krzeszowska, której nie udały się najwyższe dźwięki, a w roli Zulmy pojawiła się Anna Kalejta. Obie panie były słabo słyszalne w pierwszym kwartecie i w finale I aktu, a szkoda, bo to ważne głosy w tych ansamblach.
Z partią Taddea dobrze radził sobie Witold Żołądkiewicz. To artysta obdarzony jasnej barwy barytonem i sceniczną swobodą. Podobnie jak Andrzej Kostrzewski, który czysto śpiewał Haly'ego, za to grał o wiele bardziej powściągliwie niż występujący dzień wcześniej Przemysław Rezner. Może to i lepiej?
Lepiej nie było z całą resztą. Inscenizacja przy drugim oglądaniu wcale nie dała satysfakcji, wręcz przeciwnie, spotęgowała znużenie, którego nabawiłem się podczas pierwszej premiery. Czy nieśmieszna komedia z doskonałą muzyką, zatłuczoną przez sceniczny bałagan, będzie podobała się widzom?