Artykuły

Potępieni na całego

"Kupiec wenecki" w reż. Gabriel Gietzky'ego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Wszelkie zło rodzi się, gdy przestajemy żyć w zgodzie ze sobą - mówi w swojej inscenizacji Gabriel Gietzky. We Wrocławiu powstał spektakl odległy od klasycznej komedii. Gorzki i niepozostawiający złudzeń.

Żaden z bohaterów Szekspirowskiej sztuki nie jest postacią jednoznaczną moralnie.

Ich oblicza zmieniają się jak w kalejdoskopie. Raz są oddani, raz cynicznie wykorzystują uczucia. Kochają, ale też nad miłość są w stanie przedłożyć chwilowe korzyści. Boją się i wtedy ich nienawiść rośnie.

Łączy ich jedno - każdego z nich można kupić, i każdy się sprzedaje.

Wenecki kupiec Antonio, mimo żywionej pogardy, pożycza pieniądze od znienawidzonego żydowskiego lichwiarza Shylocka. Chce pomóc swojemu ubogiemu przyjacielowi Bassanio zdobyć bogatą Porcję z Belmontu, o rękę której starają się książęta z całego świata. Żyd udziela mu pożyczki, jednak stawia warunek: jeśli Antonio nie zwróci długu na czas, Shylock odetnie z jego ciała funt mięsa. Równocześnie córka Żyda ucieka z jednym z weneckich modnisiów Lorenzem, ograbia ojca z cennych przedmiotów. Główny wątek okraszają sceny z życia miejskich lekkoduchów - Bassania i jego przyjaciół. Oni także, jak Gratiano, który poślubia Nerissę, służkę Porcji, traktują miłość jak transakcję handlową. Wartą zachodu, o ile idzie za nią wymierna korzyść.

Wszyscy bohaterowie mają problem ze swoją tożsamością: Porcja jest piękna i mądra, choć te przymioty czynią jej życie trudniejszym. Cierpi, bo ojciec pozbawił ją możliwości wyboru - jej rękę dostanie kandydat, który wybierze właściwą z trzech szkatuł. Homoseksualny Antonio zrezygnował już z walki o swoje szczęście - mimo że sam jest społecznie odrzucony, wyśmiewa i upokarza Shylocka. Córka lichwiarza Jessica wstydzi się i boi się tego, że jest Żydówką - chce zaprzeczyć swojemu pochodzeniu, przyjmując chrzest.

Każdy z bohaterów gra przed ludźmi i samym sobą. Każdy, by ukryć swój strach, atakuje, piętnuje inność. To rodzaj bezwarunkowego odruchu, chwilowej emocji, czasem wpływu tłumu. Gdy u bohaterów włącza się rozum, przychodzą wyrzuty sumienia.

Ważny jest także wątek seksualności: bohaterowie "Kupca..." bywają niespełnieni, rozwiąźli, prowadzą cyniczne gry.

Gabriel Gietkzy stworzył uniwersalną, choć nie prostą, opowieść o korzeniach nietolerancji, w której antysemityzm czy homofobia są jedynie pretekstem. Gniew, pycha i nieomylność w ocenie innych osób to maski, pod którymi skrywa się brak akceptacji samego siebie.

Fakt, teza to nieszczególnie odkrywcza, jednak reżyserowi udało się wyeksponować w "Kupcu..." sytuacje, które w połączeniu z dobrą grą aktorską dają przekonujący i prawdziwy obraz ludzkich nikczemności. Pozbawiony cienia moralizowania, inteligentny, z poczuciem humoru.

Reżyser swoją realizację opiera na dynamicznych, pełnych napięcia relacjach pomiędzy bohaterami. Spektakl jest spójny, choć w początkowych scenach mało dynamiczny. Aktualności dodają dramatowi współczesne stroje, jednak pusta przestrzeń sceny, w której jedyną scenografię tworzą miękkie kotary, uogólnia jego przesłanie.

Na tym tle pojawia się parę wyrazistych kreacji: Krzysztof Boczkowski w roli Lancelota - sumienia bohaterów, intrygująca Lena Frankiewicz jako Porcja, a także Jerzy Senator, który wcielił się w postać Antonia.

Świetną pointą jest ostatnia scena. Tuż po happy endzie aktorzy zaczynają wykonywać niepokojące, mechaniczne ruchy. Pozbawieni świadomości i bezwolni jak marionetki, pokazują, że pozytywne zakończenie tej historii nie ma znaczenia. Najważniejsze, że brak zrozumienia błędów sprawi, że opowieść przy najbliższej okazji znów się powtórzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji