Artykuły

Katowice. 150 numerów miesięcznika "Śląsk"

Jeśli na niestabilnym rynku prasowym, na którym padają nawet medialne giganty, jakieś pismo potrafi się się utrzymać przez 12 lat, to z pewnością mamy do czynienia z sukcesem. Sukces nie spada jednak z nieba. Redakcja miesięcznika społeczno-kulturalnego "Śląsk", która świętuje właśnie wydanie 150. numeru swojego pisma, solidnie zapracowała na jubileuszowy toast, gdyby straciła bowiem choć na chwilę oddech, to z pewnością straciłaby i czytelników. A tak się nie stało.

"Śląsk" pojawił się na rynku w listopadzie 1995 roku i od tamtej pory ukazuje się z imponującą regularnością, zawsze w doskonałej szacie graficznej. Miesięcznik założył Tadeusz Kijonka, który do dziś pozostaje jego redaktorem naczelnym.

Pismo doskonale wstrzeliło się w oczekiwania środowisk artystycznych i naukowych regionu, szukających szerszego - niż łamy prasy codziennej - forum dla prezentacji własnej twórczości i opinii.

W tej mierze "Śląsk" miał zresztą zasłużonych poprzedników, by wspomnieć choćby "Odrę" czy "Poglądy", od początku istnienia miał jednak własny charakter. Tadeusz Kijonka, pisarz i działacz społeczny, postawił na różnorodność tematyczną. Tak więc "Śląsk", choć preferował prezentacje artystów i ich dorobku, wiele miejsca poświęcał także problematyce historycznej, społecznej, politycznej, a nawet gospodarczej, w oczywisty sposób warunkujących życie mieszkańców regionu.

Wbrew pozorom nie rozmyło to profilu pisma; raczej wzbogaciło siłę oddziaływania i powiększyło krąg czytelników. "Śląsk" od początku ma zresztą bardzo czytelny "spis treści", dzięki czemu czytelnik natychmiast (i niemal zawsze w tym samym miejscu!) znajduje interesującą go problematykę Prócz artykułów, esejów, recenzji, fragmentów nowych książek czy wielkich dyskusji redakcyjnych - od historii Wieży Spadochronowej po gospodarkę węglem - na łamach miesięcznika od lat starannie prowadzona jest także kronika wydarzeń artystycznych, którą kiedyś - idę o zakład - docenią badacze życia kulturalnego regionu. Tym bardziej, że dział "Notatnik kulturalny" obejmuje także Opole i Zaolzie.

"Śląskowi" nie brakuje współpracowników, czytelników i tematów, regularnie brakuje natomiast pieniędzy. Ten kłopot, towarzyszy pismu od zarania, bo wydawca - Górnośląskie Towarzystwo Literackie - choć otrzymuje wsparcie ze strony organów samorządowych różnego szczebla i programów ministerialnych, z trudem wiąże koniec z końcem. Jeśli więc mowa o sukcesie, trudno nie zauważyć go i w tej mierze. Skądinąd wiadomo, że redaktor Kijonka, jak nie ma skąd wydobyć kasy na kolejny numer, to i tak... ją wydobędzie.

Na łamach "Śląska" gościli niemal wszyscy znani (dobrze zapowiadających się nie wyłączając) twórcy; nie tylko z naszych okolic, ale z całej Polski. Często w podwójnej roli - jako autorzy prezentujący swoje prace, albo jak publicyści czy eseiści.

Pismo nie ogranicza się jednak wyłącznie do roli rzetelnego kronikarza. Na jego łamach pojawiało się wiele tematów kontrowersyjnych, wzbudzających zresztą wśród czytelników silny emocjonalny odbiór. To rozmowy o tożsamości Ślązaków, ciągle żywotnych animozjach pomiędzy Śląskiem a Zagłębiem, pokazywane z różnej perspektywy wydarzenia historyczne czy ścieranie się tradycji narodowościowych i kulturowych, tak charakterystycznych dla regionów pogranicza.

"Śląsk" tkwi więc w samym środku naszego życia i to jest chyba największa jego zasługa.

Kwietniowy, 150. numer "Śląska" jest już w sprzedaży. Liczy ponad 130 stron, zawiera m.in. rozmowę z prof. Jerzym Buzkiem, portret malarza Erwina Sówki, rozmowę z architektem Tomaszem Studniarkiem oraz ankietę "Ile dziś jest Śląsków? " (na ten temat wypowiadają się naukowcy, urzędnicy, publicyści).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji