Artykuły

Perfekcja wykonania

"Księżniczka Turandot" Narodowej Opery Pekińskiej na warszawskim Festiwalu Festiwali Teatralnych "Spotkania". Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Teatr Narodowa Opera Pekińska przywiozła przedstawienie pełne harmonii i dostojnego rytmu.

Zespół Narodowej Opery Pekińskiej przyjechał na warszawski Festiwal Festiwali Teatralnych Spotkania. W sobotę pokazał "Księżniczkę Turandot" [na zdjęciu scena z przedstawienia], inspirowaną słynnym dziełem Giacomo Pucciniego - wczoraj i dziś - rdzennie chińską historię z czasów dynastii Song o bohaterskich kobietach rodu Yang, słynnego z oddania cesarzowi i ojczyźnie.

Na olśniewający efekt "Turandot" pracowało osiem wieków tradycji chińskiej opery. Jej pekińska odmiana, wykształcona w XVIII wieku, łączy w sobie elementy teatru, śpiewu, muzyki, tańca, pantomimy, akrobatyki oraz wschodnich sztuk walki wushn (kung-fu). Z pozoru wydaje się doprowadzoną do skrajności sztucznością: ściśle skodyfikowane typy ról, charakterystyczny kostium i makijaż, utrzymany w wyrazistej poetyce styl śpiewania, wystudiowane ruchy i gesty. Wszystko to jednak składa się na przedstawienie pełne niezwykłej harmonii i dostojnego rytmu. Rozegrane z wirtuozerią, w której nie ma miejsca na jakąkolwiek artystyczną dezynwolturę czy przypadkowość. Zapiera dech nie tylko egzotycznym pięknem, ale i perfekcją wykonania.

Historię chińskiej księżniczki Turandot - poddającej próbie trzech zagadek pretendentów do ręki, którzy złe odpowiedzi przypłacali głową - dał teatrowi Carlo Gozzi, a tekst sparafrazował Fryderyk Schiller. Z jego wersji wywiedli libretto Giuseppe Adami i Renato Simoni do opery Pucciniego. Pekińska wersja "Turandot" bazuje wprawdzie na tym świetnie znanym w naszym kręgu kulturowym utworze, jednak można dostrzec modyfikacje. W treści zmierzały one w kierunku uczynienia z następczyni chińskiego tronu kobiety wyzwolonej, wszelako obsesyjnie poszukującej prawdziwej miłości. Słynne motywy muzyczne - znawcy identyfikują w partyturze Pucciniego sześć, siedem tematów chińskiego pochodzenia, łącznie z zapożyczonym z... pozytywki "hymnem cesarskim" - zostały wzbogacone o dźwięki tradycyjnych instrumentów. Gongi, tam-tamy, ksylofony, dzwonki brzmiały w pokazanej wersji o wiele śmielej niż w wystawieniach europejskich.

Zadziwiało znakomite przygotowanie artystów z Pekinu. Tytułowa bohaterka (Deng Min) nie tylko rewelacyjnie śpiewała, ale również z wirtuozerią grała na lutni i wirowała w akrobatycznym tańcu-pojedynku. W ścisłej kodyfikacji jej gestów i zasadach emisji głosu nie czuło się najmniejszego skrępowania. Skupiłem się wprawdzie na protagonistce,

ale każda z ról była równie precyzyjnie skonstruowana i prowadzona.

Narodowa Opera Pekińska dowiodła swoją "Księżniczką Turandot", że prawdziwa tradycja teatru nie ma nic wspólnego ze stylizacją "na ludowo". Jeśli jest z przekonaniem wystawiona i zagrana, nadal może zachwycać i wzruszać.

"Księżniczka Turandot", scenariusz Kong Yuan, Wu Jiang, reżyseria Cao Qijing, kompozytor Zhu Shaoyu, scenografia Gao Guangijan, współpraca reżyserska Kong Xinyuan, choreografia Wu Bei, kostiumy Wang Yue, Peng Dinghuang, Narodowa Opera Pekińska (Chiny); pokaz w Warszawie 23 października 2004 r, Teatr Dramatyczny - Festiwal Festiwali Teatralnych Spotkania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji