Artykuły

"Wyjechani" po kielecku

"Zabić superwajzora jak 14 tysięcy kurczaków" w reż. Dawida Żłobińskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Grzegorz Cuper w "Teraz".

Tu, przy dużym szczęściu, praca za tysiąc dwieście złotych brutto oraz mieszkanie z rodzicami, tam - pięć funtów za godzinę, wspólny pokój i duża szansa na jakieś inne zajęcie. Żeby uzbierać na mieszkanie, lepszy sprzęt, wrócić z jakąś gotówką albo nawet przyjechać na urlop i poudawać światowca.

Takich, przeważnie młodych ludzi, mnóstwo w ciągu ostatnich lat wyjechało z kraju. Oni też są bohaterami sztuki Łukasza Rippera "Zabić superwajzora jak czternaście tysięcy kurczaków" wystawionej przez kielecki teatr. Sztuki, która chyba jako pierwsza porusza temat ostatnich wyjazdów za granicę do pracy. Trzeba przyznać, autor trzyma rękę na pulsie. Na tym, niestety, jego zasługi się kończą, bo reszta to krzyk początkującego literata, który własne niezadowolenie, frustracje i pretensje do świata umie wyrazić tylko w jeden sposób: przez nagromadzenie wulgarnej ekspresji, oskarżenie wszystkiego i wszystkich. Dość nastoletni poziom refleksji. No, a gadanie o "dwóch bacikach" to daleko posunięty infantylizm. Tekst trochę przypomina poetykę rapu, w części, nazwijmy ją, wizyjnej. Gdyby zastosować melore-cytację - raperska piosenka gotowa.

Autor mówi w wywiadzie dla "Gazety Teatralnej" nr 6, że chciałby być "zajebistym dramaturgiem". Myślę, że to już mu się udało. Takie określenie, spopularyzowane przez piosenka-rza, specjalistę od kiczu, słusznie ustawia go właśnie na tym poziomie. Porównywanie tekstu Rippera do Mrożka czy Głowackiego dlatego, bo też pisali o emigrantach, to nieporozumienie. Ci obecni to "wyjechani", jak określa ich tytuł jednego z telewizyjnych cyklów dokumentalnych. Tu mamy "wyjechanych" według oczywiście Łukasza Rippera. Poza tym nie ten problem, nie ten styl, nie ten język.

Przedstawienie warto zobaczyć dla roli Cherlawego w wykonaniu Dawida Żłóbińskiego. Biorąc pod uwagę warunki fizyczne, jakby specjalnie dla niego napisanej. To jednak tylko częściowo pomaga w tworzeniu postaci. Żłobińskiemu świetnie udaje się pokazać wrażliwość, niezgodę i bunt z jednoczesną bezradnością i całkowitym poddaniem się. Zbudowana w ten sposób rola oddaje całą złożoność natury człowieka, jego słabość i siłę. Aktor gra w sposób tak naturalny, że można zapomnieć o mieliznach tekstu. Gorzej z pozostałymi wykonawcami. Artur Słaboń w roli Wody daje pewien popis swoich możliwości technicznych, ale to tylko pozorowanie ruchów i zachowań mięśniaka. Ewelina Gronowska z kolei chyba trafiła w nie-odpowiedni czas na zagranie roli Julii. Już sam jej wygląd zbyt kontrastuje z drobnym Cher-lawym. Natomiast pogratulować należy aktorce projektu bardzo dobrego plakatu do przed-stawienia. Trafna symbolika Polski jako kurczaczka współgra z treścią sztuki i określa nasze możliwości.

Zaletą spektaklu jest także scenografia Łukasza Błażejewskiego, chociaż przypomina pracę Małgorzaty Szczęśniak z "Oczyszczonych" Sary Kean. Chłodne wyłożone białymi kafelkami pomieszczenie z obskurnym zlewem i szpitalnym łóżkiem odpycha swoim realizmem znakomicie ilustrując miejsce pracy bohaterów, ale też sytuację, w jakiej się znaleźli. Jednocześnie symbolizuje miejsce odosobnienia, leczenie wstrząsową terapią. Jest jak zły sen o ziemi obiecanej

Ciekawe jak dalej potoczą się losy debiutującego Łukasza Rippera. Czy jakiś teatr zainteresuje się jeszcze jego twórczością?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji