Artykuły

Pod pękniętą, szarą ścianą

"Antygona" w reż. Bogdana Cioska na Scenie dla dorosłych Teatru Groteska w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Ta godzina z "Antygoną" w Grotesce nie jest ani ekscytująca, ani irytująca Jest szara jak betonowa ściana będąca tłem aktorskich działań. Ściana przynajmniej ma pęknięcie, spektakl - nie.

Głównym jego nieszczęściem jest ogólność. Rozgrywa się w nieokreślonym miejscu i w nieokreślonym czasie, zawsze i wszędzie, porusza tzw. odwieczne i wiecznotrwałe problemy kondycji ludzkiej. Reżyser zamiast ciekawie pokazać sytuację ludzką, z której można by wysnuć ogólniejsze wnioski, zaprezentował Opowieść o Ludzkim Losie. Dużymi literami. Symbolicznie, metaforycznie, mitycznie i rytualnie. Antycznie i współcześnie. Pod szarą, pękniętą pionowo ścianą szara gromada. Żywi i martwi, aktorzy i lalki. Aktorzy ubrani współcześnie: spodnie, wojskowe buty, koszulki, płaszcze. W szarościach i czerniach. Ludzkiego wzrostu lalki manekiny prezentują się podobnie; tylko rysy mają zatarte, jednemu brakuje dłoni, inny zamiast łydki ma metalowy pręt. Ta pół martwa, pół żywa zbiorowość na początku robi wrażenie - scena wygląda jak pole po bitwie, w której tylko nieliczni ocaleli. "Antygona" rozgrywa się przecież tuż po wojnie, w cieniu śmierci.

Żywi - jak na pobojowisku - dotykają zmarłych, czasami ktoś obetrze trupa chustką. Powoli żywi przeistaczają się w chór, z chóru wyłaniają się postaci tragedii, które po wypowiedzeniu swoich kwestii znów stają się chórem. Zapewne ma to sugerować, że historia Antygony może być historią każdego z nas, powtarzalną i nieuniknioną.

Ponura muzyka, szaro-czarna scenografia, szaro-czarne manekiny, zastygłe w bolesnych grymasach twarze aktorów i ich nabrzmiałe smutkiem głosy - tworzą od początku do końca jednolity i jednostajny klimat. Tak jakby sama świadomość grania antycznej tragedii nie pozwalała aktorom okazywać jakichkolwiek uczuć poza smutkiem, boleścią i poczuciem nieuchronności losu. Czasami ktoś okaże żywszą emocję - ale i tak będzie ona podszyta owym panującym niepodzielnie ludzkim bólem. Kreon (Włodzimierz Jasiński) wrzaśnie i kopnie z prostacką furią, ale na jego obliczu malować się będzie ból. Obdarzona przez reżysera seksualnym niezaspokojeniem Ismena (Monika Kufel) obnaży ramionko bądź namiętnie przywrze do manekina, ale z obowiązkową otchłanią rozpaczy w oczach. Antygona (Maja Kubacka) jest aż stężała z rozpaczy i buntu.

Spektakl jednak ogląda się bez bólu, za to z rosnącym znużeniem. Reżyser wyłożył wszystkie karty na początku, zaprezentował wszystko, co sobie wymyślił, nie przygotował żadnych niespodzianek. O czym chciał opowiedzieć? Chyba niezbyt interesowała go Antygona i "Antygona", ale problem, jak pokazać na scenie los człowieka, żeby było to i szlachetne w formie, i poważne, i umiarkowanie nowoczesne, i nawiązujące do antyku. W rezultacie oglądamy zamiast przedstawienia coś w rodzaju próby rozwiązania powyższych problemów logistycznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji