Artykuły

Mag

"Opowiadania dla dzieci" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Antoni Winch w Teatrakcjach.

W każdym pokazie sztuki magicznej jest coś z teatru. Nie w każdym jednak teatrze jest coś z magii. Nie zawsze bowiem chce on nas oczarować czy rzucić na nas zaklęcie. Bywa, że zależy mu na tym, abyśmy nie poddali się iluzji, abyśmy wiedzieli, gdzie jesteśmy, w jakim celu i okolicznościach. W tym przypadku jest jednak inaczej.

Piotr Cieplak zdejmuje z głowy wielki kapelusz. Dłoń artysty co i raz w nim znika, by po chwili wyciągnąć zeń kolejną niespodziankę - od arki Noego i jego zwierzyńca, przez radę mędrców miasta Chełma, aż do Nowego Jorku. Opowiadania dla dzieci w jego reżyserii to w istocie pokaz sztuki magicznej i niczego nie zmienia tu fakt, że w magię wierzyć przestaje się dosyć wcześnie. Zarówno bowiem pięcio-, jak i pięćdziesięciolatek nie powinni wyjść z tego przedstawienia zawiedzeni. Pierwszy ze względu na treść, drugi - na formę.

Cieplak kazał maszynerii Teatru Narodowego pracować pełną parą (żadna magiczna sztuczka nie może się przecież obejść bez odrobiny szarlatanerii). I tak na oczach widzów przestrzeń sceniczna przeistacza się w żydowską wieś, port, do którego przybija arka Noego (na tę okazję wykonano bardzo przekonującą atrapę statku) czy Nowy Jork (zadbano nawet o taksówki). Wszystko odbywa się w szybkim tempie, wzbogacone jest muzyką, układami choreograficznymi oraz harmonijnie skomponowanymi scenami zbiorowymi.

Reżyser użył do stworzenia tego spektaklu całej mocy (a na imię jej potęga), jaką dysponuje jego wyobraźnia. Mnogość pomysłów inscenizacyjnych, liczba zaproponowanych rozwiązań scenicznych budzą podziw i każą rękom nawet najbardziej sceptycznych widzów bić brawo (choćby ciche). Trzeba jednak zaznaczyć, że zachodzi obawa, iż przy wytężonej pracy wyobraźni artysty, wyobraźnia odbiorcy jego dzieła pracuje mniej lub prawie wcale, ustępując pola zdumieniu lub urzeczeniu.

W treści "Opowiadania..." są takie, jak być powinny. Dla dzieci, czyli naiwne, nie unikające banału, co w formie przejawia się niekiedy jako kicz (np. sam koniec przedstawienia, kiedy nad sceną przelatuje anioł, a w tle słychać słowa profesora Szlemiela mówiące o tym, że kto ma oczy do patrzenia i uszy do słuchania, ten nigdy się nie nudzi). Człowiek mniej więcej do dziesiątego czy nawet jedenastego roku życia, a to do tej grupy widzów spektakl zaadresowano w pierwszej kolejności, jest bowiem właśnie naiwny, przejawia także skłonność do banału. (Co zostaje mu aż do śmierci).

Opowiadaniem, którego inscenizacja dostarcza szczególnej przyjemności, jest historia bardzo zamożnego, ale starego Żyda Tipisza (Jerzy Łapiński), pragnącego żyć wiecznie. Pojawia się on na scenie nagle, jego dwaj służący wtaczają swojego pana wylegującego się w najlepsze na bogato zdobionym łożu, robią dwa lub trzy okrążenia wokół zdezorientowanej rady mędrców miasta Chełma i zatrzymują się, dając nieco zaskoczonej widowni czas na ochłonięcie.

Łapińskiego prawie nie widać spod obfitego stroju. Ma się wrażenie, że artysta nie może się w nim poruszać, bowiem leży prawie nieruchomo - jedynie stopy, dłonie i usta zdradzają jakiekolwiek objawy życia. Odtwórca roli Tipisza swobodnie może dysponować jedynie swoim głosem. To tym narzędziem buduje on postać. Aktor nadaje mu piskliwą barwę, mówi ze znudzeniem, nonszalancją i zmęczeniem, tonem nie znoszącym najmniejszego sprzeciwu. Całość wypada komicznie, a Łapiński zbiera za tę scenę zasłużone oklaski.

Jak już wspominałem, przedstawienie zaadresowano przede wszystkim do dzieci. Cieplak zdaje się wychowywać młodego widza, przyzwyczajać go do teatru, pokazywać, że jest on w stanie wywołać każdą iluzję, rzucić każdy czar, pobudzić fantazję lub dać ujście nawet najbardziej wybujałej wyobraźni. Wydaje się, że najmłodsza publiczność wierzy reżyserowi, czuje się w wykreowanym przez niego świecie, jak w swoim własnym, a na pewno nie odrzuca go. Nie ma bowiem bardziej wymagającego, kategorycznego w sądach i konsekwentnego w aprobacie lub krytyce widza niż dziecko.

Dorośli także mogą w "Opowiadaniach..." znaleźć coś dla siebie. Nie będzie to zapewne nieprzytomne oddanie się iluzji tworzonej przez Cieplaka magika-szarlatana. Na to są zbyt doświadczeni. Ich udziałem stać się może natomiast podziw dla inwencji reżysera, zdumienie płynące z wykorzystania przezeń ogromu możliwości technicznych, jakie daje scena im. Bogusławskiego. Na to są bowiem za mało doświadczeni, wszak we współczesnym teatrze wciąż jeszcze rzadko spotykamy magów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji