Warszawa. Płyta z utworami Jonasza Kofty
Zbliża się 20. rocznica śmierci Jonasza Kofty, autora tekstów piosenek, audycji, widowisk muzycznych. W poniedziałek z "Gazetą" do kupienia płyta z jego najlepszymi utworami.
Kofta studiował malarstwo na warszawskiej ASP, ale pędzel zastąpił piórem. W latach 60. biczował satyrą w Hybrydach i kabarecie Pod Egidą. Kiedy miał już dość utarczek z cenzurą, zaczął pisać poetyckie teksty piosenek wykonywane przez gwiazdy estrady - Marylę Rodowicz, Bogusława Meca czy Macieja Kossowskiego.
Dzisiejsi tekściarze często piszą pod oczekiwania masowej publiczności, brakuje polotu i puentowania. Jonasz Kofta nie miał z tym problemu. Jego teksty były i komunikatywne, i poetyckie. Wsłuchajmy się chociażby w "Wakacje z blondynką". Nawet taki pozornie prosty obrazek z urlopowego spotkania potrafił przedstawić urokliwie ("zamiast kalendarza co dzień przybywał jej pieg, jeden pieg"). "Radość o poranku" to nie tylko zachwyt nad budzącym się dniem, ale i wielka nadzieja na lepszą przyszłość, na wielką miłość. Wśród piosenek malowanych jasnymi barwami nie mogło zabraknąć kanonu piosenki aktorskiej - "Śpiewać każdy może" w brawurowym wykonaniu Jerzego Stuhra. Bardziej sceptycznego i zdystansowanego do życia Koftę usłyszymy w jego własnym wykonaniu - "Song o ciszy" i "Pamiętajcie o ogrodach". Nie zapomnimy.
Pamiętajcie o ogrodach
Przeboje Jonasza Kofty
Agora SA
Krzysztof Kowalewicz: Nie ma Jonasza Kofty. Nie ma piosenki poetyckiej?
Artur Andrus: Brakuje osobowości, giganta tej miary co Kofta. Łączył rzeczy dla większości nie do połączenia: lirykę z humorem. Był mistrzem we wszystkich gatunkach. Trudno go naśladować, był niepowtarzalny. Niektórzy ustawiają Koftę obok Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory i Wojciecha Mynarskiego, ale przecież każdy z nich jest inny. Dużo podobieństw do jego stylu pisania odnajduję dzisiaj chociażby u Andrzeja Poniedzielskiego. Nie wiem, czy taki autor tekstów jeszcze się narodzi, czy jest zapotrzebowanie na taką twórczość. Przed laty poetyckie utwory można było usłyszeć na festiwalu w Opolu. Dzisiaj trudno byłoby przebić się z taką piosenką do amfiteatru. No i może lepiej, bo niekoniecznie ona tam musi być.
Jonasz Kofta za życia nie nagrał płyty. Jest czego żałować?
- Żałuję przede wszystkim, że tak krótko żył. Przy takim talencie moglibyśmy się cieszyć jeszcze wieloma jego tekstami. Nie ma jednak co narzekać. Przecież ciągle ktoś decyduje się wydać płytę z jego utworami, co znaczy, że ktoś je kupuje. Kolejne pokolenia chłoną Koftę, chociaż to nie jest twórczość, którą można wypromować reklamami. Zresztą nie ma potrzeby robić na siłę z niego gwiazdy. On był gwiazdą, najprawdziwszą, świecącą do dzisiaj. Potrafił napisać tekst do popowej piosenki, jak i rzecz do głębi wzruszającą dla wyrobionego odbiorcy.
* Artur Andrus jest satyrykiem i dziennikarzem radiowej "Trójki"