Artykuły

Życiowe i kuchenne przepisy Marii Pakulnis

- Zostały seriale. Może to śmieszne, ale próbujemy w nich stworzyć takie postaci, jakbyśmy pracowali nad dużą fabułą. Rozmawiamy dużo, budujemy psychologiczny portret swoich bohaterów. Inaczej już chyba nie umiemy - mówi MARIA PAKULNIS, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.

Żeby zobaczyć na scenie Marię Pakulnis, trzeba pojechać do Białegostoku. W Warszawie tę piękną, rasową aktorkę pozostaje zaprosić na kolację.

Spotkałyśmy się w tajskiej restauracji Lemongrass. Po pięciu minutach zbierałyśmy się do wyjścia, a Maria Pakulnis gotowa była chodzić od stolika do stolika i przepraszać gości za naszą niefortunną wizytę. Nie trzymałyśmy się bowiem procedur - jak objaśnił nam menadżer lokalu (brakowało mu tylko przy nodze niemieckiego owczarka ze wzrokiem utkwionym na wysokości krtani). Nieznajomość regulaminu przebywania w obiekcie Lemongrass i spożywania tam posiłku wykazałyśmy w punkcie dotyczącym robienia zdjęć. Zdjęć robić nie wolno.

- Przeszkadza to zarówno nam, jak i gościom - pouczył nas menadżer, stojąc w obszernej, niemal pustej w czwartkowy wieczór, sali. Fotografa, który miał nam towarzyszyć, odprawiono do holu. My zostałyśmy, bo gdy menadżer zszedł nam z oczu, pochłonęła nas rozmowa o teatrze.

Maria Pakulnis, którą warszawska publiczność oglądać może głównie w telewizji - m.in. jako Krystynę w serialu "Tylko miłość", jest na wyciągnięcie ręki dla widzów w Białymstoku. Gra tam bezwzględną siostrę Ratched w "Locie nad kukułczym gniazdem".

To postać, która dla świata ma twarz Louise Fletcher, aktorki nagrodzonej za tę rolę w filmie Milosa Formana Oscarem. Zmienić jej rysy? To pachnie masakrą. Dla Pakulnis obciążenie jest jeszcze większe. Wciąż ma przed oczami Mirosławę Dubrawską, która przed 30 laty grała Ratched w Powszechnym. Jak pokonać tak fantastycznego dwugłowego potwora?

- Metoda jest prosta: wyluzować się - mówi Pakulnis. - A potem zbudować świat postaci na nowo. Postawiłyśmy z Julią Wernio na to, że to nie tylko chorobliwie perfekcyjna siostra oddziałowa, ale także kobieta. W naszym spektaklu jej walka z próbującym rozwalić szpital psychiatryczny od środka McMurphym jest więc walką nie tylko z pacjentem, ale i z mężczyzną, z którym łączą ją tajemnicze fluidy.

Praca na prowincji, gdzie nikt nie spieszy się po próbie na plan reklamy, gdzie widzowie zostają po przedstawieniu, żeby porozmawiać z twórcami, przypomniała aktorce młodość we Współczesnym.

- Dziś w Warszawie nie mógłby powstać spektakl w takiej atmosferze - ciągnęła Maria Pakulnis, podczas gdy na stole pojawiły się brązowo-złote springrollsy i zupa kukurydziana z kawiorem tobiko. - Tam ludzie mają tylko teatr. I żyją nim. Czyści, wrażliwi, niezagonieni.

Podane nam dania wywołują żal, że ledwo otwarty, nieprzyjazny gościom Lemongrass trzeba spisać na straty. Dla popisów szefa kuchni Sanada Changpuena dobrze by się bowiem było tam wybrać jeszcze nie raz.

Słodkawy kukurydziany krem można by jeść z miseczki bez dna. Miłą przekąską są jędrne, gotowane na parze pierożki shu mai, czyli krewetki w delikatnym cieście, obłożone kawiorem. Danie główne - pokrojona w paseczki wołowina w sosie teriyaki podana z warzywami - to też smakołyk. Karta kusi jeszcze mnóstwem przyjemności, choć dla Marii Pakulnis wybór nie jest łatwy. Nie lubi owoców morza, a tych w menu jest sporo.

Aktorka jest świetną gospodynią. Swoje przepisy i życiowe, stawiające kobiety do pionu, porady chciałaby ułożyć w książkę. - Wiem, że mam dar podtrzymywania innych na duchu, pokazywania lepszej strony życia - mówi. Jest już późny wieczór. Rozmawiamy dalej, mimo że o czwartej aktorka musi wstać, by pojawić się na planie serialu. Tam spotyka swoich kolegów z dawnych czasów, kiedy kręciło się ważne filmy, a zespół w teatrze był jak rodzina.

- Zdajemy sobie sprawę, że to już nie wróci - mówi Maria Pakulnis. - Zostały seriale. Może to śmieszne, ale próbujemy w nich stworzyć takie postaci, jakbyśmy pracowali nad dużą fabułą. Rozmawiamy dużo, budujemy psychologiczny portret swoich bohaterów. Inaczej już chyba nie umiemy. Mam teraz taki wątek, że zakochuje się we mnie dużo młodszy mężczyzna. Ja, jako Krystyna, boję się w to wejść, a zarazem pociąga mnie nagła szansa od życia. Przecież to materiał na wspaniały film!Może w Białymstoku ktoś o tym pomyśli.

Moje danie

Proponuję prostą, a bardzo smaczną sałatkę pod wódeczkę. Muszę ją przygotowywać nie tylko na biesiady z przyjaciółmi, ale i na święta (bez alkoholu), bo jest uwielbiana przez męża i syna. Na tarce trzeba zetrzeć żółty ser i dodać do niego dużo, dużo czosnku - nawet pięć ząbków. Do tego dodajemy pokrojonego ananasa i majonez. Gotowe! I pyszne.

Na zdjeciu: Maria Pakulnis w spektaklu "Libertyn" w Teatrze Ateneum w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji