Od buntu i drwiny do arogancji
"Goryl uciekł z wybiegu w zoo i porwał kobietę" wrocławskiej Grupy Ad Spectatores i "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" Teatru im. Szaniawskiego z Wałbrzycha w 28 Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Życiu Warszawy.
Na festiwalu mocno zaznacza się nurt zbuntowanego, młodego teatru, w którym grupy alternatywne konkurują z zespołami zawodowców. Często trudno je odróżnić
Wrocławską Grupę Artystyczną Ad Spectatores Pod Wezwaniem Calderona do stworzenia parakabaretowego przedstawienia zainspirowała notatka prasowa. "Goryl uciekł z wybiegu w zoo i porwał kobietę" wychodzi od incydentu w miejscowym zwierzyńcu. Posłużył on do snucia dywagacji na temat stanu państwa polskiego. W widowisku obrywa się wszystkim po kolei, nie wyłączając mediów ani polityków.
Tekst hecnego scenicznego popisu robi wrażenie pisanego pod ławką na matmie (patron zespołu przewraca się w grobie), a efekt sceniczny - pokazu na dużej przerwie. Twórcy i wykonawcy stają na głowie, by dokopać poprzedniej ekipie rządzącej. Po doniesieniu goryla na dyrektora zoo, do akcji wkraczają agenci ABW i CBA w kominiarkach, którzy nawzajem wchodzą sobie w drogę i paraliżują swoje działania. Boki zrywać.
Bynajmniej nie lepiej poczyna sobie zawodowa scena z Wałbrzycha. Wykonawców lepiej słychać, ale to wcale nie znaczy, że mają więcej do powiedzenia. "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki, to chaotyczny zlepek populistycznych sloganów. Nasza rzeczywistość wyłania się z nich jako dziki, ciemny ostęp rządzony przez upiory przeszłości. Na przykład wojskowego upozowanego na generała Jaruzelskiego czy babinę, której lepiej się działo za czasów przymusowej prostytucji w hitlerowskim obozie zagłady, niż teraz z emerytury w wysokości niewiele ponad 400 zł.
Byłoby to tylko obrzydliwe, gdyby na milę nie cuchnęło tendencją i głupotą.