Artykuły

...i zawsze sprawia dobro

"Wędrowiec" w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Małym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Jeśli ktoś potrzebuje dowodu, że teatr dramatyczny trzyma się mocno, niech idzie do Teatru Małego na "Wędrowca" Conora McPhersona. Irlandczycy od lat pokazują, jak należy pisać dla teatru, nie oglądając się na ideowych zwolenników śmierci teatru dramatycznego czy piewców teatru postdramatycznego. Talenty nierówno natura rozdaje, a Irlandczyków obdarza hojnie.

Ta sztuka chwyta bohaterów w pułapkę szczerości: oto nadchodzi chwila, kiedy trzeba stawić czoło swojej historii, zmierzyć się z nią, porachować. Tym razem dzieje się tak podczas wigilijnego wieczoru, kiedy u braci Harkinów, starszego z nich, ociemniałego niedawno Richarda, i młodszego, przybyłego z północy, aby się nim opiekować, alkoholika Sharkego, pojawiają się nieproszeni goście. Jest wśród nich niejaki pan Lockhart, niedaleki krewniak Mefistofelesa z "Fausta", a także z "Morskiego wędrowca", pradawnego poematu anglo-saksońskiego. To Lokhart sprawia, że zwykła gra w pokera staje się grą o duszę, a Sharky musi się zmagać z widmami przeszłości. Zresztą każdy nosi w sobie jakąś mroczną tajemnicę, poczucie klęski, ale i niespożytą energię, aby mimo wszystko trwać. McPherson ukazuje świat mężczyzn walczących o przetrwanie, zdesperowanych, gwałtownych, a zarazem czułych. Jest między nimi też lvan, stary druh od kieliszka obu braci, skłonny do ryzykownej gry, a także Nicky, przyjaciel Richarda, który odebrał Sharky'emu żonę. I tajemniczy przybysz, diabeł lgnący do ludzi, zazdrosny o ich spokój duszy.

Piekielnie inteligentna, precyzyjnie napisana sztuka, której sprężyną napędową (a dla autora niezłą barierą do pokonania) jest... gra w pokera. Gęste, zmysłowe wizerunki postaci dają aktorom świetny materiał do stworzenia prawdziwych kreacji. To nie jest spektakl gwiazdorski, ale spektakl, w którym błyszczy cała obsada: Henryk Talar jako gwałtownik Richard, cierpiący fizyczne katusze, stęskniony mocnego, męskiego życia, Zbigniew Zamachowski jako odtrącony przez świat nieudacznik, wiecznie wściekły Sharky, Waldemar Kownacki jako żyjący bezrefleksyjnie chwilą Nicky, Jerzy Łapiński jako potulny na pozór lvan, zimnym draniem podszyty, i wreszcie Krzysztof Wakuliński, podchmielony pan Lokhart, przybysz z piekła, gdzie jest dojmująco zimno i nikt nikogo nie zna - ten obraz piekła głęboko pozostaje w pamięci. McPherson uchwycił w nim esencję bólu samotności i odrzucenia. Ale to właśnie obolały przybysz z dna poniżenia potwierdza, że jest "Tej siły cząstką drobną / Co zawsze złego chce, i zawsze sprawia dobro".

Świetne przedstawienie, poprowadzone pewną ręką przez Wojciecha Malajkata, celująco zdany egzamin reżyserski. Krzepiąca opowieść o tym, że każdy zasługuje na ocalenie, każdy może znowu stanąć przed swoją szansą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji