Artykuły

Eksperyment i klasyka

"Łucja z Lammermoor" w reż. Berta Bijnena w Operze Ślaskiej w Bytomiu. Pisze Regina Gowarzewska-Griessgraber w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Dawno na bytomskiej scenie nie brzmiało tyle dobrych głosów w jednym spektaklu. Szkoda tylko, że premiera "Łucji z Lammermoor" Gaetano Donizettiego, a co za tym idzie i obsada, przygotowana była na zagraniczne tournee. Dziś losy nieszczęśliwych kochanków podziwiają melomani w Holandii i Belgii. Pozostaje więc mieć nadzieję, że śpiewacy nie zapomną po powrocie z wojaży o Operze Śląskiej.

Międzynarodowa ekipa realizatorów zaproponowała spektakl bardzo mroczny, a jego akcję osadzono w bliżej nieokreślonym miejscu. Trudno bowiem wyczuć, czy sterta desek na scenie była budową, strychem czy odzwierciedleniem bałaganu w głowie głównej bohaterki. Zupełnym kontrastem, a nawet dowodem braku spójności w warstwie plastycznej spektaklu są kostiumy. Tyle że to one budują "obrazek". Stroje są piękne, chociaż też nie z epoki; zwłaszcza niektóre mogłyby trafić wprost na współczesny pokaz mody.

Historia opowiedziana w operze Donizettiego to losy szkockich kochanków, Łucji i Edgara, którzy pomimo waśni między rodami - zaręczają się. Brat Łucji, Henryk, jest przeciwny temu związkowi i podstępem doprowadza do ślubu siostry z Arturem. Łucja ogarnięta szaleństwem zabija męża i popełnia samobójstwo. Edgar w rozpaczy również odbiera sobie życie.

Holenderski reżyser Bert Bijnen zapowiadał, że chce pokazać historię oczami Łucji, która nie jest osobą zrównoważoną. Pod takie tłumaczenie można by podciągnąć wiele niespójności tego spektaklu: śmiesznie drepczący chór w pierwszej scenie czy pary typu: siostra i brat czy Łucja i ksiądz rozmawiające w łożu. Nie przekonuje mnie jednak takie wyjaśnienie i widzę w tym bardziej brak pomysłów na rozwiązanie pewnych scen. W ogóle pierwszy akt, a właściwie połączenie I i II aktu w całość, jest nierówny.

Obok momentów pozbawionych sensu, ciekawie przedstawione są relacje między bohaterami, bazujące na ich głębokich odczuciach. Owo szaleństwo Łucji na początku rozbija akcję, bo właściwie po co dziewczyna łapie chmurki i wymachuje bez dania racji rękami? Za to drugi akt jest bardzo dobry, dynamiczny, dramatyczny, wręcz porażający, a w finale gdy Edgar trafia na cmentarz, nareszcie sprawdzają się dekoracje, tworząc napięcie i grozę.

W gronie śpiewaków na pierwszy plan wysunął się Mariusz Godlewski w roli lorda Henryka Ashtona. Zachwycił piękną, ciepłą barwą głosu w połączeniu z ogromną ekspresją, a do tego zaprezentował dobre aktorstwo, pokazując wielką rozterkę wrednego brata, który jednak ma wyrzuty sumienia.

Karina Skrzeszewska-Głuch jako Łucja początkowo wydawała się spięta. Słynna aria "Regnava nel silencio" zabrzmiała ciężkawo. Artystka jednak dysponuje pięknym głosem z imponującą skalą, którą operuje pewnie . W drugim akcie, w scenie obłędu pokazała jeszcze, że ma "pazur" dramatyczny. Wtedy zresztą naprawdę mnie zachwyciła. Sergey Drobyshevsky nadał swojemu Edgarowi rys liryczno-melancholijny, ale również zbudował dobrą postać, popartą ładnym śpiewem.

Koniecznie trzeba wspomnieć o dwóch odtwórcach ról mniejszych, ale za to związanych ze Śląskiem. I jeszcze podkreślić, że nie ustępowali oni pola gościom. Przede wszystkim wyróżnił się w roli księdza Rajmunda Zbigniew Wunsch, który od dłuższego czasu udowadnia, że należy do czołówki bytomskiego zespołu.

Warto również zwrócić uwagę na Łukasza Gaja w roli Normana. Jest jeszcze studentem katowickiej Akademii Muzycznej; ujął mnie kulturą wykonawczą i ładną barwą głosu. To dopiero jego początki zawodowe, więc warto obserwować jego karierę.

Orkiestra, zwłaszcza w uwerturze, brzmiała nieco sucho. Za to chór brzmi wyrównanym dźwiękiem, tworząc jedność z wielu głosów.

Ogólne wrażenie po premierze "Łucji z Lammermoor" Gaetano Donizettiego w Operze Śląskiej w Bytomiu jest więcej niż dobre. Przede wszystkim za sprawą wykonawców i jednak ciekawie opowiedzianej historii od miłości po śmierć. Jest w tym nieco eksperymentu, bo opera nie została odczytana w sposób tradycyjny, "sztywny".

Niestety, żeby to sprawdzić, na kolejny spektakl na Śląsku trzeba zaczekać aż do 17 maja. Już teraz jednak należy zarezerwować bilet, bo zainteresowanie przedstawieniem jest ogromne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji