Artykuły

Smak życia

"Miłość ci wszystko wybaczy" w reż. Przemysława Wojcieszka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.

Przemysław Wojcieszek klasycznieje. W przedstawieniu zrobionym bardzo tradycyjnymi środkami, kameralnym, gdzie aktorzy niemal ocierają się o widza i grają prosto, elementarnie, reżyser ściszonym głosem mówi o tajemnicy naszego losu.

Ciągle jeszcze używa do tego celu komedii, którą tym razem zabarwia melancholią. Przeplata humor i sprawy ostateczne. Opowiada odwieczny taniec życia i śmierci.

Nie jest to wcale wielka metafizyczna przypowieść. Ot, zwykła historia made in Poland o niepozornych ludziach szukających szczęścia. Jak w utworze muzycznym łączą się i rozchodzą motywy. Temat choroby i śmierci prowadzi Stanisław Brudny. Przesycony zmysłowością kontrtemat pokazuje, jak stopniowo rodzi się miłość młodej prostytutki i pielęgniarza. Jeszcze inny klimat, jak w intermezzo, wnosi do sztuki Piotr Borowski jako lekarz opętany magią tanga. Ta postać z dodatkiem surrealistycznego czarnego humoru dźwiga informacje naddane. Podnosi spektakl do metafory, nie pozwala zapomnieć o nadrzędnej idei tańca.

Młody reżyser bierze stary temat, który od nowa staje się emocjonujący. Dramaturgicznie rozpisuje taniec na konwencje, działa na wzruszenie widza mieszając lirykę, komizm i groteskę. Koncepcji tanga podporządkowuje naprawdę dobry zespól - każdy aktor w swoim stylu prowadzonym konsekwentnie i czysto. Smakuje różne odcienie życia, walkę instynktów i namiętności, starość i gorycz przemijania, samotność i cierpienie, nadzieję i radość.

Wiąże taniec z samą istotą teatru, z teatralnością. Do tego potrzebni są mu lekarz i wolontariuszka opieki społecznej - para ćwicząca etiudy z tanga i z życia. Poprzez ten autoteliczny motyw reżyser mówi: jesteśmy tancerzami na wielkiej scenie świata, gdzie role bez naszej woli już zostały rozpisane.

Bez retuszu rozgrywa się przez cały czas na scenie głęboko ludzki dramat umierającego człowieka. Stanisław Brudny pokazuje, jak życie jego bohatera powoli przesuwa się do strefy cienia. To ofiara polskiej historii, samotny dziwak wsłuchany w przedwojenne tanga i odkurzający stare płyty pompką od lewatywy. W pewnym momencie wybrzmi do końca "Miłość ci wszystko wybaczy" i płyta zacznie się beznadziejnie kręcić bez końca. Domyślności widza pozostaje wniosek, że to właśnie jest ostatnie tango.

Więc gdy całe przedstawienie pointuje rytm tanga - nie trzeba słów. Ten, kto poznał tragikomedię życia, Przemysław Wojcieszek, po prostu każe nam wsłuchać się w jego dynamiczny puls.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji