Artykuły

Gombrowicz ze styropianu

IX Międzynarodowy Festiwal Konfrontacje Teatralne w Lublinie ocenia Agnieszka Celeda w Polityce.

Jak sobie polski teatr poradził z obchodami Roku Gombrowicza? Nie najlepiej. Zawiedli inscenizatorzy, ale nie spisała się też publiczność, którą sceniczna twórczość autora "Ferdydurke" obchodzi coraz mniej.

Na placu Litewskim w Lublinie stanął styropianowy pomnik Gombrowicza. Na przysadzistym wierzchowcu pręży się, niczym woltyżerka, krępa i brzydka figura dziecka. W intencji twórców ten "pomnik dzieckiem podszyty" miał wejść w dialog ze stojącym obok, też na koniu, spiżowym Piłsudskim. Wyszło jednak na to, że Marszałek wyraźnie ma bachora w dużej obojętności. Podobnie jak lubelska publiczność, bynajmniej nie kwapiąca się oglądać kolejnych spektakli Konfrontacji Teatralnych, stanowiących absolutny szczyt obchodów Roku Gombrowiczowskiego w teatrze.

Rocznicowe fundusze pozwoliły organizatorom festiwalu kierowanego przez Janusza Opryńskiego działać z dużym rozmachem: do Lublina ściągnęli goście z całej Europy, a także ze Stanów; z premierowymi inscenizacjami przyjechały teatry z Wrocławia, Poznania, Torunia, Warszawy. Najgorzej było z tymi, którzy mieli najbliżej - z publicznością. Wstydliwymi łysinami świeciły nie tylko duże widownie z Teatrem im. Osterwy na czele, ale i kameralne podesty w Hali Polmosu użyczonej przez Janusza Palikota teatrom i salka w studenckiej Chatce Żaka, która dotąd zawsze - twierdzą bywalcy - trzeszczała w szwach.

Co się stało? Być może okazało się po prostu, że twórczość pisarza oryginalnego, ale należącego już coraz mocniej do przeszłości i "z-marmurzającego" się w pomnik (nawet tak ekscentryczny, jak na placu Litewskim) obchodzi tak naprawdę garstkę miłośników. Że dzieła Gombrowicza, przy całej swojej randze literackiej, mają jednak ograniczoną moc inspiracji. Wiedzą o tym organizatorzy corocznych gombrowiczowskich festiwali w Radomiu, którzy od dawna czynią starania, by cichaczem przemycić do repertuaru treści niezwiązane bezpośrednio z patronem (w tym roku hasło brzmi "Ku operetce", co pozwala nawet na koncert klasycznych arii Straussa czy Lehara). Na kolejne męczenie tych samych "kanonicznych" tekstów nikt by pewnie nie przyszedł.

Ileż interpretacji, eksperymentów i "den" można wycisnąć z trzech napisanych dla teatru tekstów: z "Iwony...", "Operetki" i "Ślubu"? W tym roku inscenizatorzy rzucili się na inne dzieła, na przykład na opowiadania, choć te stawiają scenie mocny opór (nadziała się nań debiutantka Ula Kijak, inscenizując w Teatrze Polskim z Wrocławia "Zdarzenia na brygu Banbury" - bo faktycznie jak pokazać w teatrze nudę na morzu?). Był Gombrowicz tańczony, śpiewany, improwizowany na jazzowo. A także czysto pretekstowy -jak w tym niby "Ślubie" włoskiego Arpaaad Film Theatre, w którym wystąpiła piątka aktorów pomalowanych w indiańskie barwy wojenne, wygłupiających się i rozbierających się do naga, bo szanujący się awangardowy teatr bez obnażonego członka męskiego dziś się nie obejdzie.

W poszukiwaniu inspiracji najdalej chyba poszli Łukasz Czuj w warszawskim Teatrze Studio i Paweł Kamza w Teatrze Polskim w Poznaniu, tworząc swego rodzaju wariacje biograficzne. Drogę tu wskazał sam Jerzy Jarocki dojrzałym, mądrym "Błądzeniem" w Teatrze Narodowym, także ujętym w programie festiwalu. Czuj w swym scenariuszu próbował zabawić się w przypuszczenia, co by było, gdyby Gombrowicz po wojnie wrócił do kraju, Kamza zaś w "Opowieściach argentyńskich" rozłożył fragmenty pisanej za oceanem publicystyki autora "Trans-Atlantyku" na cztery osoby podróżujące po Argentynie w czasach znacznie bliższych naszym: Polkę, Szkotkę, Francuza i Argentyńczyka. Zgrabnie zszył teksty tworzone z zupełnie inną myślą, w autonomiczną fabułę o czwórce znajomych rozpoznających się, zwierzających się sobie z kłopotów, kłócących się, flirtujących. Sympatyczna, stworzona z użyciem oszczędnych środków inscenizacja miała właściwie jedną tylko wadę: nie służyła niczemu poza dość wyrafinowaną zabawą literacką dla wtajemniczonych.

Ta zaś naprawdę nie może liczyć dziś na masową akceptację. Kilkanaście lat temu, po nawale inscenizacji Witkacego (przy podobnej rocznicowej okazji), obserwatorzy wróżyli pisarzowi kwarantannę. Być może czeka ona też i Witolda Gombrowicza. I wcale nie musi przynieść mu krzywdy. Przetrzebi tych, którzy kanon znają na pamięć i którzy w zgłębianiu jego zakamarków bliscy są przegryzienia się na drugą stronę.

A o tym, że ozdrowieńcza może być prostota, najlepiej świadczy inscenizacja "Ślubu" z Teatru im. Horzycy, uznana zgodnie za wydarzenie lubelskiego festiwalu. Torunianie zaprosili do realizacji znanych z festiwalu Kontakt estońskiego reżysera Elmo Nüganena i Vladasa Bagdonasa, litewskiego aktora "od Nekrosiusa". Dla obydwu było to pierwsze zetknięcie z Gombrowiczowską poetyką, bez nawyków, klisz i sprawdzonych chwytów. Być może dlatego powstało przedstawienie niezwykle jasne i to w obydwu sensach tego słowa. Utrzymane w jasnych barwach, inaczej niż rodzime inscenizacje zwykle zatopione w sugerującej przepastne głębie czerni. A także precyzyjnie zrozumiałe w kolejnych przekształceniach Henryka - żołnierza w okopach wojny, śniącego rodzinną siedzibę, wynaturzającego siłą własnej myśli to wspomnienie, czyniącego się królem wśród dworu, potem dyktatorem w stalinowskim mundurze. Do każdej z tych faz Nüganen starannie dobierał środki inscenizacji, podporządkowywał myśli bohatera całą przestrzeń, często dowcipnie (wahadło zamierające w wychylonej pozycji na rozkaz Henryka). Poważna i lekka jednocześnie gra Bagdonasa potrafiła zainspirować Sławomira Maciejewskiego do stworzenia znakomitej kreacji Henryka, który z łagodnym, kryjącym zaniepokojenie, uśmiechem bada granice własnej siły sprawczej.

Rzetelnemu, nie idącemu na żadne skróty myślowe, trzygodzinnemu przedstawieniu z Torunia ktoś może zarzucić tradycjonalizm, pasywność w eksperymentach, może nawet naiwność. Cóż, wolę teatr takim "dzieckiem podszyty" od zaciętego karła z pomnika.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji