Artykuły

Borys Szyc teraz jako Józef K.

- Poczucie winy to najbardziej destrukcyjna emocja. Każdy z nas nosi w sobie coś takiego. Problem leży w tym, czy dajemy się temu pochłonąć, czy umiemy sobie poradzić - mówi BORYS SZYC przed premierą "Procesu" w Teatrze Współczesnym w Warszawie.

Po mocnym debiucie teatralnym w "Bambini di Praga" wciągnęło go kino i telewizja. "Symetria", "Vinci" czy serial "Oficer" dały mu szeroką publiczność i obecność na pierwszych stronach gazet. Teraz Borys Szyc ma przed sobą duże wyzwanie teatralne - Józef K. Główną rolę w "Procesie" Franza Kafki zagra w spektaklu Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym. Premiera już w sobotę 29 marca.

Izabela Szymańska: Kiedy dowiedziałam się, że ty grasz Józefa K., to pomyślałam, że to może być spektakl o osaczeniu medialnym.

Borys Szyc: A to bardzo ciekawe.

Bohaterem gazet był Józef K. z piosenki Republiki. Ale jego historia kojarzy mi się też z twoją obecnością w mediach. Do Józefa K. panowie z komisji śledczej przyszli w dniu 30. urodzin. Ciebie w dniu 29 urodzin zaskoczył TVN.

- (śmiech) Tak. Jadłem śniadanie w knajpie, a tu nagle: kamera, tort, a na ulicy stoi koń - wiele lat jeździłem konno, więc dziennikarka chciała, żebym spróbował swoich sił przed kamerami. W programie TVN chcieli dobrze, ale są sytuacje, w których rzeczywiście czuję się osaczony. Tak jest, kiedy ktoś za mną jeździ, fotografuje na imprezach i pisze teksty, w których uzurpuje sobie prawo do bycia moim kręgosłupem moralnym.

A dla ciebie, jak dla Józefa K, jest tylko "niższym sędzią"?

- Tak, bo do bycia hieną dopisuje sobie ideologię. "Fakt" tłumaczy, że swoimi publikacjami oceniającymi aktorów wychowuje ludzi. Ja chcę być oceniany za moją pracę, a nie za to, jakim jestem człowiekiem.

Walczysz? Wytaczasz procesy?

- Wolę tego nie dotykać. Nie traktuję dziennikarzy z tabloidów jako partnerów do dyskusji, a tłumacząc się, postawiłbym ich w pozycji kogoś, z kim chcę rozmawiać.

Dziś, przy dużym dostępie do możliwości filmowania, bardzo łatwo zepsuć komuś życie - oskarżyć go, chociaż byłby niewinny. W takich sytuacjach nawet jak cię oczyszczą, to będziesz wytykany: To ten, co mówiono, że jest pedofilem, zabił kogoś na stole operacyjnym, wziął łapówkę. Niektórzy tego nie wytrzymują, albo żeby tego uniknąć, strzelają sobie w głowę. I o tym opowiadamy.

Jako Józef K. jesteś nie do rozpoznania.

- Lubię w teatrze własnie przebieranie, zabawę kostiumem i charakteryzacją. W filmie nieczęsto są takie możliwości. W "Procesie" mam czarną perukę zaczesaną do tyłu. Mam bardzo jasny makijaż. A kostium to czarny garnitur i biała koszula - kojarzy się troszkę pogrzebowo. No i buty - czarne pantofle, ale dające wrażenie miękkiego chodu, który ma człowiek wycofany.

Józef K. jest postawiony przed oskarżeniem i zmaga się z poczuciem winy. To chyba najbardziej destrukcyjna emocja. Każdy z nas nosi w sobie coś takiego. Problem leży w tym, czy dajemy się temu pochłonąć, czy umiemy sobie poradzić. Józef K. nie potrafi poprosić nikogo o pomoc, walczy z czymś, z czym się nie da walczyć, co jest pozarozumowe. Zanim zareaguje na cokolwiek, zamiera jak jaszczurka w niebezpieczeństwie - najpierw rozgląda się, dopiero po chwili decyduje, co dalej. Myśli: A może coś mi zarzucają? Mają jakiś haczyk na mnie?

Starałem się wydobyć z tej postaci komiczne elementy, Józef K. przypomina mi neurasteników z filmów Woody'ego Allena. Sam się o coś oskarża, sam sobie odpowiada, plącze się w tych zeznaniach. Tak naprawdę to on sam ma ze sobą problem, bo wszędzie węszy spisek.

Boi się też budynków, czuje się w nich osaczony.

- Wszystko oddziałuje na niego fizycznie, co widać w naszej scenografii. Po scenie będą jeździły dwie ogromne ściany, które przeistoczą się w ulicę, pokój zebrań, sypialnię. W kancelarii robi mu się duszno, ma zawroty głowy, traci władzę w nogach. Panikuje, że już nigdy się z tego nie wydostanie.

Ale ten labirynt ścian można też potraktować metaforycznie. Przekładając na współczesny język: to jest Matrix. Ktoś ten świat wymyślił, ustalił jego zasady. Józef nagle dostaje sygnał, widzi słowo "Hello" i zaczyna działać. Chce dojść prawdy, spotkać i zrozumieć najwyższego sędziego, czyli Boga. Ale prawd wiary zrozumieć się nie da. Wiara jest wiarą. Kiedy Mojżeszowi objawił się Bóg w postaci płonącego krzaka i Mojżesz zapytał, kim jest, to usłyszał: "Jestem, który jestem". I ta odpowiedź musi wystarczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji