Artykuły

Zemsta na Fredrze

"Zemsta" w reż. Jarosława Kiliana w Teatrze Polskim w Warszwie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.

W Teatrze Polskim dobrze się znają z Aleksandrem Fredrą. Stąd tyle pretensji do nieudanej "Zemsty" klanu Kilianów. Lubić poetę i źle go wystawić, to teatralny grzech.

Intencje inscenizatorów są czytelne. Spektakl miał być podsumowaniem drogi artystycznej. Na stylizowanej bajkowo "Zemście" wiruje Kilianowa obrotowa scena niczym zaczarowane koło staropolsko-współczesnych śmieszności i wad. A pan Fredro opowiada polską naszą bajkę wieczną. O tym, że mamy tyle partii politycznych, a dziury w płocie nie ma kto naprawić.

Jednak wystawna scenografia przytłoczyła reżysera i aktorów. A może nie znalazła w nich silnych partnerów. Bez ciekawej adaptacji oraz fredrowskiego ensamblu Polski przegrał na własne życzenie. Gdy teatr strzela kulą w płot, tej dziury Fredro nie załata.

Pozostaje w pamięci kilka dowcipów. Bajecznie długie, aż do ziemi, rękawy w kontuszach Milczka i Cześnika, charakteryzujące butę skłóconych panków. Malownicza walka o mur pomiędzy protagonistami. Podstolina w peruce znanej z konterfektu George Sand i z cygarem. Raptusiewicz, któremu mięśnie komicznie podrygują pod kontuszem i ciało samo rwie się do bitki. Fajna scena walki z kapustami (czytaj - z wiatrakami). Scena balkonowa to scena murowa. Wacławowi magnetyzm serca Podstoliny naelektryzował fryzurę. I prawdziwie żywa, ciepła Klara, gdy wysłuchuje testamentu Papkina, staje przy rampie, by z bliska, tylko mimiką zagrać całą gamę wzruszającej kpiny na twarzy. Powierzenie krokodylowi roli Papkina to śmiałe pociągnięcie.

Szkołę ffrjedrowania pokazał Lech Ordon. Na koniec słynny huzarski moździerz, co to grzmiał pod oknami dam, strzela nabity konfetti przez Perełkę. Artysta z epizodycznej postaci uczynił, no właśnie, perełkę sugestywnymi gestami tęgiego mieszajły, co to lubi jeść smaczno, pić dobrze i bawić się w dobranym towarzystwie przyjaciół ojca polskiej komedii.

Wszystko to bardzo dziwne. Boimy się zaniku czytelnictwa, oczytania w klasyce, upadku teatru, rozkwitu aktorstwa z telenoweli. A nie boimy się źle zagrać Fredry.

A może go zakazać? Teraz, gdy wszystko dozwolone, gdy wszystko wokół kojarzy się z "Zemstą", która leci nawet w operze mydlanej na Polsacie? Może wtedy znajdzie się artysta opozycjonista i zawalczy o sztukę. Okazuje się, mocium panie, że nic tak nie pogłębia myśli, jak skuteczna cenzura.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji