Lekcja z lufy
"Belfer!" w reż. Michała Kwiecińskiego w Kino - Teatrze Bajka w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Lekcja z lufy
...czyli co się dzieje, jak belfrowi zabraknie innych argumentów.
Wejść do klasy, popatrzeć im wej wredne oczka. Z belferskiej teczki wyjąć nie dziennik lekcyjny, lecz szybkostrzelnego kałasznikowa i - ba-ba-bach! przez wszystkie ławki. Iluż by tak chciało! I to nie tylko nauczycieli, którym podobne robaczywe myśli chodzą po głowie pewnie bez ustanku. Nacisnąć spust miałaby też nieraz ochotę rzesza innych zgredów, bezsilnie rozeźlonych na panoszenie się w życiu publicznym butnych,! źle wychowanych i cielęco zachwyconych sobą młodych ludzi, którym się czapkuje, podlizuje i przymila, pozwala na wszystko i od których niczego się nie wymaga. W czuły więc społecznie punkt trafił belgijski dramatopisarz Jean-Pierre Dopagne, pisząc monodram-spowiedź wykładowcy literatury, który do tego stopnia przegrał walkę o autorytet z klasową tłuszczą, że musiał sięgnąć po argument najmniej merytoryczny - karabin. Monolog morderczo przekonującego belfra powinien wywołać żywe zainteresowanie, zwłaszcza że napisany jest błyskotliwie, ile trzeba śmieszy, ile trzeba przeraża. Niestety, szwankuje realizacja.
Gwiazda Wojciech Pszoniak [na zdjęciu], debiutując w roli monodramisty, boleśnie przekonuje się, jak niewdzięczna to forma. Opowieść, co się zowie, przewrotna, ale nieudramatyzowana wewnętrfhie, niepodzielona na mikrocząstki zmienne w nastroju i nieoczekiwane w puentach staje się w sumie monotonną, bezbarwną gadaniną. Tym bardziej że reżysera trudno przyłapać na reżyserii. Pozostaje czysta belferka rodząca chwilami wręcz cień zrozumienia dla małpoludów przyczajonych w lekcyjnych ławkach.
"Belfer!" Jeam-Pierre'a Dopagne'a, przekład Bogusława Frosztega, reżyseria Michał Kwieciński, scenografia Irena Biegańska i Marcin Pietuch, Kino-Teatr Bajka w Warszawie