Artykuły

Łatwiej bawić się niż śpiewać

"Don Juan, albo ukarany libertyn" w reż. Jitki Stokalskiej w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Marczyński Jacek w Rzeczpospolitej - Życiu Warszawy.

Czy takie utwory jak "Don Juan" w ogóle warto wystawiać? Odpowiedź brzmi: tak, ale lepiej niż tym razem.

Po premierze w Warszawskiej Operze Kameralnej wiemy, że w konfrontacji z Mozartem zapomniany Włoch Gioacchino Albertini zdecydowanie przegrywa. Jego wersja przygód słynnego uwodziciela nie ma dramaturgicznej siły, a zwłaszcza tej intrygującej wieloznaczności moralnej co Mozartowski "Don Giovanni". Dzieło Albertiniego jest konwencjonalne, choć przykuwa uwagę kilkoma ciekawymi pomysłami muzycznymi.

Za Stanisława Augusta Poniatowskiego tego "Don Juana" lubiła jednak warszawska publiczność, a Wojciech Bogusławski napisał Włochowi zgrabny, a dziś po staroświecku uroczy polski tekst. Niewiele dzieł scenicznych z tej epoki zachowało się do naszych czasów. Sięgając po utwór Albertiniego, przybliżamy widzom teatr stanisławowski, a to ważny rozdział w dziejach polskiej kultury.

Tyle że trzeba mieć pomysł na ożywianie historii. Gdyby za "Don Juana" wziął się słynny znawca XVIII w., dyrygent Marc Minkowski, w muzyce Albertiniego odnalazłby wiele smaczków. W Warszawskiej Operze Kameralnej Tadeusz Karolak zgłębił partyturę starannie, choć ze zbytnim szacunkiem - dzieło brzmi dostojnie, ale często bez wdzięku.

Lepiej powiodło się reżyserce Jitce Stokalskiej, która zrozumiała, że do "Don Juana" należy podejść z ironicznym dystansem. U Albertiniego nie brak zresztą scen żartobliwych, mimo że w finale Don Juan znika w czeluściach piekielnych. Reżyserka bawi się konwencją, a z nią młodzi wykonawcy jednej z premierowych obsad.

Wokalna młodzież świetnie wyczuła komediowy ton Jitki Stokalskiej, zadziwiając aktorskimi umiejętnościami (zwłaszcza Tomasz Rak jako Ombrino, służący Don Juana). W operze trzeba wszakże nie tylko grać, lecz przede wszystkim śpiewać. W tej dziedzinie poza Tomaszem Rakiem i Anną Mikołajczyk (Donna Anna) wykonawcom nie starczyło umiejętności, by pomóc Albertiniemu. Zasmucił zwłaszcza Sylwester Smulczyński (Don Juan), który rok temu błyskotliwie zaprezentował się w "Cyruliku sewilskim". Od tego czasu nie poczynił żadnych postępów, a szkoda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji