Artykuły

Aktor, który zmienił historię

Legendarna kreacja Gustawa Holoubka w "Dziadach" miała wielki wpływ na wydarzenia Marca 1968 r. - pisze Tomasz Stawiszyński w Dzienniku.

Gustaw Holoubek umarł niemal w przeddzień czterdziestej rocznicy wydarzeń Marca 1968 r. Odszedł człowiek, który dla wielu stał się symbolem tamtego buntu przeciwko totalitarnemu reżimowi. Jego niezwykła kreacja w "Dziadach" Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka porwała tłumy. A tylko najwięksi artyści to potrafią. Tylko najwięksi artyści wiedzą, jak stać się naczyniem dla ponadczasowej siły, która zmienia bieg historii. Holoubek bez wątpienia należał do tej nielicznej garstki wybrańców.

Wszyscy naoczni świadkowie tego pamiętnego wieczoru - 30 stycznia 1968 r. - kiedy po raz ostatni grano "Dziady" w Teatrze Narodowym, są wyjątkowo zgodni. Na scenie liczył się tylko Holoubek. Każdemu jego wyjściu towarzyszyła fala oklasków i krzyków. Erwin Axer, znany reżyser teatralny, pisał później, wspominając ten niezwykły moment: "Po zakończeniu spektaklu publiczność biletowa i bezbiletowa połączyła się w zgodnym wybuchu entuzjazmu (...) W klaskającym do opuchnięcia dłoni sąsiedzie rozpoznałem kosookiego cenzora. - I pan także? - zapytałem. Bez słowa nurknął w tłum. Widać miał swoje instrukcje, ale i może duszę artystyczną podatną na czar Holoubka".

Bo faktycznie - co przyznawał sam Holoubek - tego dnia w Teatrze Narodowym zapanowała niezwykła, podniosła atmosfera. Odtwórca roli Konrada był w doskonałej formie. Tekst, który powstał prawie sto pięćdziesiąt lat wcześniej, brzmiał w jego ustach jak niepokorna, a zarazem przenikliwa i celna diagnoza współczesności.

A czyż nie tym właśnie powinna być prawdziwa sztuka? Prawdą ujętą w słowach, które można czytać zawsze i w każdych okolicznościach, bo wskazują na rzeczywistość i wartości niepodległe niszczącej sile przemijania? Jednak wybitne teksty przenoszone na deski teatru potrzebują prawdziwie wybitnej interpretacji. Bo tylko wtedy mogą błyszczeć w pełnej krasie. "Gustaw Holoubek wypowiedział historyczną interpretację Wielkiej Improwizacji, przechodząc nie tylko do historii teatru, nie tylko do dziejów Konrada i Dziadów w ogóle, ale do historii Polski", powiedział "Dziennikowi" Krzysztof Kolberger.

I chociaż rozważania nad alternatywnymi wariantami przebiegu dziejów są rzeczą ryzykowną, można chyba pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie legendarna kreacja Gustawa Holoubka, dzisiejsza Polska wyglądałaby inaczej. Bo przecież wszystkie podręczniki historii najnowszej mówią to samo: Marzec 1968 r. zapoczątkował falę, która trzydzieści jeden lat później ostatecznie zmiotła komunizm. A marzec w 1968 r. zaczął się tak naprawdę... w styczniu. Zaczął się, kiedy to po ostatnim przedstawieniu "Dziadów" (decyzją Wydziału

Zarówno naoczni świadkowie tego niezwykłego spektaklu, jak i historycy nie mają żadnych wątpliwości. Bez Gustawa Holoubka Dejmkowskie "Dziady" nie wywołałyby tak brzemiennej w skutki reakcji publiczności.

(..) Rozkazano je zdjąć z afisza za "religianctwo, antyrosyjskość i antyradzieckość") publiczność ruszyła spontanicznie pod pomnik Adama Mickiewicza, gdzie odbyła się słynna studencka pikieta, w której brali udział m.in. Jan Lityński, Andrzej Seweryn i Marcin Król. A jak powiedział nam Antoni Libera, "to właśnie dzięki Holoubkowi ten spektakl stał się tym, czym się stal".

Czemu zawdzięczał swoją legendę ów niezapomniany styczniowy wieczór, który zmienił historię, czemu zawdzięczał swoją niepowtarzalną kreację Gustaw Holubek? Czy chodziło o jego specyficzny czar, jak pisał Erwin Axer, czy też o jakiś jeszcze inny tajemniczy czynnik - o tym zapewne można by dyskutować bardzo długo. Rzecz jednak nie w tym, żeby wielkość rozbijać na części pierwsze, dochodzić jej źródła, pytać, czy biło ono z przenikliwego spojrzenia (o którym Holoubek mówił często w żartach, że jest po prostu efektem wady wzroku), czy też z wirtuozersko opanowanej techniki aktorskiej. Liczy się coś zupełnie innego. Liczy się ponadczasowa moc sztuki, która potrafi wpływać na kształt dziejów. Gustaw Holoubek był tej mocy doskonałym i niepowtarzalnym wyrazicielem. Ona zaś nie umiera nigdy.

Każde kłamstwo władzy budzi niepokój narodu

Gustaw Holoubek jako poseł na Sejm wygłosił 10 kwietnia 1981 r. przemówienie nawiązujące do wydarzeń marca 1968 r.

W przeszłości, niemal od początku władzy ludowej, byli świadkami wplątywania narodu w grę sil politycznych tam zwłaszcza, gdzie chodziło o tak zwane zmiany kursu i w konsekwencji o zmiany personalne. Naród, niebrany pod uwagę jako partner w okresach stabilizacji władzy, podlegał całkowicie bezwiednej, często tragicznej manipulacji w czasie zmian dokonywanych w jej aparacie. Paliło się budynki użyteczności publicznej, wymyślało się Żydów i studentów jako sprawców domniemanych zagrożeń, a nade wszystko zabijało się bez sądu i biło się ludzi. Biło się i bijało w kraju, w którym nigdy nie wolno było tego robić, który chroniło się od tego grzechu wówczas, gdy cała Europa spływała krwią ludów i władców, który obdarzył świat modelem tolerancji wtedy, kiedy szalała inkwizycja. Gdy samo pojęcie przebaczenia było anachronizmem, świadectwem wstecznictwa. W tej sytuacji nie można się dziwić, że teraz, kiedy znowu ważą się losy władzy, każdy objaw symptomatyczny dla owych działań z przeszłości, każde niedotrzymanie słowa, każda dezinformacja budzą wzmożoną reakcję tych, którzy byli oszukiwani najbardziej, którzy czczą świeżą jeszcze pamięć o zabitych towarzyszach.

Holoubek: "Dziady" były naszym triumfem

Pod koniec stycznia, tuż przed obchodami 40. rocznicy wystawienia "Dziadów" Kazimierza Dejmka, Gustaw Holoubek udzielił wywiadu dziennikarzowi "Dziennika".

Wybitny aktor wspominał w rozmowie ostatnie wystawienie "Dziadów" na deskach Teatru Narodowego. Była to jedna z ostatnich publicznych wypowiedzi Gustawa Holoubka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji