Oglądać mecze nawet po śmierci
Gustaw Holoubek często przywoływał słowa krakowskiego aktora, reżysera i dziennikarza Zygmunta Nowakowskiego, który chciał, aby po śmierci pochowano go na boisku Cracovii: "Oglądać mecz nawet po śmierci - to byłoby piękne" - pisze w Życiu Warszawy, Stefan Szczepłek, dziennikarz sportowy "Rzeczpospolitej".
Kibicował sportom wszelkim do tego stopnia, że w roku 1966 pojechał do Budapesztu na lekkoatletyczne mistrzostwa Europy. Jeszcze wtedy było warto - polscy lekkoatleci należeli do najlepszych na świecie. W Warszawie miał swoje stałe miejsce na trybunach stadionu Legii. Przychodził na Łazienkowską razem z Tadeuszem Konwickim. Ale któregoś dnia przestali, nie mogąc pogodzić się z postępującym chamstwem na trybunach. Od tej pory rozmawiali o sporcie już tylko w księgarni Czytelnika na Wiejskiej. Jeszcze w latach 80. usiłowałem namówić Gustawa Holoubka na udział w meczu Aktorzy - Dziennikarze. Niestety, odmówił, tłumacząc, że już się do tego nie nadaje. Przed dwoma laty, podczas gali z okazji 100-lecia Cracovii, użył takich samych stów, jakie padały często z ust Jana Pawła II: "Moja Cracovia". Holoubek urodził się przy ulicy Kraszewskiego, tuż obok stadionu Cracovii, żartował jednak, że miejscem jego przyjścia na świat musiało być boisko. "Cracovia była moim pierwszym nauczycielem, pierwszą instancją edukacyjną" - mówił i wymieniał z pamięci najlepszą przedwojenną jedenastkę. Często przywoływał słowa krakowskiego aktora, reżysera i dziennikarza Zygmunta Nowakowskiego, który chciał, aby po śmierci pochowano go na boisku Cracovii: "Oglądać mecz nawet po śmierci - to byłoby piękne".