Artykuły

Gustaw uczył mnie punktualności

- Odbierałem Go jak człowieka z innej epoki, ale pozbawionego zadęcia czy zarozumiałości. Po prostu Jego pokolenie inaczej postrzegało świat, a przede wszystkim wartości tego świata. Teraz to rozumiem - GUSTAWA HOLOUBKA wspomina Łukasz Wylężąłek i ludzie teatru.

Maja Chadryś-Engelking, animator kultury, kiedyś w Częstochowie, od kilkunastu lat w Warszawie: - Kiedy kilkanaście lat temu przygotowywałam w Częstochowie kolejne Sacrum w Literaturze, zadzwoniłam z zaproszeniem do Gustawa Holoubka. Odebrała Magdalena Zawadzka. "Proszę nie zapraszać męża. On tak kocha to, co robi, że na pewno nie odmówi. Zawsze chce być w kilku miejscach naraz. A ja boję się o Jego zdrowie" - tłumaczyła mi bardzo serdecznie.

Dwa lata temu pracowałam jednak z panem Holoubkiem w teatrze Ateneum w Warszawie przy "Zaduszkach Warszawskich". Na scenie cały czas palił papierosy. Przepraszał i tłumaczył, że nie może się tego nałogu pozbyć.

To był człowiek o ogromnej kulturze osobistej. Nie wyuczonej czy udawanej, lecz takiej wewnętrznej. Z ogromnym szacunkiem zwracał się do kobiet i był bardzo męski.

Henryk Talar, aktor, były dyrektor częstochowskiego Teatru im. Adama Mickiewicza: - Gustaw był człowiekiem, który nawet w chwili największej irytacji nie odezwał się do przeciwnika podniesionym głosem ani mu nie ubliżał. Jeśli go coś denerwowało, potrafił tak zwrócić uwagę, żeby ktoś to doskonale zapamiętał, ale nie poczuł się obrażony. Mnie też to spotkało.

Opowiadałem kiedyś Gustawowi, że chcę wystawić w Częstochowie "Zemstę", mówiłem o obsadzie i o kogutku, który miał tam wystąpić. Spotykaliśmy się wtedy na planie sztuki. Często się spóźniałem. W końcu któregoś razu otrzymałem, przy całym zespole, od Gustawa złotą klatkę, w którym był miniaturowy kogutek. Miał mi przypominać, że nie mam się spóźniać, bo inni czekają. Ten kogutek chyba zagrał w częstochowskiej "Zemście", a ja już na plan nie spóźniłem się nigdy.

Robert Dorosławski, dyrektor częstochowskiego Teatru im. Adama Mickiewicza: - - Dwa razy spotkałem Gustawa Holoubka. Najpierw w teatrze Ateneum - trwało to cztery minuty. W połowie lat 90. występował natomiast w naszym teatrze w "Za i przeciw". Interesował się tym, co dzieje się u nas, nad czym pracujemy. Nie chciał mówić o sobie. Trzeba było z Niego wyciągać każdy wyraz, każde zdanie. Potem bardzo chętnie z całym zespołem wypił kieliszek koniaku. Za pomyślność i spotkanie.

Łukasz Wylężałek, reżyser: - Na studiach jednym z moich wykładowców był Wojciech Jerzy Has. W czasie zajęć zabierał nas na plan, a kręcił wtedy film "Pismak", w którym grał Gustaw Holoubek. Odbierałem Go wówczas jak człowieka z innej epoki, ale pozbawionego zadęcia czy zarozumiałości. Po prostu Jego pokolenie inaczej postrzegało świat, a przede wszystkim wartości tego świata. Teraz to rozumiem.

Kiedy dowiedziałem się o Jego śmierci, przypomniałem sobie, co mówił - nie pamiętam przy jakiej okazji: - Kiedy umrę, nic o mnie nie mówcie, bo zawsze będzie to tylko pół prawdy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji