Artykuły

Odszedł nasz ostatni, wielki autorytet

- Odszedł nasz ostatni, wielki autorytet. Boję się, że teraz w aktorskim świecie zapanuje chaos. To najczarniejszy od kilku lat dzień dla polskiego teatru - powiedział o Gustawie Holoubku aktor Krzysztof Globisz. Gustawa Holoubka wspominają ludzie teatru: Agnieszka Glińska, Jerzy Stuhr, Krzysztof Globisz, Edward Linde-Lubaszenko, Władysław Kowalski, Tadeusz Bradecki i Tomasz Mościcki.

Zdaniem Edwarda Linde-Lubaszenki Gustaw Holoubek był wspaniałym człowiekiem o renesansowym charakterze, a dla aktorów wzorcem etycznym i zawodowym.

- Coraz mniej jest ludzi, którzy by tak silnie i przestronnie weszli do teatru - podkreślił Linde-Lubaszenko.

- Moja znajomość z panem Gustawem Holoubkiem trwała czterdzieści kilka lat. W moim debiutanckim filmie mieliśmy scenę, w której się z nim zetknąłem i było to dla mnie wielkie przeżycie, ponieważ to postać niezwykle ważna dla polskiego aktorstwa i teatru - mówił Linde-Lubaszenko.

- Dla młodzieży i całego grona aktorów Gustaw Holoubek był wzorcem etycznym i zawodowym i wzorcem pod kilkoma innymi względami. Miał niezwykłe poczucie humoru. Jest wiele anegdot z nim związanych i opowiadanych przez samego pana Gustawa - powiedział aktor.

- Mnie najbardziej łączyło z panem Gustawem zamiłowanie do sportu, głównie do lekkoatletyki. Pamiętam, że kiedy jeździłem na stadion Skry oglądać ważne zawody lekkoatletyczne pan Gustaw też tam był. Był też na rozgrywkach piłkarskich - wspominał Linde-Lubaszenko.

- To świadczy o jego renesansowym charakterze. To był wspaniały człowiek - mówił.

- Kibicem był kulturalnym i to też powinno być wzorcem dla kibiców - zaznaczył. - Był kibicem intelektualnym. Wiedział, o co chodzi w sporcie - dodał.

Był człowiekiem wiernym swoim zasadom. Z nim odchodzi pewna epoka - epoka etosu teatru - powiedział o Gustawie Holoubku aktor, reżyser, rektor krakowskiej PWST Jerzy Stuhr.

- Być wiernym swoim zasadom to znaczy zawsze uważać teatr jako sprawowanie misji wobec społeczeństwa, wobec widza, wobec sztuki.

To chyba ostatnie takie pokolenie. Z nim odchodzi pewna epoka, epoka etosu teatru. Jestem o tym głęboko przekonany - powiedział Jerzy Stuhr.

- Był reprezentantem wielkiej krakowskiej szkoły słowa - mówił rektor krakowskiej PWST i przypomniał, że jeszcze dwa lata temu Holoubek ze swoim ostatnim spektaklem "Królem Edypem" był w krakowskiej PWST. - Wrócił tam, skąd wyszedł. Chciał się spotkać z naszą z młodzieżą i jeszcze raz udzielić jej wielkiej lekcji tego teatru, który dla niego był na pewno świątynią - dodał Stuhr.

- Był niepowtarzalny. To taki artysta, który rodzi się, obdarza ludzi sobą i właściwie nie ma naśladowców. Tadeusz Kantor może takim był i Gustaw Holoubek, który reprezentuje coś, co się wymyka się klasyfikacji. Wspaniałe było, że właściwie to on obdarzał postaci, które grał sobą, swoją osobowością - uważa Stuhr.

- Paradoksalnie on niczego całe życie nie udawał, w tym zawodzie udawania - podkreślił Jerzy Stuhr. Jak dodał Holoubek prezentował "piekielną logikę analizy tekstu".

- Cały czas miałem poczucie, że on jest tym pierwszym, wspaniałym czytelnikiem tego utworu i on mnie obdarza interpretacją tego utworu, swoją interpretacją. To strona intelektualna była dla mnie niezwykle imponująca w jego aktorstwie - zaznaczył Stuhr.

Dodał, że Gustaw Holoubek miał "fantastyczne poczucie humoru, czasem ostre, złośliwe, ale celne".

Nikt nie był podobny do Gustawa Holoubka, to był cud teatralny - powiedział PAP w czwartek aktor Władysław Kowalski.

Kowalski, który grał z Holoubkiem m.in. w filmie "Rozstanie" Jerzego Wojciecha Hasa i w "Kordianie" (reż. Jan Englert) zrealizowanym przez Teatr Telewizji, podkreślił, że fascynacja twórczością Holoubka towarzyszyła mu przez cale życie.

- To był wyjątkowy człowiek teatru - nikt się do tego nie zbliżył, nikt nie był do niego podobny, to był cud teatralny, takiej osobowości nie da się z niczym porównać - uważa Kowalski.

Jak zaznaczył, Holoubek był dla niego "drugą szkołą". - Oglądając go - uczyłem się, byłem zafascynowany jego pierwszymi rolami, które oglądałem po kilka razy - m.in. "Trądem w pałacu sprawiedliwości" Ugo Bettiego czy spektaklem "Diabeł i Pan Bóg" Jean-Paul Sartre'a - mówił Kowalski.

Jak ocenił, "te role nie wyszły spod pióra wielkich dramaturgów (...), ale Holoubek tak umiał podawać teksty i operować nimi na scenie, że wydawało się, jakby były to arcydzieła".

- Dla mnie Holoubek to więcej niż wielki aktor, to niesamowity człowiek, który uprawiał akurat ten zawód - ocenił.

Odszedł nasz ostatni, wielki autorytet. Boję się, że teraz w aktorskim świecie zapanuje chaos. To najczarniejszy od kilku lat dzień dla polskiego teatru -

powiedział o Gustawie Holoubku aktor Krzysztof Globisz.

- W nim wszystko jest bezcenne. Odszedł nie tylko wielki aktor, który jest niezastąpiony. Odszedł nasz chyba ostatni, wielki autorytet. Nie chcę uwierzyć, że już go nie ma - mówił PAP Globisz.

- Boję się, że teraz zapanuje już kompletny chaos w naszym aktorskim świecie. Pan Gustaw był wzorcem aktorstwa idealnego, najmądrzejszego, jakie może być na świecie - dodał aktor.

Jak podkreślił "jeżeli słowo mistrz nie zostało zdewaluowane przez częste używanie", to Gustaw Holoubek "zasługuje na nie jako jeden z niewielu wśród nas".

- Dla teatru, dla aktorstwa polskiego zrobił więcej niż całe pokolenie - uważa Globisz. Dodał, że polskie aktorstwo uformowali Tadeusz Łomnicki i Gustaw Holoubek. - Jeden odszedł już dawno, drugi dzisiaj i moje poczucie żalu za tym człowiekiem, smutku i tęsknoty jest też lękiem o to, do kogo teraz będziemy się odnosić jako do naszych autorytetów - mówił Krzysztof Globisz.

- Jeżeli James Dean stworzył jakiś styl w filmie, jeżeli Marlon Brando stworzył styl aktorstwa, który później jest tylko powielany i modyfikowany przez następne pokolenia, to taką osobą był na pewno w Polsce Gustaw Holoubek, który stworzył styl aktorstwa, którego jesteśmy spadkobiercami - powiedział Globisz. Jak dodał

"spadkobiercami czasami bardzo niewiernymi".

- Aktorzy często tak zniechlujnili ten zawód. Wiem, że Gustawa Holoubka niezwykle bolało, że marnuje się to, co on i jemu podobni mistrzowie wypracowali przez lata dochodzenia po raz pierwszy do pewnych rozwiązań aktorskich, stylu aktorstwa polskiego. Drażniło go, że my teraz to niszczymy, zachwaszczamy - mówił aktor.

- Był człowiekiem o niezwykłym poczuciu humoru i wybitnie inteligentnym - mówił Globisz. - Wielki umysł, wielki talent. Filmy, w których zagrał jak "Pętla", to niebotyczne aktorskie osiągnięcia. To jest najczarniejszy dzień od dobrych kilku lat dla polskiego teatru - zaznaczył Globisz.

Wdzięczni losowi powinni być ci, którym dane było poznać Gustawa Holoubka i przez samo obcowanie z nim przejąć chociaż cień cienia jego wielkiej osobowości - powiedziała PAP reżyser teatralny Agnieszka Glińska, która była uczennicą Holoubka.

- Gustaw Holoubek zarażał myśleniem. Dla mnie nieoceniony jest fakt, że mogłam się zarazić - podkreśliła.

Według Agnieszki Glińskiej, Holoubka cechowało niebywale inteligentne i przenikliwe spojrzenie na świat. Był ponadto człowiekiem bardzo ciepłym, o wielkim poczuciu humoru. Studenci uwielbiali zajęcia z Holoubkiem.

- Bardzo często było tak, że zajęcia z Panem Gustawem polegały głównie na tym, że rozmawialiśmy i opowiadaliśmy dowcipy - opowiadała reżyser w rozmowie z PAP.

Podkreśliła, że Holoubek był dla młodych wielkim autorytetem - i artystycznym i życiowym. - Można bardzo wiele dowiedzieć się o świecie i życiu obcując z takimi ludźmi, jak Gustaw Holoubek - powiedziała Glińska.

- Jednocześnie - zwróciła uwagę - tak strasznie trudno jest mówić o nim, jako o artyście, bo jednak zawsze w relacji z nim przeważał człowiek.

- Miałam do czynienia z Panem Gustawem jako nauczycielem w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej na wydziale reżyserii, i potem jako dyrektorem warszawskiego Teatru Ateneum. W jakimś sensie czuję się jego uczennicą i wyznawczynią takich samych wartości - powiedziała reżyser.

- Jestem pod szalonym wrażeniem Wielkiej Improwizacji, którą wygłosił Gustaw Holoubek. Jego monolog w filmie "Lawa" Tadeusza Konwickiego po prostu powala" - powiedziała Glińska.

Wbrew powiedzonku, w teatrze są ludzie niezastąpieni. Gustaw Holoubek był taką osobą - uważa Tadeusz Bradecki.

- Widziałem go szereg razy na scenie - zawsze był osobny, zawsze był sobą, był doskonale rozpoznawalny i w pewien sposób grał siebie. Nie był to aktor od transformacji, tylko dość niezwykła postać, bardzo mocno obecna w polskim życiu teatralnym przez całe dziesięciolecia - powiedział PAP w czwartek znany reżyser i aktor.

Bradecki od lipca ub. roku jest dyrektorem artystycznym Teatru Śląskiego w Katowicach, którym Holoubek kierował ponad 50 lat wcześniej. Ich drogi spotkały się m.in. w 1987 r., kiedy Bradecki reżyserował w warszawskim Teatrze Polskim drugą inscenizację swego spektaklu "Wzorzec dowodów metafizycznych" z Holoubkiem w głównej roli.

- W tym roku rodziły się też moje dzieci. Strasznie chciałem zdążyć z premierą na czas przed rozwiązaniem. Miewaliśmy różne kłopoty - ale było uroczo, bo nikt tak, jak pan Gustaw nie potrafił opowiadać anegdot, dowcipów, po prostu brylować

towarzysko na próbie - zaznaczył reżyser.

- Jednocześnie nikt nie potrafił tak konsekwentnie wypowiadać roli swoim prywatnym tekstem. Do samej premiery pan Gustaw nie nauczył się tekstu w pełni na pamięć. Patrzyłem ze zdumieniem, jak całkowicie własnymi słowami opowiada treść tego, co powinien wypowiedzieć tekstem autora - dodał.

- Po latach to bardzo sympatyczne, wtedy jednak byłem strasznie zdenerwowany. Trudno się dziwić: młody autor, naprzeciw wielki aktor i taki dość elementarny aktorski zawód. Było to jednak w uroczej atmosferze, byliśmy w jak najlepszych stosunkach - ja pełen szacunku, on - myślę - życzliwości, dlatego po wieści o jego

śmierci jest mi smutno - podkreślił Bradecki.

- Usłyszeliśmy Wielką Improwizację, po czym zapadła cisza, a potem zerwały się ogromne oklaski - tak o ostatnim publicznym wystąpieniu Gustawa Holoubka 30 stycznia w Teatrze Narodowym mówi krytyk teatralny Tomasz Mościcki.

- To jest wspomnienie osobiste, niedawne, z 30 stycznia tego roku, z bardzo ważnego dnia dla polskiego teatru, w którym zgromadzeni w Teatrze Narodowym wspominali 40. rocznicę ostatecznego zejścia "Dziadów" Dejmka z afisza - opowiada Mościcki. - Jednym z gości tego wieczoru był Gustaw Holoubek, kruchuteńki zapatrzony już w zupełnie poza człowiecze sprawy.

- Pamiętam taki moment i będę go pamiętał do końca życia - zaznacza krytyk. - Na wielkim telebimie na ogromnym telebimie wywieszonym na scenie Teatru Narodowego zobaczyliśmy Holoubka i usłyszeliśmy jak mówił Wielką Improwizację. Po czym zapadła cisza, a potem zerwały się ogromne oklaski. Cała sala wstała i ta owacja dla Gustawa Holoubka, którego oświetlono takim ogromnym punktowym

reflektorem, trwała kilka minut. Te ostatnie brawa, które Gustaw Holoubek dostał w swoim życiu, bo to przecież były ostatnie brawa, to było chyba największe, najwspanialsze i najpiękniejsze podsumowanie tej zupełnie niezwykłej biografii.

- Myśmy się na to odejście przygotowywali - mówi Mościcki - od jakiegoś czasu było wiadomo, że Gustaw Holoubek jest chory. Jest to odejście spokojne. Ale jest to wielka strata, wielki smutek dla teatru polskiego. /.../ Aktor umarł w pełni godności, w pełni sił umysłowych, ale nie zrealizuje już swoich "Dziadów" w teatrze Ateneum w listopadzie, tak jak to planował.

Według krytyka, Gustaw Holoubek zostanie w naszej pamięci nie tylko jako Gustaw-Konrad, bo przecież stworzył i w teatrze Narodowym, i u siebie w teatrze Dramatycznym i w teatrze Ateneum role, które będziemy pamiętali. - Przedstawienie "Króla Edypa" z 2004 r. - według Mościckiego - to był artystyczny testament tego wielkiego aktora, ostatniego polskiego aktora, który tak wysoko postawił sztukę słowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji