Wrocław. Czy jest miejsce dla dwóch operetek?
Zaledwie Teatr Muzyczny zrezygnował z nazwy Operetka, a już konkurencja powołała Operetkę Dolnośląską.
Dyrektorem naczelnym i artystycznym nowej wrocławskiej sceny muzycznej jest Waldemar Staszewski. - O jej założeniu zdecydowałem zaraz po sesji Rady Miejskiej, na której postanowiono, że Teatr Muzyczny rezygnuje z nazwy Operetka Wrocławska, twierdząc, że ta odstrasza widzów. My udowodnimy, że to nieprawda. Wypełnimy lukę na rynku. Jest teraz wielu wolnych artystów, m.in. wskutek zwolnień w dawnej Operetce. Ja dam im pracę - deklaruje. Staszewski zapewnia, że w ciągu dwóch lat zatrudni na etatach około 120 artystów. Pytany, z czego utrzyma teatr, tłumaczy: - Zainwestowałem własne pieniądze. Jak popłynę, to najwyżej sprzedam samochód. Mam ukończoną Akademię Muzyczną i Ekonomiczną. Nasz repertuar składa się z samych hitów. To właściwie samograje i jestem przekonany, że utrzymają się bez jakichkolwiek dotacji - tłumaczy.
Dyrektor już szuka siedziby dla swojego teatru. Na razie jednak spektakle operetkowe oglądać będziemy w Imparcie. Pierwsza premiera już w czwartek. Operetka Dolnośląska zainauguruje swoją działalność przedstawieniem dla dzieci "Księga bajek", ale trwają już próby do kolejnej premiery "Zemsta nietoperza". - To zastanawiające, że oba spektakle są w naszym repertuarze, a "Zemstę nietoperza" [na zdjęciu] nawet wciąż gramy - mówi Monika Majerska, rzeczniczka prasowa Capitolu.
Staszewski przez wiele lat był baletmistrzem Teatru Muzycznego-Operetki Wrocławskiej. Ale dyrektor Wojciech Kościelniak zwolnił go. Niedawno sąd orzekł, że bezprawnie. Staszewski nie ukrywa, że ma żal do byłych pracodawców. - Wypłacą mi takie odszkodowanie, że kupię sobie mercedesa - mówi.
Wojciech Kościelniak uważa, że we Wrocławiu nie ma miejsca na dwie operetki. Zapewnia, że jego teatr, choć teraz nazywa się Capitol, nie zrezygnuje z klasycznego repertuaru.
- Nazwa Operetka Dolnośląska wprowadza chaos informacyjny - oburza się Monika Majerska. - Operetka kojarzy się ludziom z naszym teatrem, bo przez wiele lat występowaliśmy pod tym szyldem. Nazwa Capitol jeszcze się widzom nie utrwaliła, a teraz będą nas jeszcze mylić z Operetką Dolnośląską. To szkodzi naszemu wizerunkowi.
Rzeczniczka przyznaje, że teatr nigdy nie zastrzegł sobie nazwy Operetka. - Nie przypuszczaliśmy, że ktoś może chcieć przywłaszczyć sobie tę nazwę - mówi Majerska. Uważa, że nazwa Operetka Dolnośląska wprowadza w błąd, bo sugeruje widzowi, że ma do czynienia z instytucją podległą Urzędowi Marszałkowskiemu, a nie z inicjatywą prywatnej osoby. - To, że zrezygnowaliśmy z nazwy, nie oznacza, że teraz każda trupa teatralna może się tak firmować - przekonuje rzeczniczka.
Ale Teatr Muzyczny nie pozwie Staszewskiego do sądu. Majerska: - Nasi prawnicy stwierdzili, że nie mamy do tego podstaw.
Marek Rostecki, szef Wydziału Kultury w Urzędzie Marszałkowskim, niegdyś dyrektor Teatru Muzycznego-Operetki Wrocławskiej: - Każdy ma prawo założyć firmę i może ją nazwać tak jak chce, o ile ta nazwa kogoś nie obraża. Dawna Operetka nazywała się nawet kiedyś Dolnośląska, ale nie zastrzegliśmy tej nazwy, bo to były inne czasy - tłumaczy dyrektor.
Oba teatry zamierzają w przyszłym roku osobno świętować 50-lecie Operetki we Wrocławiu.