Artykuły

Swędzenie na scenie

"Łożnicopiew" w reż. Andrzeja Czernika w Teatrze Eko Studio w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.

Bohaterem najnowszego przedstawienia Andrzeja Czernika w Teatrze Eko Studio jest wielkie łoże, z którego troje aktorów piękną staropolszczyzną opowiada pikantne i dowcipne historyjki.

"Łożnicopiew" W Teatrze Eko-Studio oparty został na staropolskich tekstach frywolnych. Tych wierszy nie czyta się w szkole, choć wyszły spod najznakomitszych piór; Kochanowskiego, Reja, Morsztyna, Naruszewicza czy Trembeckiego. Sprawy alkowy zawsze stanowiły tabu. Nawet w czasach, gdy owe utwory powstawały -pisane na poboczu uprawianej przez ich twórców literatury ważnej i poważnej - nie ukazywały się w dużych nakładach, a bawiono się ich lekturą w atmosferze smakowania owocu zakazanego.

Humaniści doby renesansu hołdowali jednak hasłu: człowiekiem jestem i nic. co ludzkie, nie jest mi obce. A niektórzy filozofowie odrodzenia głosili śmiało, że pożądanie seksualne jest czymś jak najbardziej naturalnym. Widziano więc dla jego opisu także miejsce w literaturze. Jan Kochanowski w słynnym zbiorze "Fraszek" zawarł także te "gorszące". Kiedy jednak jego wydawca, drukarz Jan Januszewski, zaproponował, by je usunąć, mistrz z Czarnolasu stanowczo zaprotestował: "Wyrzucać co z Fraszek nie zda mi się, bo to jest jakoby dusza ich, jeżeli mogą wywołać trochę swędzenia" Jan Andrzej Morsztyn, polityk i największy poeta polskiego baroku, opiewał miłość w wykwintnych erotykach i wierszykach frywolnych - uwalniając to uczucie z krępujących pęt moralności, a nawet stawiając je ponad moralnością. Staropolszczyzną miała wyjątkowo bogaty słownik erotyczny. Także wtedy narodziły się wulgaryzmy, które w doskonałej formie przetrwały do dziś. Rzeczownik "kurwa" po raz pierwszy pojawił się w piśmiennictwie już w 1304 roku. "Chuj" w obecnym znaczeniu zagościł w naszym języku w XV wieku. Także czasownik "jebać" ma długą tradycję, w piśmiennictwie pojawił się w 1485 roku. Przede wszystkim jednak nasi praprzodkowie potrafili mówić o seksie w sposób niezwykle urozmaicony, dysponując słownictwem o wszelkich odcieniach.

W "Łożnicopiewie" (czyli piewcy loża) Andrzej Czernik wykorzystał teksty frywolne, ale nie obsceniczne. Takie, które choć mówią o seksie bez owijania w bawełnę, nie rażą dosadnością, lecz bawią pikanterią. Wielkie stylizowane łoże z elegancką pościelą nie tyle wypełnia scenę kameralnej sali Eko-Studio, co jest sceną miłosnych igraszek i opowieści o nich. Troje aktorów - Beata Wnęk-Malec, Adam Ciołek i Krzysztof Wrona - i o zebranych jak do rosołu (ona w kuszącej czerwonej koszulce, oni - w bokserkach i... skarpetkach) snuje spod kołdry erotyczne historyjki. Mnie najbardziej przypadły do gustu "Przypadki Siostry Starszej" Trembeckiego - monolog o pierwszym erotycznym doświadczeniu. Beata Wnęk-Malec, aktorka o klasycznej urodzie panny z polskiego dworku, znakomicie zderza śmiałą treść ze słodką naiwnością wykreowanej postaci. Zabawny jest słowny pojedynek obu panów na temat wyższości - męskiej czy damskiej - intymnej części ciała. Adam Ciołek brawurowo mówi "Słowika" Naruszewicza - o nocnej przygodzie panny, której nie udało się upilnować jej rodzicom. Całość składa się na zabawny wieczór z pieprzykiem "dla łych, którzy jeszcze wiedzą, dla tych, którzy pamiętają, dla tych, którzy już wspominają".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji