Artykuły

Mam w sobie wiele krwi

- Mama była religijną Żydówką, a ojciec niereligijnym Polakiem, ale kultywował świąteczne obyczaje i zabierał mnie na pasterkę. Z tego powodu drogie mi są obie kultury. Nie otrzymałem wychowania nacjonalistycznego - mówi SZYMON SZURMIEJ, dyrektor Teatru Żydowskiego w Warszawie.

Burzliwe życie

Kilkanaście dni temu w Klubie Księgarza na Starym Mieście w Warszawie odbyia się promocja książki Krystyny Gucewicz pt. "Szymon Szurmiej'' o znakomitym artyście, aktorze, reżyserze i dyrektorze Teatru Żydowskiego w Warszawie, jest to ich wspólne dzieło, owoc wielu spotkań i rozmów. Krystyna Gucewicz, podkreślając jak czarujący i mądry jest Szymon Szurmiej, opowiedziała też o tym, jak trudno było namówić na zwierzenia człowieka, który dramatycznymi dziejami niezwykłego żywota mógłby obdarować co najmniej kilku ludzi: - Wydobywałam od niego opowieści i zwierzenia niemal podstępem podczas wielogodzinnych spotkań i rozmów - mówiła K. Gucewicz. - Szymona interesowało wszystko, co dzieje się wokół: życie, uroda kobiet, urok świata, ale nakłonienie go, by usiadł i opowiadał, było ciężką pracą - opowiadała dziennikarka.

- Ta pani zawzięła się na mnie i wydusiła ze mnie te wspomnienia - żartował dobrotliwie bohater.

"Ta książka to niezwykłe spotkanie aktora, reżysera i dyrektora teatru Żydowskiego Szymona Szurmieja z pisarką, poetką i krytykiem teatralnym Krystyną Gucewicz - napisano w notce wydawniczej. - Barwna, przesycona dowcipem opowieść o życiu i twórczości jednego z najciekawszych artystów naszych czasów. Fascynująca historia człowieka, który nie przestał być sobą. Portret artysty, obraz krajów, epok i sztuki teatru. Nieznane fakty, wydarzenia i losy pokoleń zostają ujawnione w serdecznej rozmowie dwojga przyjaciół naznaczonych tą samą pasją: potrzebą udokumentowania, zatrzymania przeszłości, ocalenia tradycji i prawdy pojedynczego człowieka - a żeby tę prawdę mogło poznać wielu ludzi".

Swego czasu, choć było to trudne, "TRYBUNIE" udało się namówić znakomitego artystę na rozmowę, ale - i tu przychodzą na myśl doświadczenia red. Gucewicz - z nadmiaru zajęć dyrektora nie udało się dokonać jej autoryzacji i uzupełnienia. Ukazanie się książki o znakomitym Artyście wydaje się być jednak dobrą okazją do publikacji tej, z konieczności krótkiej i cząstkowej, rozmowy.

Mam w sobie wiele krwi

Z SZYMONEM SZURMIEJEM, aktorem, reżyserem i dyrektorem Teatru Żydowskiego w Warszawie, rozmawia Krzysztof Lubczyński.

W jednej z not biograficznych Panu poświęconych zawarta jest informacja, że w 1945 roku ukończy) Pan studia aktorskie w Ałma Acie, a do kraju wrócił Pan w 1951 roku. Czy może Pan podzielić się wspomnieniami, domyślam się, że dramatycznymi, z tego czasu?

- Rzeczywiście, trzy lata spędziłem na Kołymie i trzy lata w Kazachstanie na specpieriesieleniu, czyli nie wolno było ruszać się z miejsca. To już nie był obóz. lecz miejsce zesłania. Nie chcę jednak w tej rozmowie o tym opowiadać, bo zamierzam opublikować swoje obszerne wspomnienia i nie chcę teraz tego wyprzedzać.

To proszę opowiedzieć o swojej młodości. Przed wojną jako młody chłopak, uczeń gimnazjum w Łucku, interesował się Pan teatrem?

- Tak, byłem ostoją szkolnego kotka dramatycznego. Jako mieszaniec, z matki Żydówki i ojca Polaka, występowałem i w jasełkach po polsku, i w uroczystościach purymowych po żydowsku. Kiedy wróciłem do Polski, w ramach repatriacji w 1946 roku, to prowadziłem żydowskie zespoły amatorskie na Dolnym Śląsku i studenckie zespoły na uniwersytecie. W 1951 roku przyjęto mnie do Wrocławia na asystenta dwóch wspaniałych reżyserów Edmunda Wiercińskiego i Wilama Horzycy. Tam wystartowałem z moją pierwszą pracą reżyserską, z "Chirurgiem" Komiejczuka ze Stanisławem Jasiukiewiczem w roli głównej. W 1955 roku przeniosłem się do Opola na kierownika artystycznego, gdzie byłem m.in. z Jankiem Machulskim i gdzie wystawiłem m.in. "Romea i Julię" oraz "Balladynę". W komitecie wojewódzkim zarzucono mi, że nie wystawiani sztuk radzieckich. Odpowiedziałem, że tu jest specyficzna publiczność, która bardzo długo czekała na polszczyznę. Więc podziękowali mi i powróciłem do Wrocławia, m.in. do estrady. Działały tam m.in. Maria Bogda, Lidia Wysocka, Renę Głaneau, a zaczynały Joanna Rawik, Ania German. Prowadziłem też teatr objazdowy. Ponadto występując we wrocławskim Teatrze Współczesnym grałem też w Teatrze Żydowskim pani Idy Kamińskiej, wyjeżdżając przy tej okazji często za granicę. W końcu, w 1970 roku zaproponowano mi objęcie jego dyrekcji i już wiele lat go prowadzę jako teatr eklektyczny, teatr form rozmaitych. Jest to jedyny teatr żydowski w Europie, jeden z dwóch na świecie. Drugi działa w Izraelu przy naszej pomocy. Nasz teatr, gdybym go nie objął, pewnie byłby zlikwidowany, bo po 1968 roku zostało w nim pięć osób.

Wywierano na Pana naciski, żeby Pan wyjechał?

- Naciski, owszem, były, ale nie miałem zamiaru opuszczać mojej ojczyzny.

Teatry żydowskie miały trudniejszy los od innych?

- Tak, np. za cara zakazywano grania teatrom żydowskim, pod zaborem pruskim też. Kombinowano więc grając w tzw. języku dajczmerisz, trochę po niemiecku, trochę po żydowsku. Teatry żydowskie wyrosły z korzeni ludowych. Była m.in. pewna grupa śpiewaków z Brodów, byiy teatry w Jassach, w Odessie. Przede wszystkim jednak Niemcy wymordowali żydowską publiczność. W Polsce przed wojną było siedem stałych teatrów żydowskich i szereg objazdowych. Byiy teatry żydowskie artystyczne i rozrywkowe, w tym schundteatry, czyli teatralna tandeta. Byli też dramaturdzy piszący specjalnie dla żydowskich scen. Jednak o ile Hitler wymordował publiczność żydowską, o tyle Stalin wymordował żydowskich poetów

i pisarzy. Uznał, że nie trzeba zabijać kilku milionów, wystarczy zabić żydowską duszę. W latach 1946-1947 polikwidował teatry żydowskie m.in. w Moskwie, Leningradzie, czy Kijowie, pomordował aktorów. Kłopoty teatr żydowski miał też w Izraelu. Zakazywano tam grać w jidysz, bo państwo walczyło wtedy o ujednolicenie. To był błąd, bo Żydzi z różnych krajów wnosili swoje doświadczenia i bogactwo kulturowe. Przecież Żydzi wnieśli ogromny wkład do kultury i literatury całego świata, a wielu z nich pochodziło z Polski. Ja zaś uważam, że żydowska kultura jidysz jest częścią składową kultury polskiej. Była to kultura świecka pomieszana z religią. A przy tym kultura szalenie wesoła, bo i święta Purim i Pesach byiy świętami wesołymi. Kultura żydowska miała jeszcze jednego przeciwnika, niektóre żydowskie grupy religijne. Np. chasydom, mimo że kultywują język żydowski, nie wolno chodzić do teatru, bo uważają, że jest to siedlisko zepsucia.

A Pan pochodził z religijnego środowiska?

- Mama była religijną Żydówką, a ojciec niereligijnym Polakiem, ale kultywował świąteczne obyczaje i zabierał mnie na pasterkę. Z tego powodu drogie mi są obie kultury. Nie otrzymałem wychowania nacjonalistycznego. Mój jest Mickiewicz, mój Słowacki, ale także mój Perec i mój Szolem Alejchem i Szolem Asz, tak jak mój jest Heine i mój Szekspir. W mojej rodzinie jest krew żydowska, polska, niemiecka, nawet nigeryjska. Przedwojenny ksiądz Trzeciak pisał o żydowskości Chrystusa i o tym, że ostatnia wieczerza była żydowskim świętem Pesach. My jesteśmy sobie szalenie bliscy, nie do oddzielenia.

U schyłku lat 80. tematyka żydowska, wcześniej raczej słabo obecna w sferze publicznej, zaczęła częściej się w niej pojawiać. W "Tygodniku Powszechnym" ukazał się słynny artykuł Jana Błońskiego "Biedny chrześcijanin patrzy na getto", w którym naruszył on zbyt dobre polskie samopoczucie, gdy chodzi o stosunek do zagłady Żydów podczas okupacji. W kręgu tej tematyki mieściły się też film Claude'a Lanzmanna "Shoah", a także wydana po polsku słynna powieść Jerzego Kosińskiego "Malowany ptak" i kilka innych publikacji, w tym publikacje Jana Tomasza Grossa. Co Pan myślał o tej kwestii?

- Trzeba pamiętać, że nie na darmo powstał medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata wręczany tym, którzy ratowali Żydów, a przecież Niemcy puszczali nieraz z dymem całe wsie i mordowali całe rodziny. To są sprawy bardzo skomplikowane, na które nie można patrzeć przez czarno-białą perspektywę. Także Żydzi walczyli o wolność Polski w różnych formacjach. Nie wolno dzielić krwi niezależnie od tego, czy została wylana pod Monte Cassino, czy pod Lenino, i czy ginęli Polacy, czy polscy Żydzi. Z dawnej historii wymienia się żydowskiego bohatera Powstania Styczniowego Berka Joselewicza. Przypomnę też taką historię. Otóż ortodoksyjnym Żydom nie wolno zbliżać się do krzyża.

I podczas pewnej manifestacji przeciw caratowi Polak niosący krzyż padł od strzałów Kozaka. Wtedy wyskoczył młody chłopaka z pejsami, z jesziwy, chwycił ten krzyż, poszedł z demonstracją i zginął. Leży na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie. "Jedno powstanie raz ludzi szlachetnych" - napisał Julian Tuwim w "Kwiatach polskich".

Dziękuję za rozmowę.

(Rozmowa nieautoryzowana)

SZYMON SZURMIEJ - ur. 18 czerwca 1923 r. w Łucku. Przez kilkanaście !at pracował jako reżyser teatrów w Opolu i Wrocławiu, gdzie wystawił m.in. "Krakowiaków i górali" W. Bogusławskiego, "Balladynę" J. Słowackiego, "Pana Jowialskiego" A. Fredry. Od 1970 r. dyrektor, reżyser i aktor Teatru Żydowskiego w Warszawie, gdzie zagrał m.in. Menachema Mendla w "Tewje mleczarzu" Ziamkego Gingolda w "Spadkobiercach" Szolema Alejchema, Willy'ego Lomana w "Śmierci komiwojażera" A. Millera, Mendeia Krzyka w "Zmierzchu" I. Babla oraz wyreżyserował dziesiątki spektakli. Jak napisał Witold Fifler, jego aktorstwo "nawiązuje do tradycyjnej stylistyki starego teatru żydowskiego, w którym rubaszna rodzajowość sąsiaduje z melancholią". Szymon Szurmiej ma na swoim koncie także role filmowe, m.in. w "Austerii" J. Kawalerawicza, "Wichrach wojny" wg H. Wouka, w serialach telewizyjnych "Życie Kamila Kuranta" i "Janosik". Zagrał też m.in. rabina w "Przedwiośniu" F. Bajona wg powieści S. Żeromskiego. Uhonorowany licznymi nagrodami za działalność artystyczną i w organizacjach żydowskich.

Wyjazd po wydarzeniach marcowych Idy Kamińskiej i dużej części zespołu artystycznego Teatru Żydowskiego postawił przed nowym dyrektorem zadanie uzupełnienia składu aktorskiego. Szymon Szurmiej powołał więc przy teatrze studium aktorskie i po kilku latach uzupełnił zespół nowymi, wykształconymi aktorami. Uratował tym samym teatr przed upadkiem, który groził mu w wyniku wyjazdu z kraju większej części zespołu aktorskiego i sytuacji powstałej w Polsce po 1968 r. W Teatrze Żydowskim kontynuuje najlepsze tradycje sceny żydowskiej w Polsce. W jego dorobku znajduje się prawie cały repertuar klasyki żydowskiej. Teatr Żydowski odbył wiele podróży zagranicznych występując niemal we wszystkich krajach świata (w całej Europie, (zraelu, USA, Kanadzie, Argentynie, Australii). Zagraniczne przedstawienia Teatru Żydowskiego spotykały się zawsze z doskonałym przyjęciem publiczności i wielkim uznaniem krytyki za profesjonalizm i dojrzałość artystyczną oraz kultywowanie tradycji teatralnej w języku jidysz. Szymon Szurmiej stał się ambasadorem tradycji odwiecznych związków kultury żydowskiej i polskiej. 18 czerwca 2003 r. w 80. rocznicę urodzin Szymon Szurmiej został odznaczony przez prezydenta Kwaśniewskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski w uznaniu wybitnych zasług w długoletniej pracy twórczej, za osiągnięcia w działalności artystycznej i społecznej. W lipcu 2004 r. został honorowym obywatelem miasta Warszawy. Był przewodniczącym Komisji Koordynacyjnej Organizacji Żydowskich w RL członkiem Światowego Kongresu Żydów, wiceprezydentem Światowej Federacji Żydów Polskich, członkiem egzekutywy Europejskiego Kongresu Żydów oraz członkiem Prezydium Światowego Komitetu Kultury Żydowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji