Artykuły

Przybyło z Gdańska, przeminęło z wiatrem

"Faktor T" w reż. Leszka Bzdyla Teatru Dada von Bzdülöw z Gdańska w Starym Browarze w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Smutno i nijako zrobiło mi się po premierze spektaklu "Faktor T" Teatru Dada von Bzdülöw. Czekałam na osobiste wyznanie artystów, tymczasem wzięłam udział w wyważeniu dawno otwartych drzwi

Światową premierę najnowszej choreografii Leszka Bzdyla zobaczyli w miniony weekend w Starym Browarze pierwsi widzowie. Za kilka dni spektakl obejrzy publiczność w Gdańsku - zespół Dada von Bzdülöw ma tam swoją siedzibę. Jesienią artyści wystawią "Faktor T" w ramach festiwalu Live Arts w Filadelfii. Spektakl powstał bowiem dzięki współpracy z filadelfijską organizacją Dance Advance, wspierającej taniec w Stanach Zjednoczonych. Partnerami w projekcie są także Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku, Kulczyk Foundation oraz gdański Klub Żak.

W ślad za imponującym mecenatem nie idą, niestety, innowacyjne działania artystów: Katarzyny Chmielewskiej i Bethany Formica, Leszka Bzdyla oraz Rafała Dziemidoka. Nie mam zarzutów do działań formalnych tancerzy: nie brak im talentu, doświadczenia, twórczego porozumienia, humoru i pomysłów. Bardzo dobitnie i z dużą wprawą odgrywają przed widownią zarówno telewizyjny spektakl okrucieństwa, jak i ogłupiający "Taniec z Gwiazdami" z elementami rewii i kankana. Całość ilustruje - nie wiem po co - dekalog wypowiedziany na głos po angielsku przez jednego z tancerzy. - Ludzie trzymali z Chrystusem, bo zamieniał wodę w wino. Ciekawe, co by zrobił z cukrem - mówi Dziemidok. Bzdyl tymczasem wiesza nad sceną bryłę lodu, która topiąc się powoli, symbolizuje upadek współczesnej kultury. Kultury, której ramy kreślą wielkie pieniądze, słupki oglądalności i wszechmogący recenzenci. - Ktoś ważny jest na sali - podchwytują artyści ten ostatni wątek, a następnie przeczesują widownię w poszukiwaniu potencjalnego Romana Pawłowskiego i Łukasza Drewniaka. Ponieważ ich nie znajdują, tworzą "w ciemno". Dekonstruują. Ironizują. Przerysowują. Uwodzą. Przebierają się, a nawet rozbierają. Wyciskają z siebie pot i łzy. W tle pobrzmiewa intrygująca muzyka Mikołaja Trzaski, chwilami przywodząca na myśl film "Miasteczko Twin Peaks". Tyle tylko że David Lynch potrafi budować klimat swoich filmów osnuwając tajemnicą nawet absurdalną opowieść. Leszek Bzdyl pozwala czytać w spektaklu "Faktor T" jak w otwartej księdze. Problem polega na tym, że to lektura pełna ogólników.

- I can't do it anymore - wyznaje w finale spektaklu Bethany Formica, stojąc na głowie. A ja mam w głowie dokładnie to samo zdanie: "już nie mogę". - Muszę jeszcze gdzieś kupić suchą karmę dla psa, jutro niedziela - konstatuję zakładając szalik. I tyle.

Gdy w sobotę wieczorem oglądałam najnowszy spektakl Teatru Dada von Bzdülöw, nad miasto nadciągał właśnie złowieszczy orkan Emma, który miał zrywać dachówki i przewracać drzewa z korzeniami. W Wielkopolsce skończyło się na dużym wietrze.

Podobnie sytuacja miała się ze spektaklem "Faktor T": czekałam na jakieś poruszenie. Nie nastąpiło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji