Artykuły

Tak toczył się marzec: 29 lutego 1968

Sprawa "Dziadów" stała się w tej sytuacji kamykiem, który poruszył lawinę. Już trzeciego dnia po zdjęciu sztuki z afisza Andrzej Kijowski, Paweł Jasienica i Antoni Słonimski zaczęli zbierać podpisy pod wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnego zebrania pisarzy - pisze Piotr Osęka w Gazecie Wyborczej.

Od dzisiaj publikujemy kalendarium wydarzeń Marca '68. Zaczynamy od nadzwyczajnego zebrania oddziału warszawskiego Związku Literatów Polskich - reakcji na zakaz wystawiania "Dziadów" Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. W najbliższych tygodniach - czasem codziennie, czasem co kilka dni - będziemy przypominać, co działo się w Polsce przed 40 laty.

Nadzwyczajne zebranie oddziału warszawskiego Związku Literatów Polskich odbywało się w napiętej atmosferze. Na zadawniony konflikt między partią a twórcami nałożyły się wydarzenia sprzed paru godzin: w gmachu cenzury ktoś odpalił świecę dymną, po mieście krążyły pogłoski o wybuchu bomby. Obawiano się, że to prowokacja mogąca służyć SB do oskarżenia nieprawomyślnych pisarzy o terroryzm.

Późnym popołudniem 29 lutego warszawscy literaci zgromadzili się w sali konferencyjnej ZAIKS-u. "Czterystu zebranych reprezentowało wszystkie sfery i pokolenia ZLP - wspominał teatrolog Zbigniew Raszewski. - Były wiekowe damy pisujące książki dla dzieci, byli znani pisarze, przyszli i młodzi ludzie z baczkami i brodami. Największe wrażenie sprawiali najmłodsi poeci w swetrach i w dżinsach, nazwisko Mickiewicza - jak u Mrożka w Śmierci porucznika - wymawiający z ogniem w oczach.

Bezpośrednim powodem zwołania obrad był zakaz wystawiania Mickiewiczowskich "Dziadów" w Teatrze Narodowym. Premiera sztuki w reżyserii Kazimierza Dejmka odbyła się w listopadzie. Spektakl od razu spotkał się z niechęcią władz, które zaczęły doszukiwać się w nim akcentów antyrządowych. Ostatecznie kierownictwo partii zdecydowało, że 30 stycznia odbędzie się ostatnie przedstawienie. Manifestacje studenckie po nim i towarzyszące im represje władzy jeszcze dobitniej unaoczniły skandal, jakim było cenzurowanie przez partię narodowej kultury.

Niechęć do partii narastała w środowiskach twórczych od dłuższego czasu. W 1964 r. 34 czołowych intelektualistów wystosowało list otwarty do premiera, protestując przeciw zaostrzeniu cenzury. W odpowiedzi sygnatariusze zostali objęci zapisem cenzorskim oznaczającym zakaz publikowania w prasie codziennej.

Jesienią 1964 r. prokuratura aresztowała Melchiora Wańkowicza za przesłanie artykułu Wolnej Europie. Po kilku tygodniach odbył się proces, w którym znany pisarz otrzymał wyrok trzech lat więzienia. Wykonanie kary na wniosek Gomułki od razu zawieszono, jednak elity otrzymały ostrzeżenie. W listopadzie 1967 również na trzy lata skazano Ninę Karsov, sekretarkę ociemniałego historyka Szymona Szechtera, z którym wspólnie gromadziła informacje o procesach politycznych i prześladowaniach. Na początku lutego identyczny wyrok otrzymał Janusz Szpotański, autor opery "Cisi i gęgacze" - pamfletu na partię i Gomułkę. Zarówno Karsov, jak i Szpotański ukarani zostali za samo sporządzenie "szkalujących" tekstów, co stanowiło powrót do praktyk sprzed Października.

Sprawa "Dziadów" stała się w tej sytuacji kamykiem, który poruszył lawinę. Już trzeciego dnia po zdjęciu sztuki z afisza Andrzej Kijowski, Paweł Jasienica i Antoni Słonimski zaczęli zbierać podpisy pod wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnego zebrania pisarzy. Lutowe posiedzenie ZLP stało się widownią najbardziej radykalnej krytyki ustroju, jaka dotychczas pojawiła się w wystąpieniach intelektualistów. Przy tej okazji uwypuklił się podział na literatów niezależnych oraz lojalnych wobec władz.

Debatowano nad dwoma projektami rezolucji: ugodowym, zgłoszonym przez Stanisława R. Dobrowolskiego w imieniu PZPR ("Pragniemy kategorycznie odgrodzić się od prób manifestowania postaw (...) sprzecznych z interesami naszego Ludowego Państwa"), i krytycznym wobec władzy, przygotowanym przez Kijowskiego: "System cenzury oraz kierowania działalnością kulturalną (...) zagraża kulturze narodowej, hamując jej rozwój, odbiera jej autentyczny charakter i skazuje na postępujące wyjałowienie".

Przytłaczająca większość obecnych popierała tekst Kijowskiego. Krytykowano nie tylko politykę kulturalną partii, ale też szowinizm i brutalność władzy. Słonimski oświadczył: "Teraz pojawiło się nowe pojęcie - żydoantykomuna. (...) Niewiele zostało ze zdobyczy polskiego Października. Powrócił w całej mocy Mały Kodeks Karny, nie giną już ludzie bez sądu, ale wraca surowość i mściwość wyroków sądowych. Literaturę zahamowano w rozwoju".

Pisarze otwarcie kwestionowali prawomocność władzy komunistycznej. "To są logiczne skutki rządzenia nie tylko bez kontroli, bez odpowiedzialności, ale bez jakiejkolwiek konfrontacji z opinią publiczną" - oświadczył Jasienica, odnosząc się do alergicznych reakcji władzy na studenckie demonstracje.

Najbardziej obrazoburcze, bo podważające fundamenty systemu, było z pewnością wystąpienie Leszka Kołakowskiego: "Nie ma naprawdę znaczenia dla tej dyskusji, czy interpretacja Dziadów była dobra czy zła (...). Chodzi o warunki istnienia kultury narodowej, która karłowacieje pod wpływem niezliczonych ciosów, chaotycznie, na oślep i w popłochu wymierzanych jej przez różne władze administracyjne. (...) Doszliśmy do sytuacji zawstydzającej, kiedy cała dramaturgia światowa - od Ajschylosa, przez Szekspira, do Ionesco, stała się jednym zbiorem aluzji do Polski Ludowej".

Żaden głos nie spowodował jednak w następnych tygodniach takich reperkusji, co wypowiedź Stefana Kisielewskiego atakująca cenzurę. "Jest to instytucja tajna, państwo w państwie, działające nie wiadomo na jakich zasadach - mówił felietonista "Tygodnika Powszechnego". - Dlatego ja opowiadam się za rezolucją kolegi Kijowskiego, która stawia sprawę całościowo na tle tej skandalicznej dyktatury ciemniaków w polskim życiu kulturalnym, jaką obserwujemy od dłuższego czasu".

Projekt Kijowskiego wygrał z tekstem Dobrowolskiego w głosowaniu tajnym stosunkiem 221 do 124. Na tle miażdżącej krytyki obrona rządzących wypadła blado. Pisarze wspierający partię zamiast merytorycznej polemiki wybierali pogróżki, a autorytetem, na który się powoływali, było raczej SB niż Marks.

Ich patroni w KC uznali, że minął czas negocjacji. Było już późno w nocy, kiedy na salę zaczęły docierać informację, że na pobliskich ulicach stoją samochody milicyjne, a w stronę gmachu ZAIKS-u zmierza grupa "aktywu " z zamiarem "wyjaśnienia pisarzom, co myślą robotnicy". Literaci pospiesznie zakończyli obrady i opuścili budynek.

Jednak żadne groźby nie mogły zamazać buntowniczej wymowy zebrania. Nadchodził czas otwartej wojny między partią a inteligencją. Tabu zabraniające otwartej krytyki systemu zostało złamane. Z drugiej strony represje wobec niepokornych intelektualistów za kilka dni osiągną niespotykaną dotąd skalę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji