Artykuły

Narodziny i upadek Godunowa

Nikt z siedzących w teatrze nie miał wątpliwości, że na naszych oczach toczy się batalia o władzę nie w odległym XVI stuleciu, ale tu i teraz. Gdzieś bardzo blisko. Treliński idzie jeszcze dalej i - by nikt nie miał żadnych wątpliwości - przenosi "Borysa" do... współczesnego studia telewizyjnego - po premierze "Borysa Godunowa" w reżyserii Mariusza Trelińskiego w Litewskim Narodowym Teatrze Opery i Baletu w Wilnie, pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

Opera, czyli telewizyjny show - Mariusz Treliński nowatorsko pokazał w Wilnie "Borysa Godunowa".

To pierwsza od niemal roku (od wrocławskiego "Króla Rogera" Szymanowskiego) nowa inscenizacja Mariusza Trelińskiego. Tym razem polski reżyser wystawił spektakl w Litewskim Narodowym Teatrze Opery i Baletu w Wilnie (założonym w 1920 roku), jednej z najważniejszych instytucji kulturalnych tego kraju, która może poszczycić się stałą współpracą z takimi twórcami, jak Francesca Zambello, Günter Krämer czy Robert Wilson. Od miesiąca dyrektorem muzycznym Opery Litewskiej jest Robertas Šervenikas.

Godunow przedwyborczy

Treliński sięgnął po "Borysa Godunowa" Musorgskiego, jedną z najbardziej dramatycznych rosyjskich oper XIX-stulecia, której libretto oparte jest na utworze Aleksandra Puszkina. To opowieść o dawnej Rosji (Borys był carem w latach 1598-1605), ale także o mechanizmach sprawowania władzy i jej bezwzględnym wykorzystywaniu.

Uniwersalne wartości tej historii w litewskiej inscenizacji są najważniejsze. Dzieje się też tak za sprawą wyboru partytury - Treliński sięgnął po pierwszą wersję "Borysa", tę, która w 1871 r. została odrzucona przez Teatr Maryjski w Petersburgu. Zdeterminowany kompozytor rozpoczął wtedy poprawianie dzieła, dopisał cały akt polski (rozgrywający się na dworze w Sandomierzu), dodał też scenę pod Kromami.

W wystawionej na Litwie pierwszej wersji - opublikowanej w 1928 r. w Londynie - dramat (w siedmiu obrazach z prologiem) dzieli się na dwie części. Spektakl koncentruje się na intronizacji, narodzinach potęgi Borysa oraz na jego upadku i śmierci.

Treliński, co dla niego tak charakterystyczne, proponuje nam psychologiczną wiwisekcję głównego bohatera, stara się wejść w jego myśli, sposób rozumowania, ale nade wszystko analizuje metody sprawowania władzy i prześwietla carskie otoczenie, naszpikowane zręcznymi graczami politycznymi. Wciąga nas w swoistą grę, której zwycięzca może być tylko jeden. Gra toczy się o najwyższą stawkę, bez względu na konsekwencje, jej wynik łatwo można przewidzieć.

Takie odczytanie "Borysa" w przededniu wyborów prezydenckich w Rosji okazało się w Wilnie śmiałym posunięciem. Nikt z siedzących w teatrze nie miał wątpliwości, że na naszych oczach toczy się batalia o władzę nie w odległym XVI-stuleciu, ale tu i teraz. Gdzieś bardzo blisko.

Godunow w telewizyjnej sieczce

Treliński idzie jeszcze dalej i - by nikt nie miał żadnych wątpliwości - przenosi "Borysa" do... współczesnego studia telewizyjnego. Pomysł jest czytelny. Żyjemy w czasach dominacji mediów, zwłaszcza telewizji, która ze swą napastliwością, szybkością komunikacji, pogonią za sensacją jest w stanie zrobić wszystko, by pozyskać widza. Gorące newsy tworzą spektakl polityczny - czy tego chcemy, czy nie. Oglądamy więc transmisje wykonywanych wyroków śmierci i drobiazgowo zaplanowanych ataków terrorystycznych, oglądamy obrazy z ukrytych kamer przemysłowych, słuchamy prywatnych nagrań. Tym żyją media. I tym żyje wileński "Godunow". I to w studiu telewizyjnym ostatecznie z udziałem prowadzących, publiczności, gości, hostess i wreszcie nas, widzów, rozgrywa się dramat głównego bohatera. Skąd my to znamy?

W przeprowadzeniu pomysłu reżyser jest bardzo konsekwentny. Już na samym początku na naszych oczach ginie dziecko (prawowity następca tronu), jego krew zapowiada władzę silnej ręki, ale także finałową agonię. Treliński nie byłby sobą, gdyby nie pokazał scen, które epatują siłą przekazu i emocji - tak jest na samym początku, gdy oglądamy dławienie manifestacji czy intronizację władcy, uroczystość, której rozmach dobrze znała zarówno carska Rosja, jak i Związek Radziecki.

Im jednak dalej, tym obraz spektaklu ulega większemu rozproszeniu (scena w karczmie odbywa się w domu publicznym), najbardziej zaś kontrowersyjnie ogląda się kulminację, czyli agonię Borysa. Jesteśmy widzami wielkiego telewizyjnego show, w którym nagromadzenie szczegółów, gadżetów, postaci (wchodzących i wychodzących), odnoszeń do popkultury tworzy labirynt bez wyjścia.

Najważniejszy wątek Borysa schodzi na dalszy plan. Car ginie na naszych oczach, w świetle kamer i monitorów, na których jeszcze niedawno wyświetlano fragmenty kreskówki "Wilk i zając".

"Godunow" historyczny?

Idea Trelińskiego, choć bardzo kusząca, rozpada się na kawałki. Z uniwersalnego dramatu powstał posiekany na klatki film. Momentami zachwycający, chwilami nużący. Opera powinna być paląca i prowokacyjna, tylko wtedy unika koturnowości i stetryczenia. Nie chcę jednak, by maltretowała nasze zmysły, by pozbawiała nas intymnego kontaktu z dziełem, by nie pozostawiała miejsca naszej wyobraźni i emocjom. Nie lubię, gdy wciąga się mnie do gry, omamia, zniewala i bezwzględnie porzuca.

Muzycznie spektakl wypadł bardzo przyzwoicie - zmobilizowano najlepszych śpiewaków litewskich. Borysa grał jedyny w tym spektaklu Rosjanin, Edem Umerov, doskonały aktorsko, o szlachetnym głosie, pozbawionym jednak dramatu i potęgi. Robertas Šervenikas poprowadził partyturę Musorgskiego raczej lirycznie niż dramatycznie. Bez kontrastów, kulminacji, potęgi. Rzec by można, kameralnie.

Ale i tak nikt o tym pamiętać nie będzie. Wileński "Borys" przejdzie do historii dzięki pomysłom scenicznym. No właśnie, a może wcale nie przejdzie?

***

W kwietniu w operze w Tel Awiwie Mariusz Treliński pokaże "Madame Butterfly" Pucciniego, a później w Sankt Petersburgu i w Edynburgu "Króla Rogera" Szymanowskiego. W dalszych planach jest "Łucja z Lammermooru" Donizettiego w Sankt Petersburgu. Premiera "Orfeusza i Eurydyki" Glucka, zaplanowana w tym sezonie w operze w Bratysławie, została przeniesiona na inny termin.

Modest Musorgski "Borys Godunow"

reżyseria Mariusz Treliński, scenografia Boris Kudlieka, kostiumy Magdalena Musiał, choreografia Tomasz Wygoda, wizualizacje Krzysztof Rudz, Jacek Poręba. Soliści, Chór i Orkiestra Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu w Wilnie, dyr. Robertas Šervenikas. Premiera 29 lutego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji