Artykuły

Teatr Telewizji to scena królewska

- Teatr TV zawsze był oczekiwanym gościem w naszych domach - mówi ADAM HANUSZKIEWICZ.

Teatr Telewizji w czasach, gdy byłem dyrektorem artystycznym Telewizji Polskiej, czyli w latach 1956 -1963, byt jedynym teatrem telewizji w Europie, który na małym ekranie pokazywał wielką klasykę. Wystawialiśmy m.in. Prousta, Twaina, Krasińskiego, Słowackiego, Norwida, ze współczesnych wprowadziłem np. Hłaskę, Iredyńskiego, "Naszą małą stabilizację" Różewicza. Byt to teatr prezentowany na żywo, były transmisje bezpośrednio z teatrów, były widowiska ustawiane w studiu, wszystko odbywało się w polowych wręcz warunkach. A telewidzowie? To przecież była absolutna nowość! Kiedyś poszedłem do Andrzeja Kijowskiego. I jego syn, także Andrzej, który miat wtedy jakieś 5-6 lat, właśnie zasiadł przed telewizorem. Usiadłem obok niego. Na monitorze ukazała się moja twarz - wygłaszałem tzw. słowo wstępne przed spektaklem Teatru Telewizji. Mały Kijowski patrząc to na mnie, to na ekran, powiedział ze zdumieniem: "Jak to? To ty jesteś tutaj, a nie tam?".

Jak przekonałem telewidzów do oglądania teatru na małym ekranie? Odpowiem anegdotą. Robiłem spektakl telewizyjny "Heloiza i Abelard" w tłumaczeniu Jana Kotta. Zdjęcia byty w studiu. Przychodzi obrażony Kott i mówi: mam w d... twoją telewizję, ale chcę zobaczyć, jak to aktorzy zagrają. Wszedł do studia przy pl. Wareckim, usiadł i oglądał aktorów. Ale widzi, że kamerzyści patrzą w monitor. Odwrócił się raz, drugi raz, wreszcie cały spektakl obejrzał na ekranie monitora. To był mój triumf.

Nie było wozów transmisyjnych, ampeksów itp" a jednak powstawały przedstawienia wielkie, wybitne, znaczące. Dziś nie ma powrotu ani do tej formuły, ani do tej stylistyki, gdyż przy tym postępie techniki filmowej obnażono by tylko anachroniczność tamtego Teatru Telewizji. Czy gdybyśmy te wszystkie obecne cuda techniki mieli, powstałby Teatr Telewizji, który rozsławił nas w Europie? Po przedstawieniach otrzymywałem od telewidzów masę listów zaczynających się słowami: "Gdy pan był u nas w domu, był pan naszym gościem". Są goście, których się lubi, których nie lubimy i tacy, którzy nas drażnią. Teatr Telewizji byt oczekiwanym gościem. Teatr Telewizji to nie jest teatr dla 40 milionów Polaków, ale jest to parę teatrów domowych granych dla kilku osób w pokoju. W historii teatru to teatr królewski, w którym królem jest ojciec, królową matka, dzieci następcami tronu. Bohaterem teatru telewizyjnego jest twarz żywego człowieka, który mówi do nas. Stąd niespotykana w innych mediach szansa na słowo, na język poetycki, na teatralny wyraz dzięki pokazaniu w wielkim zbliżeniu twarzy aktora skupionego i myślącego.

Odszedłem z Teatru Telewizji w roku 1963, bo nauczyłem się go robić, a w sztuce nie wolno robić tego, co się umie.

Teatr Telewizji dawał wówczas aktorom ogromną popularność, porównywalną z popularnością z obecnych seriali i telenowel. Porównywalną, ale inną. Popularność serialowo-telenowelowa jest dość niebezpieczna, bo często aktor tak zlewa się z graną postacią, że... traci nazwisko. Niektórzy z tego impasu wychodzą obronną ręką, jak np. Janusz Gajos, inni nie. "Telemaska" jest świadectwem popularności, swoistym konkursem na osobowość Teatru Telewizji. "Ja bardzo lubię sławę popularną, lękam się tylko wymuskanej stawy" - mówił Juliusz Słowacki. A ja za nim.

Na zdjęciu: Adam Hanuszkiewicz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji