Artykuły

Samotność manekinów

"Bliżej" w reż. Redbada Klijnstry w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku - dodatku Kultura.

"Bliżej" w krakowskim Teatrze Słowackiego bada puls życia metropolii. Niczym owadom przygląda się młodym, pięknym i wydrążonym z uczuć bohaterom. Bywa przejmujące.

Stereotyp mówi tak: prawdziwie mocne sztuki, portretujące zatracające się w seksie, używkach i dojmującej pustce wyścigu szczurów młode pokolenie wychodzą wyłącznie spod piór tzw. brutalistów. Autorzy głównego nurtu wolą nie stawiać ostrych diagnoz w obawie przed utratą publiczności, a więc i części wpływów. Stereotyp wart funta kłaków. Patrick Marber, brytyjski dramaturg, autor "Bliżej", nominowany do Oscara za scenariusz "Notatek o skandalu" zapewne nigdy nie zawracał sobie nim głowy. Sądząc po "Bliżej", które zrobiło światową karierę, zależy mu na tym, by pisać wciągające historie, tworzyć sylwetki intrygujących postaci, nie bać się mocnych scen. Poza tym wszystko po staremu - nikt nie wyważa otwartych drzwi. "Bliżej" to dobrze skrojona sztuka nowych czasów. Ekranizował ten tekst Mike Nichols, mając w obsadzie Portman, Roberts, Lawa i Owena, zrywających z bezpiecznym hollywoodzkim graniem. Jednak równie dobrze jak aktorów zapamiętałem smutny londyński pejzaż. Opustoszałe place i ulice, drapacze chmur, z których odpłynęło życie. Idealna sceneria do opowieści o ludziach, którzy za fasadami pięknych ciał kryją wyjałowienie i pustkę. Prowadzą swoje gry, by na koniec zadawać sobie rany. A seks jest ucieczką, całkiem pozbawiony wyższego wymiaru.

Film Nicholsa mocno wbił się pod powiela. Autorzy krakowskiego przedstawienia mieli więc utrudnione zadanie. Uwolnić się od tamtych obrazów i nadać inscenizacji własny rys. I jeszcze w niewielkiej przestrzeni Sceny Miniatura obrazem i dźwiękiem pokazać rwany rytm życia city, wiążącego bohaterów. Udało się. Spektakl Redbada Klijnstry zaskakuje. Dużo więcej niż można się było spodziewać jest w jego "Bliżej" ironii, akcentów jawnie humorystycznych. Skoro nie ma wielkiej sceny, nie warto niczego udawać. Klijnstra wraz z autorką scenografii Aleksandrą Maślik narzuca zatem inscenizacji nadto wyraźny formalny rygor. Kanapa, krzesła, fotel, stolik. Przestawiane na wiele sposobów przez aktorów tworzą kolejne miejsca akcji. Można ograniczenie zamienić w atut. Bo owe mocno rytmizowane intermedia stanowią wartość samą w sobie. A podkreślanie reguł czysto teatralnej gry pozwala przełamać realizm dramatu Marbera, otworzyć go innym kluczem.

Dan (Marcin Sianko), Anna (Dominika Bednarczyk), Larry (Radek Krzyżowski) i Alice (Anna Cieślak) wchodzą na scenę krokiem zwycięzców. Za chwilę podzielą łupy w erotycznej grze, połączą się w pary, potem konfiguracja się zmieni, jak w tańcu, kiedy ktoś bawi się w odbijanie. Żyć szybko, korzystać z życia i udawać, że to życie takie właśnie ma być - tak brzmi dewiza ludzi z dramatu Marbera. Sam znam podobnych do nich, widuję ich niemal codziennie, gdy przewalają się tłumem przez warszawskie ulice. Wieczorem najpierw poluzują krawaty, wlewając w siebie drink za drinkiem. A potem może pójdą na całość -jeśli wystarczy im odwagi. Klijnstra i jego aktorzy też ich znają, dlatego to "Bliżej" mówione jest szczerze, własnym głosem. To oprócz wrocławskich "Gier" najważniejszy spektakl w reżyserskim dorobku artysty. Najlepiej widać w nim aktorskie doświadczenie Klijnstry, nie oznaczające jednak zamknięcia w jednym stylu grania. Świetni bez wyjątku Bednarczyk, Cieślak, Sianko i Krzyżowski chętnie zmieniają tonacje i konwencje. Od groteskowego przerysowania przechodzą do scen rodem z rasowej psychodramy. Chwilami przejmujące to przedstawienie. Trafia w punkt owej samotności w wielkim mieście, gdy nie można już niczego udawać. Nie ma w nim niepotrzebnej obrony bohaterów, choć czasem chciałoby się, by autorzy poszli jeszcze dalej, a aktorzy zapomnieli o wstydzie, do końca obnażyli swe postaci Sednem sztuki Marbera jest bowiem ich upodlenie. Na scenie Słowackiego dużo się o nim mówi, zbyt mało pokazuje. W spektaklu takim jak "Bliżej" krzyk znaczy więcej niż szept Tak czy inaczej, choć to nie prapremiera, dopiero Klijnstra odkrył ,Bliżej" dla polskiego teatru. Jego inscenizacja będzie dla następnych punktem odniesienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji