Artykuły

Horror dziecięcy

"Wiedźmy" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Kalina Mróz w Metrze.

Kto chociaż raz nie chował się pod kołdrą z latarką, zęby wyszeptać rówieśnikom straszliwe historie o duchach, ten chyba nigdy nie był dzieckiem. "Wiedźmy" w reżyserii Agnieszki Glińskiej to sceniczna, trochę straszna rozrywka dla najmłodszych. Taki baśniowy horror dla dzieci

W warszawskim Teatrze Lalka na scenę wychodzą ostro umalowane i krzykliwie ubrane wiedźmy. Śpiewają, krzyczą, piszczą, a w kulminacyjnym momencie któraś zrzuca perukę, żeby obnażyć odrażającą łysinę. Na widowni rozlegają się pojedyncze piski, zaraz potem radosny chichot. Maluchy wtulają się w rękawy rodziców i pytają, czy wijący się w kocich pazurkach rozentuzjazmowanej czarownicy wąż jest prawdziwy. - W teatrze dzieci doświadczają takiego bezpiecznego strachu. Ja w dzieciństwie lubiłem się bać - mówi odtwórca głównej roli w przedstawieniu Mariusz Laskowski. Język teatru rzeczywiście znacząco odbiega od filmowego, wszystko jest przerysowane, wyolbrzymione, wyraźnie udawane. Dzięki zderzeniu dziwacznej prozy Roalda Dahla, autora między innymi słynnej książki "Charlie i fabryka czekolady", oraz pełnego przenośni świata lalek Agnieszka Glińska stworzyła barwny, często zaskakujący spektakl. Roi się w nim od ruchliwych myszy o długich ogonach, jest babcia niewyjmująca z ust cygara, a tytułowe wiedźmy plują zieloną śliną. Aktorzy są dosłownie podzieleni na swoją własną postać i przedstawiającą dziecko lalkę. Mariusz Laskowski podkreśla jednak, że "sądząc z reakcji dzieci, nie miały one najmniejszych problemów ze zrozumieniem, że aktor i lalka to jedna osoba".

Oryginalny jest również koniec sztuki, niewskazujący jednoznacznie szczęśliwego zakończenia. W klasycznych bajkach dla dzieci wszystko zwykle kończy się dobrze i najmłodsi nie mają większych powodów do dezorientacji. Przewrotny spektakl Glińskiej pozostawia widzom zakończenie do dowolnej interpretacji, ze zdecydowaną nutą optymizmu. - Widziałem amerykańską, filmową wersję książki Dahla z przesłodzonym happy endem i moim zdaniem nie da się tego oglądać. Nasze rozwiązanie jest po prostu ciekawsze - tłumaczy Laskowski. Straszenie dzieci w teatrze może się wydać dość kontrowersyjną metodą rozrywki, jednak psycholog Ewa Samuła tłumaczy, że są na to sposoby. - Najważniejsze są odpowiednie warunki. Jeżeli dziecko wychowuje się w poczuciu bezpieczeństwa, a rodzice umieją wyjaśnić, że świat na scenie to tytko fikcja, wtedy nie widzę przeciwwskazań, oczywiście, jeśli w bajce zadbano o wyraźny podział na dobro i zło oraz pokazano, że dobro zwycięża. Odrobina niepokoju w celach dydaktycznych na pewno nie zaszkodzi - mówi pani psycholog. W "Wiedźmach" nie ma wątpliwości, kto jest czarnym charakterem, a jasna strona triumfuje. Maluchy od lat 7 mogą więc bać się spokojnie, a rodzice nieźle bawić, bo spektakl Glińskiej to baśń na poziomie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji