Artykuły

Arie z tytoniem w tle

"Carmen" ma pecha. Chociaż dziś jest arcypopularna (kto nie potrafi zanucić arii torredora?), to na premierze dzieło Georgesa Bizeta zlekceważono. Dziś szykanują je przeciwnicy palenia. I fachowcy od marketingu, którzy zastępują słowa reklamami środków czystości.

Teatr Wielki sięgnął po "Carmen" Georgesa Bizeta - czyli operę, którą trudno wystawiać w Szkocji. Dlaczego? Bo akcja "Carmen" zaczyna się w sewilskiej fabryce cygar. A od kwietnia w Szkocji obowiązuje bezwzględny zakaz palenia w miejscach publicznych, więc także na scenach operowych. Aktorzy naraziliby się na grzywnę 50 funtów, a właściciel teatru mógłby zapłacić aż 1000 funtów i stracić licencję. Krucjata przeciwników błękitnego dymu dotarła też do San Francisco: tam wystawiono operę w wersji "niepalącej". Zrewoltowane pracownice fabryki cygar co prawda potrząsały cygarami, ale niezapalonymi. Recenzenci kpili, że inscenizacji zabrakło ognia. Oczywiście, palenie w operze trzeba ograniczać, w końcu dym szkodzi na głos. Z drugiej jednak strony istnieją papierosy - "Carmeny"...

Wszystko to przez ogromną popularność opery wg noweli Prosepra Merimee, przerobionej przez librecistów: Henri Meilhaca i Ludovica Halevy. Tytułowa Carmen (mezzosopran lub sopran dramatyczny) to Cyganka, pracownica fabryki cygar. Pożądają jej wszyscy mężczyźni w Sewilli; jej jednak wpada w oko Don Jose, sierżant dragonów (tenor). Podoficer od razu ma z tego powodu kłopoty. Miał aresztować Carmen po zamieszkach w fabryce - zamiast tego sam trafił do karceru, bo dziewczyna zwiodła go słodkimi słówkami. W drugim akcie Don Jose musi przez Carmen zdezerterować ze służby; broni dziewczyny przed swoim przełożonym-uwodzicielem, porucznikiem Zuniga (bas). Oboje uciekają i przystają do przemytników. Don Jose musi jednak wracać do stolicy Andaluzji na pogrzeb matki. W to graj Carmen, której serce zdobywa w międzyczasie torrador Escamillo (baryton). Dziewczyna bagatelizuje fakt, że karty wywróżyły jej szybki koniec. Śmierć przychodzi z ręki byłego, zazdrosnego kochanka. Ona pogardzając Don Jose, oddaje mu pierścionek zaręczynowy. On, wyznając Carmen miłość, wbija jej sztylet w serce.

Dziś nie chce się wierzyć, że tę historię miłosną podczas premiery w 1875 r. na scenie Opery Paryskiej przyjęto chłodno, bo mieszała wątki tragiczne i komediowe, a arie były zbyt melodyjne. Dziś opera Bizeta jest tak popularna, że marketing wykorzystuje ją także do niewybrednych działań promocyjnych. Zanucą państwo habanerę z pierwszego aktu "Carmen"? - to zapewne zbyt trudne zadanie. Ale wystarczy zapytać o reklamę, w której roztańczone gospodynie szorowały mopami podłogę, śpiewając do nut Bizeta higieniczną apologię: "Nowy środek to istny cud, tak szybko i łatwo usuwa brud!". Kompozytor pewnie zatyka uszy w grobie. Oryginalne słowa "Lamour est un oiseau rebelie" (Miłość jest niesfornym ptakiem), sam napisał!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji