Córka Króla Smoków uczy ludzi tańczyć
Teatrze im. Hansa Christiana Andersena przeniesiemy się dziś w świat dawnych Chin. Dziś premiera starej chińskiej baśni "Córka Króla Smoków" w reżyserii Włodzimierza Fełenczaka. Liu spotyka biedną, pasącą baranki dziewczynę, która oświadcza, że jest córką Króla Smoków o imieniu Wonny Obłok. Jej mąż, król rzeki Ting, był okrutnikiem, jednak kiedy poskarżyła się jego rodzinie, ta nie okazała pomocy, a nawet przeciwnie - wygnała ją na ziemię. Liu zanosi do Króla Smoków list napisany przez Wonny Obłok, w nagrodę otrzymuje rękę córki Króla Smoków, ale mimo że ją kocha, nie przyjmuje jej...
- Ta baśń, której autorstwo przypisuje się Li Chao Wei, datowana jest na czasy dynastii Tang, czyli między VII a IX wiekiem - opowiada dyrektor teatru i reżyser Włodzimierz Fełenczak. Na polską scenę lalkową wyjątkowo rzadko trafiają spektakle inspirowane dawnymi mitami i legendami Chin. Lubelska realizacja "Córki Króla Smoków" jest więc premierowa, wyjątkowa, a nawet pionierska. Motywy tej baśni na potrzeby sceny zaadoptował sam Fełenczak.
- Mnie pociągają Chiny. Zadaję sobie pytania o sens życia, o Boga, dlatego szukam odpowiedzi też w mitach, poezji, literaturze innych cywilizacji. Proszę pomyśleć, Chiny to 30 wieków tradycji literackiej. Czy jest taka druga literatura na świecie? To także kraj teatru, teatru masek i lalek! - opowiada Włodzimierz Fełenczak. Podkreśla specyfikę chińskiego teatru: - Chińczycy operują nie metaforami, a symbolami.
Spektakl wykorzystuje wszelkie dostępne środki tradycyjnego teatru chińskiego, są oczywiście lampiony, wodne rękawy i taniec smoka. Smok to wyjątkowy symbol - Pana Dawnych Chin, symbol potęgi, również świętości.
- Dla nas to była wyprawa do chińskiego teatru - mówi o przygotowaniach do premiery reżyser. Scenografię zrobił Jarek Koziara, a muzykę napisał Tomasz Łuc (będą ją na żywo grali muzycy Jahiara Azim Irani).W głównych rolach, jako Liu - Jacek Dragun, zaś w roli córki Króla Smoków, Wonnego Obłoku - Ilona Zgiet.
Dla reżysera to z jeszcze jednego powodu spektakl ważny bo setny w jego ponad czterdziestoletniej pracy w teatrze.
- Moje spektakle zatoczyły koło. Bo pierwsza sztuka, jaką reżyserowałem, też była chińska, mianowicie "Tygrys tańczy dla Szu-Hin" - mówi Włodzimierz Fełenczak.