Artykuły

Stanisław Tym za kratami

Premiera sztuki aktora i satyryka odbyła się w areszcie śledczym na Mokotowie. Skazani wyszli z cel. U siebie, w zakładzie karnym przy ul. Rakowieckiej, zagrali spektakl. To doświadczenie może im pomóc w resocjalizacji. Siedzą, bo zabijali, kradli, gwałcili, oszukiwali - pisze Natalia Bet w Życiu Warszawy.

Krzywdzili ludzi. Wielu nie widzi w tym jeszcze nic złego. Dlatego siedem miesięcy temu Adam Krawczuk, aktor popularnego teatru Montownia, zaryzykował. Wspólnie ze skazanymi z Rakowieckiej rozpoczął pracę nad... skokiem na dużą kasę. Opowiada o tym "Skarb", którego premiera odbyła się w piątek. Spektakl ma być terapią.

Mamusiu, a co gdybym...

Najpierw poznajemy głównych bohaterów: misiowatego wytatuowanego maminsynka i budzącego go ze snu cwaniaczka. - Jest robota, za dużą kasę... - mówi. Potem przyglądamy się ich perypetiom. Jeden z nich podejmuje decyzję, czy warto popełnić przestępstwo. W tej sprawie telefonuje do swojej mamy. Następnie panowie spotykają policjanta i księdza. W tę podwójną rolę wcielił się Jerzy Kozłowski, skazany na 15 lat kary za morderstwo.

- Najtrudniejsze było dla mnie pogodzenie tych dwóch ról. Policjanta zagrałem z uśmiechem, ale z księdzem miałem już większy problem - mówi Kozłowski. - Granie w naszej grupie teatralnej pomaga mi przetrwać czas za kratami - dodaje więzień. Członkowie Grupy 4, zanim trafili do aresztu, nie mieli doświadczenia z teatrem. Mówią, że interesowali się sztuką, ale nie są przekonujący.

- Wcześniej chodziłem często na spektakle - opowiada "Hiszpan" (pseudonim z teatralnej roli, skazany nie chciał podać nazwiska i nie przyznał się, za co siedzi). - Kiedy przeczytałem tekst, od razu zgodziłem się wziąć udział w przedstawieniu. Najwięcej wysiłku musiałem włożyć w nauczenie się tekstu. A materiału troszeczkę było. Spektakl - tylko dla więźniów - zostanie zagrany jeszcze dwa razy: w sobotę i niedzielę. Potem dopiero latem podczas więziennego przeglądu teatralnego w areszcie na Mokotowie.

Ludzie są najważniejsi

Aktorzy świetnie się odnaleźli. Grali przekonująco. Ich starania docenił autor sztuki Stanisław Tym.

- Jest to rzecz nadzwyczajna, która zdarza się przecież nie tak często. Panowie zagrali znakomicie - ocenia aktor. - Ale tak naprawdę nie da się wystawić oceny spektaklowi, dlatego że cała jego wartość wyrażona jest w innych kategoriach. Występ jest do spokojnego przemyślenia.

Sztuka jest lekka, łatwa i przyjemna. Zagrana z humorem. Ale tylko po to, aby nam uzmysłowić, że największym skarbem świata są ludzie. Także ci za kratami aresztów śledczych.

***

[Rozmowa Z Adamem Krawczukiem, pomysłodawcą i reżyserem spektaklu "Skarb"]

Nie chcieli, aby ich chwalić

Czym różni się praca z więźniami od tej z aktorami?

- Tu za murami panują inne zasady. Na przykład jeden z aktorów nie chciał powiedzieć "jestem dętka", co jest w tekście Stanisława Tyma. Musieliśmy to wykreślić ze scenariusza. Są też ograniczenia czasowe. Miałem pewne godziny, w których mogłem się tu poruszać. Jeżeli mi się próba przeciągnie, to nikogo to nie obchodzi.

W jaki sposób wzbudzał Pan zaufanie skazanych?

- Nie chcieli, aby ich chwalić na próżno. I tak robiłem.

Więźniowie grając w "Skarbie", otrzymali nowe doświadczenie, a Pan?

- Jestem też aktorem. Niedawno na aktorskim castingu, w którym brałem udział, miałem pokazać scenę widzenia w więzieniu. Dzięki rozmowom z chłopakami, którzy opowiedzieli mi swoje historie, wiedziałem jak zagrać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji