Hamlet 1956
1.
HAMLET jest w każdym z nas. Kiedy mierziły mnie niesprawiedliwość i okrucieństwo ludzi, kiedy przerażało mnie to nieobliczalne co tkwi w każdym z nas i każdego z nas dosięgnie, kiedy widziałam, jak urąga się cnocie i jak hołubi nikczemność - wracałam do "Hamleta"; jest to lektura na całe życie - i obok "Fausta", który jest całą filozofią ludzkości, "Hamlet" i "Lir" Szekspira są ostateczną głębią jej przeżyć, głębią bez dna. Nic więcej już nie można o człowieku powiedzieć - "reszta jest milczeniem".
Jak niecierpliwie czeka się na godzinę otwarcia teatru, jak przychodzi się tam w ostatniej chwili, jak mocno bije serce w minutach i sekundach poprzedzających odsłonięcie kurtyny! Czy usłyszę ze sceny to, co słyszałam w sobie czytając "Hamleta"? Ale nie, to zbyt szalone pragnienie - gdyż ani Szekspir, ani ten, kto pragnie go ukazać na scenie, nie mogą powiedzieć wszystkiego do końca.
Dzieła sztuki, by nimi były naprawdę, muszą mieć w sobie coś niewytłumaczonego, niedopowiedzianego. Nie mogą być kopią ani imitacją rzeczywistości danej nam w codziennym z nią obcowaniu - w przeciwieństwie do fotografii, odbicia w lustrze, oraz dramatów i płócien nagradzanych przez państwo...
2.
O żadnym dramacie nie wypowiedziano tylu sprzecznych sądów, co o "Hamlecie"; zmieniały swe opinie poszczególne epoki, dopasowywały "Hamleta" do własnej miary życia i śmierci. Goethe uważał, że Szekspir chciał przedstawić wielki czyn włożony na duszę, która do tego czynu nie dorosła. Wybitny szekspirolog niemiecki XIX wieku, A. W. Schlegel widział w nim przewagę myśli nad zdolnością działania, uznał "Hamleta" za równanie, w którym zawsze pozostaje jakaś cząstka niewiadoma i nie dająca się rozwiązać. Herman Ulrici usprawiedliwiał wahanie Hamleta jego etyką i religijnością. Karol Werder jego niechęcią do popełniania bezprawia; Rumelin widział w nim autobiografię Szekspira, powołując się na jego 66 Sonet.
Stoll przeciwstawiał się poglądom romantyków, nawoływał, by widzieć Hamleta takim, jak go rozumiano w XVII i XVIII wieku: nie osłoniętym żadną zagadką bohaterem, postacią heroiczną i wzniosłą. Stoll zarzucał też romantykom, że z Hamleta czynią Wertera, i że przykładają mu do oczu raz po raz chustkę Garricka (Dawida - aktora grającego Hamleta w 18 wieku - J. G.). Potem Schopenhauer miał częściowo zawinić, że uczyniono z tej tragedii biblię pesymizmu; Zygmunt Freud uznał przywidzenia Hamleta i podświadome motywy jego działania za cechy stałe i chroniczne w jego osobowości.
Spośród wielu interpretatorów warto wymienić zwłaszcza W. Bielińskiego (który ujrzał w Hamlecie człowieka mocnego, walczącego ze złem społecznym, z podłością swego otoczenia, dążącego do uczynienia świata lepszym, dostrzegającego rozdźwięk między rzeczywistością a swymi ideałami) - i Fryderyka Hebbla, który pisał w swych "Dziennikach", że "Hamlet" jest testamentem Szekspira w tajnym języku, rozpaczliwym, strasznym pożegnaniem ze światem - i dziwił się, że można go wyżej cenić niż "Króla Lira", równego "Antygonie", odsłaniającego w imponujący sposób moralne korzenie świata przez skoszenie pokrywającego je chwastu...
3.
Hamlet, wielki Hamlet... Czym jest? Nadmiar refleksji zabijający wolę? Tragedią rozterki? Chorobą woli? Tragicznym rozdźwiękiem człowieka między myślą, postanowieniem - a czynem? Wielkim dramatem o władzy - jak proponował m.in. Jastrun, gdyż nie dla takich ludzi wymyślono trony, nie dla humanistów, o pięknej duszy -lecz dla Fortynbrasa, tępego i butnego żołdaka...
Hamlet Herdegena, w tej koncepcji, w jakiej, pragnął go widzieć Zawistowski - utwierdza mnie w przekonaniu, że to człowiek mocny, w którym nie ma nic patologicznego, ale to człowiek, który zgłębił świat, poznał, zrozumiał - dlatego przejmuje go wstręt i niesmak przed działaniem.
Hamlet wzdryga się przed tym, by cokolwiek uczynić, by naprawić zdeprawowany, wypadły z zawiasów świat. Hamlet jest negacją wszelkiego działania - i zdobywa się na czyn, na wymierzenie sprawiedliwości jedynie wtedy, gdy zmusza się go do tego, gdy prawie przemocą, i podstępem wtyka mu się w dłoń szpadę. Czy tak pojęty Hamlet jest "demoralizujący"? Nie ma demoralizującej sztuki! Choćby nawet była bez radości - sama jest radością. Dlaczego ludzie tak chętnie chodzą na tragedie? Bo pragną nie tylko śmiechu - ale i radości, a tę daje im wielka sztuka, nawet o najsmutniejszej treści, zrodzona z cierpienia.
Pisał kiedyś pewien filozof, że kiedy nie uwodzi już żadna pociecha, gdy wszędzie dostrzega się niedorzeczność i okropności, gdy wstręt ogarnia na myśl o świecie i jego prawach - wówczas, w tym największym niebezpieczeństwie, zjawia się zbawcza sztuka, skłaniając nasze myśli o świecie i niedorzeczności istnienia do takich wyobrażeń, z którymi można żyć; ratuje w naszych oczach ten dziwny świat, "porządkuje go artystycznie, znajduje w nim ład, sens i piękno."
O tym myślałem patrząc na scenę krakowskiego Teatru Starego - i chciwie chłonąc, co ofiarowali nam w "Hamlecie" Zawistowski, Kantor i Herdegen.
4.
"Hamlet" Zawistowskiego jest niepokojący, zapładniający myśl, budzący nagłe sprzeciwy, prawie gniew - i nagle znowu ujarzmiający naszą wyobraźnię; to dzieło gorące i żywe. Zwycięstwo Zawistowskiego tkwi w tym, że w swojej metodzie był od lat wierny wskazaniom Szekspira:
- "Nie bądź jednak bezduszny. Niechaj kieruje tobą rozsądek. Stosuj gesty do słów, a słowa do gestów... każda bowiem przesada, daleka jest od istoty sztuki aktorskiej" - która powinna "pokazywać cnocie jei własną twarz, nikczemności, własny wizerunek. A KAŻDEMU STULECIU I EPOCE DZIEJÓW ICH KSZTAŁT i ŚLAD" (III, 2).
"Hamlet" Zawistowskiego, odarty prawie doszczętnie z tej strasznej "operowości" jaką nadmuchiwano u nas Szekspira, prócz finału z fanfarami, zabijającego samotność śmierci Hamleta, skoncentrowany na wewnętrznej, intelektualnej warstwie utworu (Herdegen) i sensacyjpości fabuły, skameralizowany, krążący w szybkim, coraz to szybszym rytmie i tempie wokół, centralnej postaci sztuki, aż do sceny pojedynku, nasycony żarem Herdegena i pasją Zawistowskiego - jest przedstawieniem na wskroś nowoczesnym w rozmachu inscenizacyjnym, w precyzji sytuacji, w oprawie plastycznej - ale jest także niekonsekwentny w samym stylu aktorskim przedstawienia.
Kłócą się tu dwie szkoły - tradycyjna, ciążąca ku świetnej niegdyś konwencji (Poloniusz Szymańskiego), z odmianą surowej powściągliwości (Król Mrożewskiego) - i szkołą "nowoczesnego" aktorstwa, najbliższa Zawistowskiemu, której typowym reprezentantem był Leszek Herdegen i częściowo Rzuchowski - swobodny i naturalny, także Ciesielska (Ofelia), lecz tylko do sceny obłędu, w której była bardziej wariatką (przez domieszkę histerii) niż obłąkaną, liryczną Ofelią.
Czy nie sprawiłoby większego wrażenia, gdyby np. rozdając kwiaty - Ofelia nie miała ich w ogóle w ręku? Jakież możliwości ukazania swego stosunku do Ofelii dawałoby to innym postaciom w tej scenie: ich zażenowanie, przyjmowanie kwiatów z powietrza, z pustej dłoni Ofelii.
Zawistowski, tak bezlitosny wobec wszelkiego "nagrywania", tutaj skapitulował. Zbyt pobłażliwym był również wobec J. Nowaka, zdolnego zresztą aktora, który miał więcej z Harkana niż z Grabarza II... Po co to mówienie - w tak nowocześnie pojętym teatrze - sztucznym, cudzym głosem? Trzeba własnym głosem jak najpiękniej i najmądrzej podać tekst - a to już jest bardzo wiele, to jedna z najtrudniejszych w aktorstwie sztuk.
Lecz pozostawmy aktorów w spokoju, gdyż nie każdy szkic na tematy teatralne musi być tzw. "recenzją", wiele scen tego przedstawienia wymagałoby odrębnych artykułów - choćby śmiało i w nieznany dotychczas sposób potraktowany Wielki Monolog Hamleta, choćby kreacja Herdegena, który po latach przerwy w swej pracy aktorskiej dostał się szczęśliwie pod opiekę Zawistowskiego; można by się sprzeczać z Herdegenem o ujęcie poszczególnych scen, o wpadanie niekiedy w patetyczny ton - lecz były to błędy ambitne, a wiadomo, że jakość dzieła jakie daje artysta mierzy się również jakością błędów.
5.
Oryginalna inscenizacja Zawistowskiego pozyskała potężnego sprzymierzeńca - Tadeusza Kantora. Oprawa plastyczna "Hamleta" zmuszała prawie do okrzyku zachwytu: oto co znaczy mieć styl! Styl - najważniejszy element twórczości. Charaktery mogą być nieodgadnione, treść niedopowiedziana, abstrakcja może zastąpić anegdotę, fantazja rzeczywistość - lecz styl jest zawsze czytelny, on decyduje i świadczy o indywidualności twórcy. Niezależność i uczciwość Kantora tutaj również przemówiły pełnym głosem, przekonały bez reszty, jak wiele Kantor ma do powiedzenia o "Hamlecie" - i jak nieskażonym, szlachetnym i powściągliwym językiem umie porozumiewać się z ludźmi.
6.
Krakowski "Hamlet" jest wydarzeniem dużej miary, godnym wielkiej dyskusji, jest w naszym teatrze zjawiskiem wyjątkowo cennym i nieprzeciętnym - które wprowadza widownię w namiętne spory, drażni i zachwyca - i nie pozwala o sobie zapomnieć.