Artykuły

"Maria Stuart" dramatem o Elżbiecie

"Maria Stuart" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Anita Nowak w serwisie Teatr dla Was.

Wyjąwszy realizację telewizyjną z 1994 roku, "Maria Stuart" Fryderyka Schillera nie była wystawiana na polskich scenach od ponad trzydziestu lat. Barierę stanowił z pewnością niezbyt już atrakcyjny dla dzisiejszego teatru język dotychczasowych przekładów. Teatr Wilama Horzycy decydując się na wystawienie tego dramatu zdecydował się zamówić jego nowy przekład u znakomitego tłumacza Jacka St. Burasa. I dobrze się stało, bo język, jakim posługują się postaci w toruńskiej inscenizacji posiada nie tylko walory literackie, ale i bliski jest współczesnemu widzowi; aktorom zaś pozwala uniknąć koturnowości, patosu. To ważne zwłaszcza dlatego, że grają we współczesnych kostiumach.

Widownię usytuowano na scenie, co przydaje przedstawieniu kameralności. Z dramatu wybrano głównie wątki polityczne. Jak się okazuje bliskie i naszej rzeczywistości. Ta aktualność, stanowi główny powód sięgnięcia do tej pozycji. Piastujący wysokie stanowiska w państwie bohaterowie zmieniają poglądy, a nawet wiarę stosownie do układów politycznych. Prawa ustanawiane są naprędce, by można ich użyć w walce politycznej, do pokonania przeciwnika. Władza nagina i wykorzystuje prawo do własnych interesów. Procesy sądowe są mistyfikacją opartą na fałszywych zeznaniach. Maria, choć nie jest poddaną Elżbiety, zostaje przez nią skazana. Dokonuje się zbrodni z błogosławieństwem Kościoła.

Stawiając na polityczną wymowę dzieła, w tekście poczyniono liczne skróty. Okrojono też dość znacznie postać tytułową. O Marii więcej mówią inni, niż ona sama. To ciekawy zabieg, pokazujący jak niewiele bohaterka ma we własnej sprawie do powiedzenia.

Toruńska inscenizacja to w gruncie rzeczy dramat o Elżbiecie. O tragicznej samotności władcy, który nie może zaufać nikomu. Jolanta Teska znakomicie prezentuje się w majestatycznej postaci królowej Anglii. Z czasem spod maski zaczynają wyłaniać się bardzo ludzkie emocje - zagubienie, lęk, niezdecydowanie. Ale i przewrotność, kiedy odpowiedzialność za stracenie Marii zrzuca na niedoświadczonego w politycznych intrygach Dvisona. Teska cudownie pokazuje tu złożoność postaci Elżbiety, jej siłę i słabość jednocześnie.

Maria Kierzkowska do roli Marii Stuart nie ma tak dobrych warunków. Choć dzięki wspaniałym pomysłom reżyserskim dość ciekawie wypada w ostatniej scenie, kiedy hrabia Leicester przynosi jej wyrok śmierci. Niestety od Maryjki w "Prezydentkach" aktorce tej nie udało się trafić na rolę bliską jej emploi.

O każdej z postaci w tym przedstawieniu można by napisać oddzielny esej, bo i tekst daje ku temu wielkie możliwości i inscenizacja eksponuje głównie aktorów, a gros z nich tworzy genialne wręcz kreacje. Oprócz Jolanty Teski szczególnie porywają Michał Marek Ubysz jako Cecil baron Burleigh, Marek Milczarczyk jako Talbot, hrabia Shrewsbury, Sławomir Maciejewski jako Dudlmy, hrabia Leicester.

Uniwersalna scenografia też podkreśla ponadczasowość tekstu. Ściany z luster mnożą twarze bohaterów, deformując je w zależności od usytuowania, wykonywanych ruchów, gestów.

Ale jest też w przedstawieniu kilka zbędnych efektów, jak np. scena erotyczna Elżbiety i Leicestera czy gwałtu dokonywanego na Marii przez Mortimera. Niepotrzebnie też tak obsesyjnie ogrywa się papierosy i zapalniczki. Znakomicie natomiast papieros współgra z jabłkiem w ostatniej scenie Marii, gdzie wbrew wypowiadanym słowom o pogodzeniu się ze śmiercią, widać zachłanne korzystanie z ostatnich jego chwil. Świetnym pomysłem jest też strzelanie fleszy podczas wizyty posła francuskiego na dworze Elżbiety czy rozstawianie mikrofonów w trakcie obrad królewskiej rady, albo też niczym w filmach sensacyjnych zbieranie rzekomych dowodów winy Marii do przezroczystych plastikowych "koszulek". Dużo jest w przedstawieniu gry "z przymrużeniem oka" i oryginalnego humoru sytuacyjnego, co z jednej strony rozładowuje napięcie dramatu, z innej podkreśla drugie dno scenicznych sytuacji, a także kojarzy rzecz ze współczesnością.

To świetnie skomponowane, wyreżyserowane i zagrane przedstawienie. Grzegorz Wiśniewski to jeden z tych wspaniałych reżyserów, którzy potrafią współistnieć na scenie z dramaturgami, zachować równowagę między tekstem a jego teatralną wizją; aktualizując dzieło, nie obrażają klasyków a "współpracują" z nimi tworząc nowe artystyczne jakości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji