Artykuły

Samotne jabłuszka

"Samotne serca" w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Uwaga! Na komedię Erica Chappella do Teatru Powszechnego lepiej nie przyjeżdżać daewoo tico.

Cztery osoby mówiące przez dwie godziny - oto akcja "Samotnych serc". W tych dwu godzinach Erie Chappell, "jeden z najlepszych komediopisarzy brytyjskich", zdołał zmieścić ażjedno rozpoznanie, dwa zwroty akcji i cztery tajemnice. Tajemnice: Julie i Liz na wieczorku klubu dla samotnych udają kierowniczki banków, a są kasjerkami, Clive pozuje na lekarza, a jest szpitalnym portierem, a Malcolm to nie importer, lecz straganiarz. Zwroty akcji: najpierw Julie chce z Clivem, a Liz nie chce z Malcolmem, a potem Julie nie chce z Cli-vem, a Liz chce z Malcolmem. Rozpoznanie: Liz okazuje się być Beth, szkolną miłością Malcolma.

Tę stereotypową głupotę można streścić w kilkanaście sekund. Tymczasem Ewa Sonnenburg (Julie), Beata Ziejka (Liz), Piotr Lauks (Clive) i Marek Slosarski (Malcolm) grąjąją - z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy - bite dwie godziny. Zwłaszcza dialogi Ziejki i Ślosarskiego są popisem aktorskiego kunsztu: pełne niusansów intonacji, rytmicznych ripost, inteligentnych pauz. Ich wytrawne rzemiosło ożywiłoby nawet pruski podręcznik do historii. Ale "Samotne serca" ani drgną.

Bo dialogi Chappella nie tylko nie są mądre. One nawet śmieszne nie są. Chyba że ktoś chciałby pośmiać się z mieszczańskich dowcipów o jeżdżeniu daewoo tico i ukrywaniu tego faktu przy pomocy parkowania przecznicę dalej. To mniej więcej ten stopień infantylności, co na afiszu "Samotnych serc", przedstawiającym - jakżeby inaczej - czery połówki jabłuszek. Pozostaje już tylko na brzegu rzeki Piedry usiąść i płakać razem z Paulo Coelho. Mieszczański syndrom pozerstwa przeniósł się z bohaterów na całą oprawę spektaklu. Scenografia Izabeli Toroniewicz pozuje na scenografię, tymczasem jest jedynie dekoracją, zupełnie niefunkcjonalną teatralnie. Za to odpowiednio ładną i drogą, z kinkiecikami i paprotkami. Reżyseria Tomasza Dutkiewicza chciałaby uchodzić za reżyserię, a jest jedynie schematem wchodzenia i wychodzenia, siadania i wstawania.Co tu inscenizować? O bezradności reżysera świadczy muzyka taneczna, od czasu do czasu wybuchająca wgłośnikach dla podbicia point, których nie ma.

W programie ta sama poza. Znajdują się w nim reprodukcje metafizycznych obrazów Edwarda Hoppera, w tym "Nocnych jastrzębi" - portretów mieszkańców amerykańskiej metropolii, przepędzających samotne godziny w przypadkowym barze. Obok wydrukowano esej Wojciecha Eichelbergera o zadaniu, jakim jest samotność. A na scenie? Dialogi takie, jak gdyby ktoś włączył 358. odcinek jakiegoś serialu, którego bohaterów co prawda się nie zna, ale to zupełnie w niczym nie przeszkadza. By zacytować jedną z postaci: "Film dokumentalny o makreli byłby bardziej interesujący".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji