Artykuły

Manekiny do odstrzału

"Kram Karoliny" w reż. Konrada Szachnowskiego w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Kram Karoliny" Michela de Ghelderode'a w reżyserii Konrada Szachnowskiego - spektakl dla dorosłych przygotowany przez teatr Miniatura - to konsekwentnie poprowadzona obrona teatru tradycyjnego. Teatru, który jest absolutnie nie do przyjęcia dla współczesnego widza

Sztuka Belga jest w dużym stopniu tekstem autotematycznym, wymarzonym dla teatru lakowego: opowiada o "teatralnej magii", która dzieje się w obecności widzów (nawet gdy "aktorem" jest jarmarczny siłacz); jej bohaterami są między innymi ożywione manekiny ze strzelnicy i (nieco podstarzałe) postacie z komedii dell'arte. W warstwie fabularnej to analiza zła jako jednego z głównych wyznaczników "człowieczeństwa" (nie przypadkiem manekiny swoje życie wśród ludzi zaczynają od konkursu na najgorszy uczynek).

Niestety, spektaklowi w reżyserii Konrada Szachnowskiego o wiele bliżej do autotematyzmu niż wnikliwej analizy zła. Gdański "Kram Karoliny" jest starannie zaplanowaną i konsekwentnie poprowadzoną realizacją teatru - w najgorszym tego słowa znaczeniu - archaicznego. Konsekwencję widać tu na każdym z możliwych poziomów przedstawienia. Począwszy już od wyboru tekstu. Nie dość, że "Kram Karoliny" napisany jest archaicznym językiem ("Od razu, ma się rozumieć, rwetes wtedy, że oszukaństwo!" "Ci jarmarczni wydrwigrosze to łajdacy bez serca"), to jeszcze sam jest sentymentalną obroną "starego" przed "nowym". I to - jak się wydaje - nie tylko na polu teatru, ale całej kultury. "Jeszcze niedawno poszłam do teatru, żeby wzięli mnie na figurantkę. Ale przyjmowali tylko młode, które miały, co pokazać, pokazując się bez niczego..." - mówi Kolombina, postać zacytowana przez Michela de Ghelderode'a z komedii dell'arte. A nieśmiało przypomnę, że belgijski autor słowa te napisał w roku 1930, czyli (chociażby) przed Gombrowiczem, Ionesco, Różewiczem, Genetem...

Co dalej? Scenografia - na pierwszy rzut oka - jest odważna: widzimy autobus przerobiony na tytułowy kram. Jednak jest w swojej formie dosłownym powtórzeniem schematu tradycyjnej sceny pudełkowej. Dodać do tego trzeba niemiłosiernie przerysowane aktorstwo (przesadne gesty i gra do publiczności, a nie do partnera ze sceny), patetyczną muzykę i niezbyt oryginalną reżyserię. Cały spektakl za archaiczny uznano by pewnie jeszcze w czasach młodości de Ghelderode'a. A współczesnemu widzowi nie proponuje absolutnie nic.

Pomysł wprowadzenia do repertuaru Miniatury spektakli dla dorosłych jest doskonały. Teatr lalkowy dla dojrzałej publiczności nie jest zjawiskiem częstym, a w naszym regionie jest właściwie nieobecny (jego elementy możemy podziwiać tylko i wyłącznie w niektórych ze spektakli zapraszanych na kolejne edycje Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych Feta). Tym bardziej szkoda, że projekt rozpoczął się tak koszmarnym falstartem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji