Artykuły

Barabaszu, dokąd idziesz?

"Barabasz" w reż. Andrzeja Dziuka w Teatrze im. Witkacego w Zakopanem. Pisze Beata Zalot w Tygodniku Podhalańskim.

Uczta dla oka i ucha. I niepokoje, z którymi wychodzimy z teatru. Pytania, które co jakiś czas warto sobie zadać. "Barabasz" to najnowszy spektakl zakopiańskiego Teatru Witkacego.

Jak mają żyć ci, którym prawda nie została objawiona? Ci, którym dar wiary został dany? Jaki sens ma śmierć? Co kryje się po drugiej stronie? Dlaczego Bóg ocala łotrów, a nie ratuje tych, którzy świadczą o nim, tych, którzy mu zawierzyli? Dlaczego Bóg pozwała na śmierć "Kobiety zwanej Zajęczą Wargą", dlaczego pozwala na Holocaust, na 11 września? Jaki sens ma cierpienie? Czy każdy jest w stanie unieść dany mu dar wolności? Dokąd zmierzamy? Jaki sens miała ofiara Chrystusa?

Oglądając spektakl, pytań istotnych pojawia się więcej. Pretekstem do ich postawienia jest historia biblijnego Barabasza, uniewinnionego przez Piłata. Tak wybrał lud. Jego - łotra, złoczyńcę postanowił ocalić, a na śmierć skazał Chrystusa.

Nowy Testament nie mówi jednak nic więcej na temat dalszych losów Barabasza. Postać ta zafascynowała Pära Lagerkvista, szwedzkiego pisarza, który biblijnego łotra uczynił bohaterem powieści, a potem dramatu. Dopisał jego historię.

Barabasz Para Lagerkvista to postać tragiczna, żyjąca z piętnem śmierci Mesjasza. Pyta, dlaczego tak się stało, co to znaczy, że tak miało się stać? Próbuje zrozumieć wydarzenia, których był uczestnikiem. Jest okaleczony, nie potrafi kochać. Chce, ale nie umie uwierzyć. Nie radzi sobie z danym mu darem wolności. Jego życie to nieustanne niepokoje i lęki.

Ta historia, opowiedziana przez Pära Lagerkvista, a wprowadzona na scenę przez zakopiański teatr pod reżyserią Andrzeja Dziuka - nienachalnie, bez zbędnego dydaktyzmu, przenosi te niepokoje na widza. Zmusza do postawienia sobie pytań i próby odpowiedzi na nie. Poruszone problemy nabierają wymiaru uniwersalnego, egzystencjalnego. To przekonanie potęguje scenografia i muzyka.

Scenografia Rafała Zawistowskiego to zresztą uczta dla oka. Oszczędna, wręcz ascetyczna, ale mocno zapadająca w pamięć. Grają tylko cztery kolory - dominujący szary, mocne akcenty czerwieni, biel i czerń. Jest też nieustanna gra światła i ciemności (dobra ze złem, miłości z nienawiścią). I szczątkowe rekwizyty które uruchamiają wyobraźnię.

Wędrówką po przestrzeni czasowej i geograficznej jest muzyka (autorstwa Pawła Steczkowskiego). Brzmienia afrykańskie, tybetańskie trąby, szkockie kobzy, śpiewy medytacyjne i dźwięki współczesne - w spektaklu ze sobą współgrają.

Po spektaklu w pamięci pozostają obrazy - piękna scena tłuczenia kamieni czy końcowy mistyczny obraz Ukrzyżowania. I jak mantra powtarzana przez aktorów pieśń: "Boże... Moje serce drży we mnie i ogarnia mnie lęk przed śmiercią.

Każda ze scen została zbudowana bardzo precyzyjnie, misternie i zarazem oszczędnie, wręcz ascetycznie. Spektakl obfituje też w ciekawe pomysły sceniczne.

Zakopiański "Barabasz" gra skojarzeniami. Sahak i Barabasz w scenie tłuczenia kamieni mają uniformy kojarzące się ze strojami więźniów z Oświęcimia. Scena tańca (w rytmach muzyki współczesnej) to jednocześnie taniec chocholi z naszego "Wesela". "Barabaszu, dokąd idziesz?" - to pytanie kończy jedną ze scen. Brzmi gdzieś w ciemnościach. Niepokoi.

Okaleczeni, niezdolni do miłości i wiary. Ślepi i głusi. Z nieustannym lękiem przed śmiercią. Zagubieni. Pozornie wolni. Jak Barabasz.

I choć pytanie przywołuje powieść Sienkiewicza "Quo vadis" (którą z "Barabaszem" łączy punkt wyjścia - czasy początków chrześcijaństwa, a także fakt, że obydwie powieści otrzymały Nagrodę Nobla), na scenie zakopiańskiego teatru staje się pytaniem egzystencjalnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji