Albośmy to jacy, tacy?
Cieplak i Wyspiański. Iskrzy, prawda? Reżyser przed paroma laty wystawił III akt "Akropolis" pt. "Historia Jakuba". To była sensacja na całą Polskę. Wycieczki jeździły do Wrocławia, by posłuchać kilkunastominutowej recytacji "Księgi Koheleta", którą reżyser włączył do Wyspiańskiego. Słuchać Biblii w teatrze? Bez żadnych efektów specjalnych? Złośliwi już wcześniej mówili o "harcerstwie" Cieplaka. Teraz dopiero zaczęło się używanie: że moralista, że za grzeczny, że za dobry...
Cieplak tymczasem robi swoje i wziął się za kolejną biblię, tym razem polskiego dramatu. Przeczytał "Wesele" i stwierdził, że jest już nieaktualne. Powywalał, co mu się nie podobało, podopisywał, co mu pasowało. I stworzył dwuczęściowe widowisko. Pierwsze sceny odbędą się na dziedzińcu teatru. Ma być współczesne przyjęcie weselne, grill, kiełbaski, te klimaty... Rzecz serio (a ogromnie przez to smutna) odbędzie się już na właściwej scenie. Wejdą na nią postaci z pierwszych stron gazet. Publicystyka? Tak. Ale ma być jak na prapremierze w Krakowie: widownia bez trudu rozpoznaje bohaterów i tematy rozmów. Będzie więc Andrzej Lepper zamiast Czepca i spis wszystkich gatunków chronionych w Dolinie Rospudy. To ma być Polaków portret własny. Jak w oryginale. Muzyka na żywo w wykonaniu zespołów "Czerwie" i "Kormorany". Ciekawa obsada (m.in. Holtz, Kępińska, Robaszkiewicz, Kaczor, Stroiński, Benoit, Pacek, Sitarski) i intrygujący pomysł. A że może się nie udać? Tym bardziej trzeba zobaczyć! Spektakl wyłącznie dla widzów dorosłych. Albośmy to jacy, tacy?