Artykuły

Żyjemy w piaskownicy

"Piaskownica" w reż. Grzegorz Chrapkiewicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Nazwisko Michała Walczaka na teatralnym afiszu gwarantuje jakość tekstu. Kiedy zaś w planach repertuarowych pojawia się jego słynna "Piaskownica", zostaje wyczekiwanie na premierowy reżyserski koncept i aktorski duet, który z każdą dotychczasową inscenizacją w polskich teatrach pisze nową historię związku między dziewczynką-kobietą a chłopcem-mężczyzną. W sobotę na Małej Scenie Teatru Polskiego swoją inscenizację "Piaskownicy" przygotował Grzegorz Chrapkiewicz.

Przewrotność Walczaka polega na tym, że chcąc odrzeć z patosu relacje uczuciowe między ludźmi, sadza swoich bohaterów w piaskownicy. Ich status jest niejasny - to dorośli bezradni jak dzieci, które chcą bezboleśnie bawić się w życie. Podobnie jak dziecko Walczak bawi się w "poważny dramat" i skleja swoją historię z popkulturowych mitów i stereotypów, z banałów, gdzie ciąg przyczynowo-skutkowy podobny jest do tego z filmów klasy B. Montuje kwestie, wycina sentymentalne wątki i miesza z sensacyjną akcją, by w finale, ku naszemu zaskoczeniu, ciąg pozornie podrzędnego dialogu złożył się na poważny dramat.

Bielska "Piaskownica" dla Chrapkiewicza nie ma nic wspólnego z zabawą, to arena do bezwzględnej walki między Nim a Nią. Od pierwszych chwil spektaklu poziom agresji sięga zenitu - Protazek (Tomasz Drabek) bombarduje publiczność swoją opowieścią o Batmanie i jego krwawych przygodach, natomiast w chwili, gdy ze swoją lalką pojawia się Miłka (Anna Guzik), jedyne, co może jej zaoferować, to przemoc i krzyk. W pierwszych sekwencjach jego sceniczna nadpobudliwość i nachalność wręcz drażni. Wrzeszczy, tupie, jest nieznośny, ale to celowe przerysowanie, bo swoją rolę Drabek zaczyna od wewnętrznej pustki, by konsekwentnie doprowadzić ją do finału, w którym jako bezradny dorosły usiądzie na brzegu piaskownicy i zamilknie. W chwili, gdy poczuje coś naprawdę a życie go zaboli - nie znajdzie słów.

Ona dobro zamieni na cynizm, ale kiedy zraniona sama zacznie ranić Protazka, nie znajdzie ani ulgi, ani satysfakcji. Okazuje się, że w tej współczesnej wojnie są tylko przegrani.

Transformacja Protazka i Miłki jest konsekwencją reżyserskiej koncepcji podziału sztuki na trzy odrębne sekwencje (w podtytule Chrapkiewicz dopisuje: 7>17>27 - odpowiedniki wieku bohaterów). Oglądamy zatem rozkrzyczane dzieci, które chcą się z sobą bawić, ale nie potrafią, potem zdystansowane i szukające kontaktu nastolatki i wreszcie ludzi w ciasnych garniturach, którzy skrzywdzili się wzajemnie na tyle, że pozostaną już ranni i samotni do końca życia.

Chrapkiewicz do tej historii dopisuje jeszcze jednego bohatera - miasto (spektakl przetykają projekcje blokowisk i ulic z utworami z "Miastomani" Marii Peszek). Wydaje się jednak, że w duecie bohaterowie Walczaka radzą sobie na tyle dobrze, że tak wyraźne dopisywanie im środowiska jest zbędne. O tym, że w domach z betonu brakuje miłości, można powiedzieć i bez wielkiej płyty i obrazów wieżowców wielkich korporacji. W wypadku tego spektaklu aktorzy nie potrzebują dodatkowych ozdobników. Nazwisko Walczaka na afiszu i rola, którą proponuje przede wszystkim Tomasz Drabek, wystarczą, by w finale zabrzmiały szczere oklaski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji