Artykuły

Skowyt o miłość

"O zwierzętach" w reż. Łukasza Chotkowskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Polska prapremiera sztuki Elfriede Jelinek wprowadza na bydgoską scenę powiew brutalnej świeżości. "O zwierzętach" to spektakl, który poraża dosłownością.

Widzowie tłoczą się we foyer Sceny Kameralnej. Na ekranie telewizyjnym wyraźna twarz aktora Marka Tyndy. Niewzruszony opowiada, jak dobija handlu. Jego przedmiotem są dziewczęta z Europy Wschodniej. Może zamówić każdą, każda będzie mu posłuszna, wszystkie spełnią też najbardziej wyszukane i jednocześnie najmniej wyrafinowane życzenia klienta. Zdecydowanym głosem powtarza swój przerażający refren: "Będę ją rżnął i będę ją brał. Z wykończeniem w ustach. Bez dopłaty". Bez zawahania, bez skruchy, bez wzruszenia. Każde jego słowo wbija się w ciało widza. Chciałoby się zasłonić uszy, uciec z foyer, ale nie można tego nie słuchać. To początek gwałtu na widzu.

"Nordyckie blondynki na przykład trzeba zamawiać z góry " - usłyszymy zaraz jedną z zasad rządzących niezwykłym przemysłem. Dziewczyny są na zamówienie. Ma być brunetką z obfitym biustem, ponętnym rudzielcem o krągłych biodrach czy lubić wyszukane zabawy? Wszystko da się załatwić. Choć i tak najważniejsze jest to, by była dostępna - w określonym czasie, dla określonego mężczyzny. Na resztę można przymknąć oko. Za to można doczekać się niezłych bonusów - dziewczyna oczytana: komunikatywny angielski, niemiecki, francuski szczególnie, może wpaść z koleżanką.

Na scenie cztery profesjonalne aktorki: Beata Banurska, Dominika Biernat, Marta Ścisłowicz i Anita Sokołowska. Wcielają się w role prostytutek i swoich szefowych jednocześnie. Zajmują miejsca przy biurkach - jedynym elemencie scenografii. Kładą się na nich, pokazując koronki pończoch, siadają, unosząc zalotnie sukienki. Są jak zwierzęta na targu oczekujące na sprzedaż. Tyle że nie wyją, jak tamte. Uśmiechają się za to, kokietując mężczyzn na widowni.

Krzyczą bezgłośnie. Zagubione w świecie brutalnych alfonsów, męskich zachcianek i obleśnych klientów marzą o miłości. Mają przecież po kilkanaście lat. Jednak nie pragną słodkiego księcia wybawiciela. Chcą być pożądane i marzą, by znalazł się ktoś, kto doceni, co pragną z siebie dać. Nie chcą już być zdjęciem ze strony internetowej, oferującej ich usługi.

Ale w tym świecie tak mało jest miejsca na duszę. Sporo tu za to ciała. Są gromady ludzi, chóralnie powtarzających słowa. Ta sztuka przeraża dosłownością. Zaproszone do gry amatorki potęgują efekt. To zwyczajne dziewczyny z kucykiem, koleżanki ze szkoły, umalowane studentki i nobliwe starsze panie w perłach.

Opowiada o nich brutalny, rytmiczny język. W nim relacje między kobietami i mężczyznami są wyzbyte z uczuć. To interes - szybkie zaspokojenie potrzeb. Bohaterki jak z armaty wyrzucają z siebie zamówienia: "blondynka z obfitym biustem, dziewica, 17-tka, po francusku, po grecku". Opowiadają o wykorzystywanych dzieciach - chłopcach, nieletnich dziewczynkach, które pod opieką zakonnika zamieniają się w świetnie sprzedający się na ulicy towar. Wszystkie dosadnie akcentują cielesność - jest ona ich wrogiem - zdradza zalety, wystawiając na sprzedaż, a jednocześnie jest przedmiotem zabawy - kobiety śmieją się, udając komentarze spragnionych mężczyzn.

Dyskretna reżyseria Łukasza Chotkowskiego i świetne zgranie wszystkich aktorek przenoszą nas na krótko w inny świat. Ze stworzonej przez Elfriede Jelinek sztuki ulepili swój brutalny raport, w którym nieproste moralizatorstwo, a samo słowo wywołuje dreszcz i przeraża dosłownością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji