Artykuły

Terror terroryzmu

Bodaj od ataku na World Trade Center terroryzm to jeden z najważniejszych tematów europejskiego teatru. Szukamy jego źródeł, zastanawiamy się nad metodami, ideami, psychologią, ba - eschatologią terroryzmu - pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku, dodatku Kultura.

Terror jest sexy. Polski teatr najchętniej opowiada dziś o antyspołecznych aktach przemocy. Źródłach, przejawach i animatorach terroru. Jakkolwiek byśmy się nie oburzali, krzyczeli, że to niesłuszne propagandowe uproszczenie, polskie przedstawienia o terrorystach miały ostatnio trzech wyrazistych bohaterów. Oto terrorystyczna trójca w bombie jedyna. Ulrike Meinhof, dziennikarka, rewolucjonistka, ikona europejskiego terroryzmu, męczennica. Członkini Rotę Armee Fraktion, ultralewicowej organizacji bojowej założonej przez Andreasa Baadera. Wierzyła w ideę partyzantki miejskiej, zbrojnego oporu przeciwko aparatowi opresji "faszystowskiego państwa", za jakie uznawała RFN. 26 maja 1976 roku powiesiła się w więzieniu Stammheim. Mowsar Barajew, bojownik czeczeński, na czele 42-osobowego komanda 23 października 2002 zaatakował moskiewski teatr na Dubrowce, w którym grano rosyjski musical "Nord-Ost". Przez 57 godzin więził na widowni kilkaset niewinnych osób. Podczas szturmu antyterrorystycznej grupy Alfa, 130 zakładników i wszyscy Czeczeńcy zginęli. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny RP w latach 2005-2007.

***

Nie tylko Ziobrę szlag trafiłby od razu, gdyby tylko zobaczył swoje nazwisko w tym niesprawiedliwym szeregu. Meinhof napisałaby płomienny protest, a Barajew od razu wymierzył z kałacha.

Ale teatr nie jest od tego, żeby było sprawiedliwie, obiektywnie, żeby przyznawać historyczne i moralne racje. Teatr jest od emocji. Od nazywania strachu, który czujemy na widok człowieka w kominiarce. Dzięki niemu intensywniej przeżywamy rzeczywistość, patrzymy na siebie i innych, zadajemy drażliwe pytania. O sens i skutki przemocy. Bodaj od ataku na World Trade Center terroryzm to jeden z najważniejszych tematów europejskiego teatru. Szukamy jego źródeł, zastanawiamy się nad metodami, ideami, psychologią, ba - eschatologią terroryzmu

Ostatni rok pokazał, jak bardzo obchodzi ten temat polskich reżyserów. Marcin Liber i Grzegorz Laszuk ciągle powracali do postaci Ulrike Meinhof ("Śmierć Człowieka-Wiewiórki Usta-Usta i "Przyszłość świata" Komuny Otwock) Teatr Polski w Bydgoszczy zorganizował sesję "Terroryzm/ Więźniowie rozpaczy", o terrorystach dyskutowano niedawno na panelu w Komunie. Były tarnowskie "Czerwone komety", wrocławskie "Terrordrom Breslau" i "Produkt".

Natalia Korczakowska w jeleniogórskiej "Śmierci Człowieka-Wiewiórki" pytała, co wiemy o RAF-ie, nie o lotnikach angielskich, a o Red Army Fraktion. Pokazywała przewrotnie, że terroryzm nosi się w teatrze, jak jesienną kolekcję od Lagerfelda. Jej spektakl demonstracyjnie nie rekonstruuje na scenie historii Ulrike ani nie jest wierny parodystycznemu tekstowi Sikorskiej-Miszczuk. Reżyserka podkreśla, że nasz głos w sprawie terroru jest inny niż ten światowy, bo ciągle przyglądamy się mu z boku. Jesteśmy jak ten starszy pan zakochany w terrorystce z "Mrocznego przedmiotu pożądania" Bunuela - wokoło rozpirza się pół miasta, a on widzi tylko piękne ciało. Estetyka terroru? Piękno poza dobrem? Jeleniogórska "Wiewiórka" ma charakter autoironicznej próby teatralnej, podczas której sceny ustawia młodziutka reżyserka, wystylizowana przez Annę Ludwicką na głupiutką cizię. Strach bierze się stąd, że nic z terroryzmu nigdy nie zrozumiemy. Jest banalny, przypadkowy, nielogiczny. Możemy w nim co najwyżej szukać człowieka. Jego strzępu, cienia.

Grażyna Kania w "Nordost" postępuje inaczej. Żąda od widza współczucia, wzruszenia, skulenia się pod ciężarem faktów. Autor wziętej przez nią opowieści o "Nord-Ost", stylizowanej na docu dramę, Buchsteiner zestawił trzy relacje o ataku na Dubrowkę: Czeczenki-szachidki, lekarki-świadka i jednej z zakładniczek. W przerażającym spektaklu bydgoskiego Teatru Polskiego przed złem nie ma się gdzie schronić. To arcydzieło szantażu emocjonalnego. Wierzymy, że trzy kobiety na scenie naprawdę przeżyły to, o czym opowiadają. Ich słowa ranią, bo są zakotwiczone w obrazach telewizyjnych, prawdziwej sfilmowanej rozpaczy. Naszych emocjach z tamtego czasu.

I wreszcie Ad Spectatores i ich "Goryl uciekł z zoo, porwał kobietę i zdemolował restaurację". Maciej Masztalski w tonacji surrealnej analizuje terroryzm państwowy - kpi z ideologii i praktyki służby w kominiarkach. Wykoślawia i wyolbrzymia. Pokazuje rywalizację ABW i CBA, łamanie konstytucji, brutalne aresztowania podejrzanych w studiu telewizyjnym. Patologie służb terroryzujących społeczeństwo są doprowadzone do absurdu, dotykają nawet fauny i flory. Dyrektora zoo obciążają zeznania goryla, żyrafa umiera pobita podczas przesłuchania. Chłopcy w kominiarkach i ich przełożeni z ministerstwa brzydko się bawią... Minister Pseudo-Ziobro w finale popełnia samobójstwo, rozżalony na niezawisłe sądy, na niezrozumienie społeczne jego metod i idei. Kabaret Masztalskiego to próba definicji terrorysty państwowego, który stosuje wobec obywatela metody zarezerwowane dotąd dla przestępców.

Te trzy "wywrotowe" spektakle mają ukrytą tezę: pokazują, że nie rozróżniamy terrorysty od antyterrorysty, wszyscy noszą te same uniformy wojskowych killerów, są wyposażeni w nowoczesną broń, stosują identyczne metody działania. Boimy się jednych i drugich Bo czasem prewencja straszniejsza czy raczej równie straszna od akcji, zamachu, ataku. Nieważne, czy to będzie RAF czy niemiecka policja z czołgiem do schwytania Andreasa Baadera, czeczeńskie komando czy rosyjski specnaz, ABW kontra doktor G. Ludzie w kominiarkach, choć w swoim mniemaniu walczą ze złem, animują nasze życie. Jak ci przebrani w czerń, zakapturzeni aktorzy z japońskiego kabuki, którzy wyłaniają się niepostrzeżenie z ciemności, prowadząc gest lalki. Dziś wszyscy żyjemy pod wulkanem. Nie ma starcia: terroryzm kontra porządni obywatele. Wiemy, że terrorysta jest uśpiony w każdym z nas. Trawestując Nietzschego: kto walczy ze smokiem, kto boi się smoka, sam staje się smokiem. Boimy się trzech rzeczy, samej przemocy, fascynacji przemocą i przemocy, którą zwalcza się przemoc. Cytowany w programie do bydgoskiego "Nordost" Kowaliow mówił Politkowskiej: "Zbrodnie władzy są zawsze straszniejsze i znacznie bardziej niebezpieczne od innych." Świetny teatr zawsze jest w jakimś sensie niesprawiedliwy. Na tym polega terror teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji