Artykuły

Gombrowiczowanie

Wydarzenia i spektakle IX Międzynarodowego Festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie ocenia Grzegorz Janikowski w Życiu.

Gombrowiczowanie bywa zajęciem pasjonującym. Pomiędzy spektaklami 9. edycji Międzynarodowego Festiwalu "Konfrontacje Teatralne" można znaleźć chwilę na kawę i prawdziwe dysputy o sztuce. A gości do Lublina zjechało mnóstwo. Przede wszystkim Rita Gombrowicz i Alejandro Russowich. Jest też Zuzanna Fels, która towarzyszyła polskiemu pisarzowi podczas jego pobytu w Berlinie Zachodnim. Snuje ona barwne i pikantne opowieści o teatrze życia autora "Ferdydurke". A wszystko to dzieje się w artystowskiej atmosferze w Klubie Centrala (w Centrum Kultury) zamienionym na "międzywojenną Ziemiańską", pośród aromatów herbat smakowych, kawy i domowych ciast. Opowieści, wspominki, anegdoty, spory o sztukę - codziennie od rana kwitnie życie festiwalowe i "gombrowiczowanie" w otoczeniu przedwojennych aparatów radiowych, gramofonów i karykatur Ziemiańskiej z roku 1930 autorstwa Jotesa.

Tęsknota za chrzanem

Tłum widzów przybył do hotelu Grand na czwartkowe spotkanie z Ritą Gombrowicz [na zdjęciu]. Wdowa po autorze "Ferdydurke" bardzo kolorowo wspominała swoje pięć lat życia ze Sfinksem, jak często określała Mistrza. Przypomniała, że w Vence oboje zajmowali się poetyzowaniem życia codziennego; np. z lubością małym samochodem (z którego tak cieszył się pisarz) wyruszali na pikniki w stylu Klubu Pickwicka. Urządzali sobie konkursy, ścigając się, kto szybciej pisze na maszynie. Witold Gombrowicz z dziecięcą przekorą obserwował okolice przez lornetkę, aż wreszcie ujrzał w oddali dom z rysami na ścianie, które przywiodły mu na myśl kształt twarzy. Wspólnie ochrzcili ów budynek mianem "domu diabła". Pani Rita wspominała także zakup barokowo-groteskowego zegara z nimfą na tle fal. Gombrowicz ponoć codziennie wymyślał nowe historie i genealogie dla postaci owej kobiety. Obsadzał w jej roli wszystkie znane mu kobiety. Wdowa po pisarzu z zapałem przypominała opowieści Gombrowicza o kuchni polskiej, o bigosie, który we Francji przygotowywała mu znajoma Polka, o chrzanie, za którym pisarz tęsknił ponoć najbardziej. Mowa była także i o przedwojennych przyjaciołach Gombrowicza, o Schulzu, którego autor "Pornografii" nieodmiennie nazywał swoim prawdziwym przyjacielem.

Rita Gombrowicz nie unikała też bolesnych wspomnień. Przypomniała, że Gombrowicz nie lubił świąt i uroczystych, romantycznych momentów. Raz zepsuł jej urodziny, narzekając, że świece, płonący w kominku ogień i romantyczna aura w salonie są zupełnie zbyteczne, i że za chwilę z pewnością dostanie ataku astmy. Przed śmiercią pisarz planował napisanie sztuki teatralnej - a właściwie monodramu dla jednej postaci - której tematem miał być ból i cierpienie fizyczne. Wzorem formy dla tego utworu miał być jeden z kwartetów Beethovena.

Teatralny trans

Lubelski festiwal to jednak przede wszystkim teatr. Prawie 30 przedstawień z Polski, Europy i Stanów Zjednoczonych - wszystkie interpretujące sztuki lub prozę Gombrowicza.

W środę teatralne konfrontacje z Gombrowiczem zainaugurował "Pamiętnik" z Teatru Dramatycznego w Warszawie (reż. zespołowa pod kierunkiem Piotra Cieślaka). Przedstawienie dobre aktorsko, pomysłowe, z kameralną scenografią. Sceniczna interpretacja opowiadania o życiu Stefana Czarnieckiego przeniosła nas w klimat przedwojennej Polski, z jej pimkowatością, śmiesznostkami, szacunkiem dla Boga i Ojczyzny. Ale także do krainy, w której "ułani - chłopcy malowani" wyruszają na wojnę i giną. To świat, który Gombrowicz porzucił wypływając do Argentyny. Spektakl ciekawy, zwłaszcza w scenach zakochania i dojrzewania (w Parku Łazienkowskim), nauki wyrażania pierwszych uczuć.

Młodzieńczą świeżość miało w sobie również zabawne i świetne aktorsko "Dziewictwo" w wykonaniu Aliny Czyżewskiej. Prawdziwa feeria aktorskich etiud w trudnej sztuce opowiadania o dojrzewaniu, kuszeniu i rodzącej się kobiecości.

Pierwszy dzień festiwalu zakończył się jednak w sposób "po gombrowiczowsku" nieoczekiwany. W hali Polmosu obejrzeliśmy wystawę "Teatr Witolda Gombrowicza 1957-2004 w Polsce i zagranicą", którą przygotował niestrudzony badacz twórczości autora "Ślubu", prof. Allen J. Kuharski z Uniwersytetu Yale. Blisko 500 zdjęć z przedstawień inspirowanych tekstami Gombrowicza ukazuje światowa karierę jego dzieł. Spektakle amerykańskie, skandynawskie, niemieckie, francuskie, ale i... japońskie. Nic dziwnego, że niedawno książki Gombrowicza zaczęto przekładać na język chiński i koreański.

I wreszcie finałowa premiera - "Trans-Atlantyk" Teatru Provisorium i Kompanii Teatr z Lublina. Janusz Opryński (dyrektor lubelskiego Festiwalu) i Witold Mazurkiewicz są teatralnymi ekspertami od Gombrowicza. To oni sześć lat temu przygotowali słynną adaptację "Ferdydurke", która zrobiła oszałamiającą karierę na całym świecie. Tym razem dokonali scenicznego przeniesienia najboleśniejszego utworu-rozliczenia Mistrza Witolda z Polską.

To spektakl, o którym będzie głośno. 90 minut przezabawnego zdzierania masek z polskiej duszy: politycznych, patriotycznych, religijnych, patriarchalnych. A jednak w finale śmiech staje nam kością w gardle. Lubelskim aktorom udało się w barokowo-gawędowej formie uzmysłowić nam utratę tożsamości narodowej i jednostkowej. Gorycz, ból i refleksja, a także poczucie, że czegoś już nie ma, że trawi nas dotkliwy brak. Takie przemyślenia sprowokował ten "Trans-Atlantyk". Są w nim znakomicie poprowadzone role (np. puto Gonzalo Witolda Mazurkiewicza) i fascynująca scenografia Jerzego Rudzkiego.

Wiwat Synczyzna!

W centrum sceny tkwi wbita w ziemię-wyspę palma (odwołanie do warszawskiej palmy z pl. De Gaulle´a) do której przytwierdzona jest, niczym na uwięzi, bryczka-karuzela. To tym wehikułem płyną Polacy za ocean, to w niej podróżują posłowie i ministrowie. Jest ambasadą i obłędna karuzelą polskich losów, z której nie sposób się uwolnić. Spektakl jeszcze musi okrzepnąć, jest momentami zbyt epicki, ale chyba wszyscy widzowie mieli wrażenie, że to wybitne zdarzenie artystyczne. Pełno w nim smakowitych cytatów i znaków teatralnych, które odpowiadają językowym zabawom z formą u Gombrowicza. Jak choćby wizja Majora ubranego w husarską zbroję i przyłbicę, który znanym z filmów gestem siewcy z worka zawieszonego na piersi czerpie i "rozrzuca" wiarę w Honor, Polskę zwycięską, mesjańską, ojcowską, niezwyciężoną, bohaterską... by po chwili zwalić się niczym pijanica na ławę w hacjendzie Gonzala. Jest w tym przedstawieniu coś z "Wyzwolenia", coś z gorzkiego rozrachunku Wyspiańskiego z Polską. I jest w nim tęsknota za wolnością jednostki. Gorzkie i mądre wołanie: "Synczyzna, synczyzna, synczyzna... ".

Widzowie obejrzeli już kilkanaście przedstawień, m.in. dwie "Iwony, księżniczki Burgunda". Niemiecka (Teatr Otrajekt z Berlina) utrzymana była w stylistyce techno. Białoruską z Teatru Narodowego im. J. Kupały z Mińska cechował monumentalizm i gorycz rozliczeń z dyktaturą polityczną. Dwór u Białorusinów przypominał obyczajami cyniczne otoczenie prezydenta Łukaszenki. W tym świecie Książę Filip buntuje się przeciw Królowi czytając gazetę - symbol wolności słowa i myśli. Ofiarami są zaś ubrani w szare stroje anonimowi dworzanie i Iwona potraktowana jako reprezentantka prostego ludu. Dodać trzeba, że spektakl Aleksandra Harcujewa jest pierwszą inscenizacja tekstu Gombrowicza na Białorusi - zamówioną przez organizatorów lubelskiego festiwalu. I to także potwierdza sens rocznicowych obchodów.

W piątek [ 8 października] odsłonięto, obok pomnika Józefa Piłsudskiego, rzeźbę ukazującą młodego Gombrowicza (w krótkich spodenkach) stojącego na koniu. Odsłonięciu pomnika (który podczas środowej licytacji kupił za 11 tys. zł Janusz Palikot i podarował miastu) towarzyszyły przezabawne "artystyczne rozmowy" Marszałka z Pisarzem.

Przed widzami "Konfrontacji" kolejne, weekendowe prapremiery i spektakle, dyskusje, sesje i spotkania. Zagadkowe, zaskakujące, niespodziewane - jak twórczość Mistrza z Vence.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji